Na ten dzień Makoto czekał niecierpliwie. Odkąd tylko dowiedział się o ciąży stwierdził, że pójdzie do pracy, ale wszędzie był ten sam problem. Złe godziny pracy, które kolidowały mu ze szkołą, a to po prostu go nie zatrudnili, bo wiedzieli, że trudno mu będzie pogodzić te dwie rzeczy.
- Chodź tutaj. - chłopak podszedł w moją stronę, a ja zawiązałam jego czerwony krawat. - Nie musisz zakładać marynarki, dobrze wyglądasz i bez niej. - odgarnęłam na bok jego grzywkę. - Twoja mama zgodziła się zostać z małą?
- Powiedziała, że nie ma nic przeciwko, tylko żebyśmy wrócili przed dwudziestą, bo chce dzisiaj wcześniej iść spać przez jutrzejszą zmianę na rano. - mruknął układając włosy po swojemu.
- Na spokojnie, przecież idziemy tylko na twoje zakończenie. Góra dwie godziny i będziemy z powrotem, bo sam mówiłeś parę dni temu, że nie chcesz iść na tę imprezę pożegnalną organizowaną przez klasę. - podeszłam do lustra, żeby móc się w nim przejrzeć i musiałam przyznać sama przed sobą, że po ciąży przybyło mi kilka kilogramów co niestety było widoczne.
- To normalne, że po urodzeniu dziecka nie będziesz od razu wyglądać tak jak przed ciążą. Poza tym jak dla mnie, tak ci nawet lepiej. Nie obraź się, ale wcześniej jak mi siadałaś na kolanach, to twoja koścista dupa wbijała mi się w uda. - przytulił mnie od tyłu słysząc moje uprzednie westchnięcie.
- Nie wiem, czy mam to uznać za komplement, ale mimo wszystko to zrobię. - zaśmiałam się. Na swój sposób urocze było to, jak nieporadny czasami bywał Makoto w pokazywaniu swoich uczuć. - Musimy się zbierać, bo zostało nam siedem minut do wyjścia.
- Nie chce mi się tam iść. Jakby nie mogli wysłać pocztą świadectw i odpuścić sobie tego niepotrzebnego nikomu gadania. - schował twarz w zagłębieniu mojej szyi. - Możemy zostać?
- Przypomnij mi chłopczyku, który ty klasę kończysz? - chłopak oparł brodę na czubku mojej głowy i popatrzył na nasze odbicie.
- Trzecią liceum skrzacie. - zaśmiał się wrednie odrywając się ode mnie. Spojrzałam na niego oburzona i bez słowa poszłam zakładać buty. - Serio się za to obrazi... - nie dałam mu dokończyć.
- Mówiłeś coś? Chyba gubię zasięg tu na dole, wiesz? - warknęłam.
- Już się nie złość i chodź. - wzdychając teatralnie, złapałam go za rękę i uprzednio informując jego mamę, wyszliśmy z mieszkania. Droga zajęła nam około dziesięciu minut.
- Siema. - przywitał się z nami nikt inny jak Kazuya Hara.
- Cześć Kazu. - uśmiechnęłam się do chłopaka. - Widzę, że nadal nie rozstajesz się z gumą. - zaśmiałam się widząc jak zrobiony przez niego balon strzelił i przykleił się nawet do grzywki.
- Idziemy do sali. - pociągnął mnie w stronę sali, w której zawsze miał lekcje i pozwolił mi usiąść w jego ławce, a sam stanął za mną opierając się o krzesło. - Wrócimy do domu to muszę coś zjeść. - westchnął.
- Nie jadłeś śniadania? - spojrzałam na niego szczerze zdziwiona. Chłopak wychodził z założenia, że to najważniejszy posiłek dnia i zawsze jadł coś rano. Ten jednak pokręcił głową. - Jak chcesz to po drodze można wstąpić do tej knajpy na rogu i weźmiemy coś na wynos. - w tym też momencie do klasy weszła niska rudowłosa kobieta ubrana w czarną spódnicę do kolan i białą koszulę z ozdobnym haftem na kołnierzyku.
- Nawet nie wiedzie jak się cieszę, że już nie będę waszą wychowawczynią. - powiedziała, kiedy tylko stanęła przy biurku.
- No nieźle. - zaśmiałam się pod nosem. Tak naprawdę nie dziwię się jej, Makoto nie raz mi opowiadał co jego klasa potrafi zacząć robić na lekcjach i osobiście już po dwóch pierwszych złożyłabym rezygnację.
CZYTASZ
Hanamiya Makoto Scenariusze
FanfictionZapraszam do pierwszego rozdziały, gdzie wszystko jest wyjaśnione. *OSTRZEŻENIE* Książka zawiera: - przemoc, - krzywdę bohaterów, - przekleństwa. Postacie nie należą do mnie, prawa do nich należą do autora mangi "Kuroko no Basket" - Tadatoshiego Fu...