31. Ciężkie serce.

216 18 5
                                    

Najpierw udała się do salonu, aby zakupić telefon. Na nowo będzie musiała zapełnić go kontaktami i zdjęciami. W głowie utworzył się obraz jak ktoś właśnie przegląda jej prywatne zdjęcia. Dobrze, że nie posiadała żadnych nudesów. Zgłosiła policji kradzież, ale zbytnio nie liczyła, że cokolwiek odzyska. Była to tylko kradzież, którą brodaty mundurowy odnotował i z niesmacznym uśmiechem zapewnił, że zrobią wszystko co w ich mocy, aby odszukać złodzieja. Ta-a. Zapewne.

Mając w dłoni nowy telefon z zapisanym numerem Babette, rodziców i sekretarki - tylko te znała na pamięć, zaczęła werbować internetowe strony z ogłoszeniami w poszukiwaniu ciekawego auta. Nie zamierzała kupować nowiusienkiego ze salonu i jeszcze przepłacać. Stać było ją na to, ale gdzie tu sens?

Nowym autkiem - używanym, ale dla niej nowym, zaparkowała pod firmą i udała się bezpośrednio do biura, prosząc przednio Agnes o szczegółowy raport z ostatnich dni. Miała sporo zaległości, przedwczorajszy wyjazd i wcześniejszy urlop zostawił za sobą niemało niedokończonych spraw. Rozsiadła się wygodnie w fotelu, gdy do uszu dobiegły podwyższone głosy. Do biura wpadł zdeterminowany Nicolas i rozłoszczona Agnes.

- Musimy porozmawiać - odezwał się męski głos.

- Proszę stąd wyjść! Szefowo, wszedł tutaj bez mojego pozwolenia - tłumaczyła się, jakby bojąc się o konsekwencje wpuszczenia nieproszonego gościa, o którym informowała ją Vivien.

- Zostaw nas samym, Agnes - powiedziała wypuszczając powietrze z płuc, wolała mieć już za sobą tą nieuniknioną rozmowę.

Sekretarka wyszła, krzywo mierząc do Le Bona.

- Po co przyjechałeś? - zapytała stanowczo, obiecała sobie, że będzie silna.

- Chciałem cię przeprosić. To... to nie powinno się wydarzyć. Ja...

- Gdzieś mam twoje przeprosiny.

- Viv. - Podszedł do jej biurka. - Nawet nie wiesz jak żałuję. Gdybym tylko mógł, cofnąłbym czas i nie schlał się jak ostatni menel. Nie chciałem cię skrzywdzić. Ja nie byłem sobą, to nie byłem ja.

- Skończyłeś? - zapytała zachowując profesjonalizm. - Nie mam zamiaru się z tobą spotykać i jeśli myślisz, że przyszedłeś tutaj sądząc, że ci wybaczę, to się grubo mylisz.

- Vivien... - Usiłował złapać jej dłoń. - Ja nie chciałem. To nic dla mnie nie znaczyło.

- Ale dla mnie tak! - podniosła głos nie wytrzymując dłużej. - Jesteś zwykłym fiutem!

- Viv, proszę. - Przybrał błagalny ton wypełniony proszącym, jak i przepraszającym wzrokiem.

Chciała go ominąć, aby otworzyć mu drzwi i bezceremonialnie wskazać wyjście, lecz w ostatniej chwili została złapała za nadgarstek i przyciśnięta do torsu.

-  Puść mnie! - krzyknęła wzburzona.

- Kocham cię.

- Ja pierdolę! Nie słyszałam bardziej absurdalnego słowa - zaśmiała się wybita z równowagi jego absurdalnym wyznaniem.

- Mówię prawdę. Kocham cię, Vivien. - Spojrzał jej głęboko w oczy, aby mogła wyczytać z nich prawdę.

- A ja mam to w dupie! - Wyrwała się z jego uścisku i podchodząc nadzwyczaj szybkim krokiem do ściany, otworzyła mu drzwi. - Wynocha!

Gdy Nicolas opuścił jej gabinet, Vivien czuła jak bardzo jest roztrzęsiona. Kocha mnie - powiedział to od serca, czy tylko ratował swoją palącą się dupę? Chciałaby w nie wierzyć. Chciałaby, aby jego uczucia były szczere i prawdziwe, ale czy to możliwe? Czy jakby kochał tak naprawdę, zabawiałby się z inną? No właśnie. Zdradził ją, a alkohol nie jest żadnym wytłumaczeniem. Człowiek, który popełnił zbrodnię zacząłby tłumaczyć się, że się upił i nie był sobą, i to uniewinniłoby jego czyny?

Przekorny los ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz