28. Powroty.

173 16 6
                                    

Po rodzinnym obiedzie i pojawieniu się Babette, Simon razem z Annette skupili swoją całą uwagę właśnie na niej. Musieli sobie z nią poważnie porozmawiać, dlatego Viviene krzątała się w kuchni pod uważną obserwacją Le Bona.

- Muszę się zbierać. - Podszedł i złapał ją w talii.

- Już? - Odwróciła się. - Nicolas, nie przy rodzicach. - Odsunęła się od niego.

- Praca - powiedział krótko. - A ty mi obiecaj, że nie wpakujesz się w kolejne problemy.

- A jeśli tak... Uratujesz mnie?

- Nie martw się, razem z Babette tworzymy zgrany zespół. - Pocałował ją delikatnie w usta. - Jedź ze mną.

Zdziwiła się jego propozycją. Nie sądziła, że może jej to zaproponować. Ona sama nie myślała o nich, jako o poważnym związku, być może dlatego, że była z Lemairem.

- Przecież wiesz, że mam firmę.

- A kiedy jej nie będziesz mieć? - dał jej buziaka w policzek i podszedł do drzwi, odwracając się jeszcze. - Pożegnaj ode mnie rodziców i Babette, i tym razem, obiecuję że naprawdę zadzwonię.

Wyszedł, a z jego odejściem Vivien poczuła smutek i tęskonotę. Nie było go z minutę, a ona już tęskniła. Dlaczego?

- Nicolas już pojechał? - Podeszła siostra, która zdołała się uwolnić od bombardujących pytań rodziców.

- Niestety - westchnęła.

- Ja was nie rozumiem. Ciągnie was do siebie jak cholera, a wy za każdym razem się żegnacie i dupa. - Zaplotła dłonie na piersiach.

- Każdy z nas ma swoje życie.

- Jakby mi zależało, to bym zrobiła wszystko, aby być tylko z nim. Związek wymaga poświęceń.

Zależało jej? Wystarczająco, aby poczyniać jakieś kroki? Czy kochała go? Nie była pewna swych uczuć, ale jedno wiedziała - chciała być teraz przy nim. Wybiegła z mieszkania i wyskoczyła na chodnik, modląc się, że nie jest jeszcze za późno. Kurde, gdzie jest jego samochód? Spóźniłam się.

- Viviene? - usłyszała swoje imię. Odwróciła się mając go tuż za sobą.

- Nicolas! - ucieszyła się, że nie zdążył jeszcze odjechać. - Ja nie chcę znów czekać. Nie chcę tęsknić. Nie chcę widzieć cię znów za rok. Chcę być przy tobie - wypowiedziała szybko wszystko co leżało jej na sercu.

Uśmiechnął się na jej słowa, ukazując przy tym dołeczki. Uwielbiał tą kobietę i teraz był pewien, że jego uczucia są odwzajemnione. Wziął ją w ramiona i nie czekając ani chwili dłużej, namiętnie pocałował.

- Też chcę być z tobą - wyszeptał.

Po spakowaniu trochę rzeczy, pożegnaniu się z rodzicami, przekazaniu opieki nad mieszkaniem siostrze i rozmowie z Agnes, byli razem w drodze. Viviene wzięła wolne na czas nieokreślony i miała nadzieję, że będzie on jak najdłuższy. Ręka Nicolasa, wyłączając z tego zmianę biegów, przez cały czas spoczywała na udzie Vivien. Cieszył się, że zdecydowała się z nim jechać. Perspektywa ponownego rozstania była przygnębiająca. Chciał spędzać z nią czas, mieć przy sobie. Zasypiać i budzić się przy jej boku. Miał wrażenie, że jest kobietą jego życia.

Gdy dotarli w końcu na miejsce, po długiej i męczącej drodze, którą blondynka w większości przespała, wziął ją na ręce, i zaprowadził do łóżka.

- Nicolas - odezwała się śpiącym głosem. - Kochaj się ze mną.

- Jesteś zmęczona.

- Nicolasie, czy ty mi odmawiasz? - wygięła kusząco ciało.

Przekorny los ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz