16. Nowy czas.

164 17 2
                                    

Rok później...

Leniwie przeciągnęła swe ciało, rozpostarła ręce, wznosząc je do góry. Słoneczko skradało się gdzieś za zasłonami i zwiastowało przepiękny dzień. Miękka kołderka kusiła, aby pozostać jeszcze w łóżku, ale Vivien wiedziała, że pora już ruszyć tyłek. Czas nie zamierzał się zatrzymywać, aby dać jej choćby pięć minutek lenistwa. Otworzyła okno, aby rześki wiatr owiał jej nieprzytomne ciało. Wciągnęła głęboko powietrze. To będzie cudowny dzień - pomyślała.

Znalazła się w firmie, gdzie od razu skierowała się do swojego gabinetu. Tak, miała własne przedsiębiorstwo. Bonne route - firmę kurierską z najlepszymi notami w regionie. Znów była szefową, znów rządziła. Mogłoby się wydawać, a nawet tak sądzić, że nie pozbiera się po stracie Vent écologique i być może by tak było, gdyby nie rozmowa z ojcem.
Zrozumiała, że musi wziąć się w garść i udowodnić sobie, że może, może osiągnąć sukces.

Wyjechała z Nicei i błądziła tułając się po Francji. Mieszkała w hotelach i wymyślała nowy plan. Miała środki, ponieważ od lat odkładała sobie oszczędności. Również rodzice proponowali pomoc pieniężną, ale odmówiła. Sama zepchnęła się na zbocze góry i sama chciała się na nią wspiąć. Osiadła w Marsylii, gdzie kupiła mieszkanie i stworzyła swoje nowe "dziecko".

Gmach Bonne route znacznie różnił się od Vent écologique, które było niewielkie. Zarządzała dziewięcioma pracownikami i dwudziestoma kierowcami, którzy jeździli już prawie po całym kraju. A planowała zwiększyć ich grono. Wiele stacjonarnych firm chciało zawiązać z nią współpracę, dlatego nie narzekała. Dysponowała tym, czego prędzej nie miała. W końcu wiedziała, że znajduje się we właściwym miejscu i czasie. Przeszłość zostawiła za sobą, nie rozpaczała nad tym co było. Wyciągnęła lekcje i pnęła się do przodu, we właściwym, upragnionym kierunku.

- Agnes - przywołała swoją asystentkę. - Sprawdź mi ostatni bilans i wydrukuj tą umowę, którą ci wysłałam.

- Już się robi - odpowiedziała szatynka i zniknęła za drzwiami.

Agnes była dobrą pracownicą, ale nie równała się z Suzann, która nie tylko potrafiła ją zastąpić, ale być wspaniałą przyjaciółką. Miały ze sobą kontakt, ale nie można było zaprzeczyć, że poległ on pogorszeniu. Od czasu wyprowadzki, Vivien nie widziała Nicei, nie czuła potrzeby, aby tam wracać. Jeśli chodzi o znajomość z Nicolasem, to ona przepadła. Zapomniała o nim - tak było lepiej.

Wyszła z firmy i wsiadła do samochodu, zaparkowanego na parkingu. Zapięła pasy, włączyła silnik i spojrzała we wsteczne lusterko. Wycofała, uważnie skupiając się na lusterkach, gdy usłyszała niespodziewany trzask. Spojrzała w bok, gdzie niefortunnie zahaczyła o stojący obok samochód.

- Cholera!

Wyszła prędko i obejrzała swoje auto. Drobna rysa. Spojrzała na drugi wóz - srebrnego Astona Martina bodajże Vantage, miał lekkie wgniecenie na tylnym zderzaku. Kurde, ale ze mnie niedorajda - skarciła się.

- Co pani wyrabia!? - Podbiegł jakiś mężczyzna. - Jasny gwint! - Pochylił się, upadając zaraz na kolana. - Ślepa jesteś!? Kto ci prawo jazdy dał?

- To tylko lekkie wgniecenie, wyklepie się.

- Co? Chyba sobie żartujesz!? Wiesz ile to cudeńko kosztuje? Wyklepie się - powtórzył histerycznie przeczesując nerwowo swoje włosy. Wstał z kolan i spojrzał na Vivien. - Będzie cię to słono kosztować - zagroził.

- Nawet tego nie widać. Moja rysa już gorzej wygląda. - Wskazała. Zaśmiał się.

- Jak możesz porównywać to coś do mojego Astona?

Przekorny los ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz