21. Wspomnienia, które cieszą i smucą.

168 18 2
                                    

Kolejny dzień wydawał się już bardziej opanowany. Nowy pracownik - Cole dostał pierwsze zlecenie. Miejmy nadzieję, że się wykaże. Wczoraj Vivien nie widziała się z Bastienem, nie licząc oczywiście ranka. Nie dzwonił, nie pisał. Nie wiedziała gdzie się podziewa. Babette też wyjechała dwa dni temu i nie dawała oznak życia. Wróciła do Nicei. Podobno koleżanka miała dla niej świetną pracę. Ciekawe na czym ona polega. Stukała coś na komputerze, gdy niespodziewanie w gabinecie zjawił się Bastien.

- Jak zawsze zapracowana. Tęskniłaś? - Stanął w drzwiach z dziecięcym uśmiechem.

- Bastien! - wstała i rzuciła mu się w ramiona. - Czemu się nie odezwałeś?

- Byłem zapracowany. Miałem masę spotkań. - Przytulał ją do siebie. - A ty co robiłaś?

- Zatrudniłam nowego pracownika, ale na razie nie ma się jeszcze z czego cieszyć, bo jest niepewny, no i nadal potrzebuję jeszcze jednego.

- Na pewno znajdziesz. - Pogłaskał ją po plecach. - A teraz chcę ci powiedzieć, że poznasz moją matkę.

- Co? - zdziwiła się.

- Ma jutro urodziny i zamierzam zrobić jej niespodziankę i cię przedstawić.

- Ale jesteś tego pewien?

- Jak niczego innego. Przyjadę po ciebie po pracy. - Cmoknął ją w czoło i już więcej nie dekoncentrował jej w obowiązkach.

~~~ ~~~ ~~~

Aston Martin ruszył, rozpoczynając siedmio godzinną jazdę. Jak się okazało, nie miał rodzeństwa ani ojca. Zostawił ich, kiedy Bastien miał sześć lat. Mieszkał tylko z matką, która dołożyła wszelkich starań, aby niczego mu w życiu nie zabrakło.

Podróż się dłużyła. Ciągnęła godzinami. Ruszyli dość późno, przez co jechali w nocy, ale jemu to nie przeszkadzało. Lubił nocne jazdy. Mniej ruchu i więcej swobody. Mieli trzy postoje na stacjach paliwowych, gdzie zarazem kupowali lekkie przekąski i kawy. Na dwóch pierwszych Vivien biegła jeszcze do ubikacji, na trzecim słodko sobie spała, a Bastien nie miał serca jej budzić. Gdy dotarli na miejsce, był wczesny ranek. Poranna sobota, budziła się do życia.

- Jesteśmy. - Położył rękę na jej udzie, zgarniając jej uwagę.

- To tutaj? - rozejrzała się dookoła, widząc rząd kremowych domów z brązowymi, niskimi dachami.

- Witaj w moich skromnych progach.

- Nigdy nie miałeś problemu z dotarciem do domu? Wszystkie wyglądają tak samo. Ja za każdym razem pewnie bym wbijała do sąsiadów.

- To dlatego, że jesteś tu pierwszy raz. Gdy się tu mieszka, odróżnia się najmniejsze detale. Chociaż... - Uśmiechnął się ukazując rząd uzębienia. - Raz przesadziłem odrobinę z alkoholem i znając na pamięć układ pomieszczeń, położyłem się w sypialni u sąsiadki i nie chciałem z niej wyjść.

- Naprawdę? Jak zareagowała?

- Krzyczała jak opętana, bo myślała że jestem jakimś porywaczem czy gwałcicielem. Przedzwoniła do mojej mamy, aby po mnie przyszła. - Pokręcił z uśmiechem głową na to wspomnienie. - Chyba nie muszę wspominać, że na drugi dzień miałem nieźle nagadane?

- Chciałabym to zobaczyć. Tą minę kobiety. - Roześmiała się. - Nawet sobie nie wyobrażam jak musiałeś ją nastraszyć.

Przekorny los ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz