onze

1.5K 67 3
                                    

Jungguk tak jak obiecał, tak zrobił. Wybrał się ze mną do ginekologa. Stresowałem się gorzej niż przy pierwszym badaniu. Ale zacznijmy od początku.
Gguk przyjechał do mnie jakoś po dziewiątej, bo na dziesiątą miałem wizytę. Akurat siedziałem w łazience, robiąc pranie, więc tylko krzyknąłem, aby wchodził. Jeon oczywiście przeszukał za mną całe mieszkanie, znajdując mnie w łazience.
- Czy ty czasem się nie przemęczasz?
- Oczywiście, że nie, a przede wszystkim muszę to zrobić. Nikt za mnie tego nie zrobi, a jak na razie to dobrze się czuję, więc mogę to zrobić.
- Powinieneś się już zbierać, zaraz dziesiąta.
- Mam jeszcze dużo czasu. Tym bardziej, że jesteś autem.
- A jakbym nie był autem?
- To byłbym tam ze 2 godziny wcześniej.
- Żartujesz sobie teraz ze mnie?
- Nie, nie żartuję. Miałbym tylko taki autobus. Był on jakoś 8:05 czy coś takiego. - odpowiedziałem całkiem szczerze. Włożyłem ostatnie ubrania, włączając pralkę. Poszedłem się ubrać, poprawiłem jeszcze włosy, aby jakoś wyglądać. Podszedłem do Jeona mówiąc, że możemy iść już. Zeszliśmy na dół i poszliśmy na parking, gdzie stał samochód Jeona. Przyjechał dość wysokim autem, na które ciężko było mi się wgramolić w szóstym miesiącu ciąży.
- Walnęło cię? Ja tam nawet nie wejdę.
- To cię tam wsadzę. - patrzyłem na niego jak na debila, ale po chwili okazało się, że naprawdę nie żartował z tym. Otworzył auto, podnosząc mnie i posadził na siedzeniu. Zarumieniłem się. Nie sądziłem, że naprawdę to zrobi. Raczej sądziłem, że jakimś cudem będę musiał się tu wgramolić. Nie zapinałem pasów, aby nie uciskać brzucha.
- Dziękuję. - to było jedyne słowo, które umiałem z siebie wydusić. Całą drogę przejechaliśmy w ciszy. Zaparkował przed szpitalem.
- Nie wysiadaj. – powiedział, a sam wysiadł i obszedł auto. Otworzył drzwi od mojej strony.
- Chodź, zdejmę cię. – podniósł ręce do góry, których mocno się złapałem i zszedłem z siedzenia. Przysunąłem się bliżej, kładąc ręce na jego ramiona, a on mnie podniósł i postawił na ziemi. Dla mnie wyglądało to tak, jakbym w ogóle dla niego nie był problemem do podniesienia, a trochę ważyłem. Weszliśmy do szpitala, idąc na odpowiednie piętro i pod gabinet. Siedziały tam 4 kobiety ze swoimi partnerami. Przywitałem się i usiedliśmy z Junggukiem na wolnych krzesełkach.
- Jesteśmy jeszcze nawet trochę przed czasem, a tak marudziłeś.
- Yhym... – mruknął. Do mojej wizyty zostało jeszcze 5 minut, które cholernie mi się dłużyły. Kiedy mnie wywołali to czułem jakbym siedział tu już z godzinę, ale no nic. Weszliśmy do gabinetu, gdzie siedziała moja lekarka. Przywitała się z nam, pokazując abyśmy usiedli.
- I jak? Poczułeś kopnięcia?
- Tak, poczułem, od kiedy byłem na wizycie, to może jakiś tydzień później.
- Masz zapisaną wizytę w szpitalu, coś się stało?
- Stresowałem się i to właśnie wtedy kopnęło mnie dziecko i tak się stało, że aż wylądowałem w szpitalu.
- Musisz się mniej stresować, staraj się oszczędzać. Dziecko pomału odczuwa coraz więcej, będzie już odczuwało twój humor. Trzeba rozmawiać z nim, aby przyzwyczaiło się do głosów rodziców. Dobrze, zrobimy standardowe badania i więcej  będę mogła wam powiedzieć. Połóż się na fotelu. – powiedziała, a ja to wykonałem.
Znalazła się zaraz koło mnie, podwinąłem koszulkę i trochę opuściłem spodnie z bokserkami. Przyłożyła urządzenie z zimnym żelem do mojego brzucha.
- Pewnie chcesz poznać datę porodu? Powiedziałabym, że będzie to 24 grudnia, w samą Wigilię.
- Jakby się udało to może jeszcze byłby to prezent na moje urodziny, bo sam jestem urodzony w grudniu, tylko że 30. - zaśmiałem się, ale zaraz sobie wyobraziłem jak to by było dostać tak cudowny prezent na urodziny. Lekarka skończyła, więc wytarłem swój brzuch zakrywając go, aby nie wychładzać organizmu.
- Trzeba jeszcze wypełnić papiery, wpisać rodziców i tak dalej, ale to najlepiej zrobić przy lekarzu, więc jakbyś mógł teraz to wypełnić.
- Dobrze, niech pani da mi te dokumenty, ja je wypełnię.
Doktor podała mi dokument z rubrykami. Zacząłem wypełniać, wpisałem swoje dane, a ojca zostawiłem puste. Imienia dziecka nie wpisałem, bo jeszcze nie myślałem nad nim.
- Gotowe.
Wzięła od mnie papiery.
- A ojciec dziecka?
- Nie ma, znaczy się, nie chcę go wpisywać.
- No dobrze… a twój partner nie może się wpisać jako ojciec dziecka? - zamarłem, przecież Jungguk to nie jest mój żaden partner. Nie wiedziałem co zrobić, jak odpowiedzieć na jej pytanie, ale Gguk był szybszy od mnie i po prostu podpisał się na papierach, a lekarka zabrała je i też podpisała. Nadal nic nie powiedziałem. Zastanawiało mnie jedno, czemu to podpisał?
Wyszliśmy z gabinetu, a ja nadal byłem w ogromnym szoku. Doszliśmy do parkingu, otworzył auto i tak jak wcześniej wsadził mnie tam, po czym sam wsiadł.
- Czemu to podpisałeś?
- Pomyśl o dziecku, powinno mieć oboje rodziców, a tego nie będzie miało. Chciałem pomóc…
- I tak ich nie będzie miało. Gguk, my nie jesteśmy razem, ani nic z tego.
- ... Chcesz od razu jechać na zakupy?
- Nie, chcę, abyś zawiózł mnie do domu. Źle się czuję.
I tak o to zostałem zawieziony pod blok i poszedłem do mieszkania. Może i ze złym samopoczuciem kłamałem, ale musiałem pobyć sam. Chciałam wszystko przemyśleć.
- I po co to podpisywałeś, Jungguk? Teraz będzie mi bardziej na tobie zależało...

Baby? / taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz