26. Przeszłość przeradza się w teraźniejszość.

173 16 4
                                    

Babette wpatrywała się w niego niezrozumiale. Co? Jakiego mordercy? O czym on mówi? O co chodzi? Dlaczego ona o niczym nie wie?  Musiał jej powiedzieć, musiała wiedzieć, nie miał teraz wyjścia, jeśli coś groziło jej siostrze... Wpatrywała się w niego z oczekiwaniem na wyjaśnienia i rozjaśnienie słów, które przed chwilą wypowiedział. Nicolas przetarł czoło, zmierzchwił włosy. Z wielką ciężkością usiadł na kanapie i otworzył swe rany.

- Miałem starszą siostrę, która zakochała się właśnie w Bastienie Lemaire.

- Jak to miałeś? - zapytała zatrwożona, wygodniej usytuowując się na siedzisku. Z każdym jego słowem stawała się jeszcze ciekawsza.

- Zginęła z jego rąk, choć wszędzie widnieje, że to był wypadek. Nigdy nie udowodniono, że on za tym stał. Nie znaleźli żadnych dowodów - wyznał strapiony.

- Ale jak to? Jak to się stało?

- Wpadli na siebie przypadkiem, zaczęli się spotykać. Noelle zakochała się w nim. Przez cały czas opowiadała mi jak jest szczęśliwa. Byłem święcie przekonany, że nie mogła trafić lepiej. Bastien naprawdę był dobry dla niej... do pewnego momentu. - Schował głowę w rękach. - Pamiętam jak do mnie przyszła i skarżyła się, że jest o nią chorobliwie zazdrosny. Pomyślałem sobie wtedy, że to normalne. Jak mężczyźnie zależy, to nie chce, aby ktoś inny kręci się wokół jego kobiety. Ale on nie był zazdrosny. - Spojrzał na Babette. - On był obsesyjnie zazdrosny. Kiedy co chwilę oskarżał ją o zdradę, doradziłem jej, aby go zostawiła, ale w tamtym dniu wyznała, że jest w ciąży i wierzyła, że Lemaire się zmieni. Kochała go. - Wstał nie wytrzymując dłużej siedzieć w jednym miejscu. To wszystko było dla niego za bolesne. Każde słowo, każda myśl, sprowadzała go do niej, do jej spojrzenia, ciepłego uśmiechu, do kochanej siostry, której teraz było mu tak bardzo brak.

- Jesteś pewien, że ją zabił? Przecież...

- Noelle powiedziała, że on nie chce tego dziecka, że na pewno nie jest jego. Kazał jej usunąć. Chciała od niego odejść. Pamiętam jak zadzwoniła do mnie, czy mogłaby się u mnie zatrzymać. Nie zdążyłem po nią przyjechać. - Stanął przy oknie, martwo wpatrując się w światła latarni. - Znalazłem ją martwą. Zrzucił ją ze schodów - powiedział ze łzami w oczach. - Nie udało jej się uratować... ani dziecka.

- O Boże - wyszeptała, przykładając dłonie do ust. - Sądzisz, że może coś zrobić Vivien?

Odwrócił się do niej.

- Ma obsesję. Jest zdolny do wszystkiego. A ja nie pozwolę by coś jej zrobił. Raz zawiodłem... - Nabrał ogrom powietrza w płuca. Vivien, wszystko będzie dobrze, trzymaj się. - Wiesz gdzie mieszka?

- Wiem. - Energicznie wstała z kanapy, zgarnęła telefon, torebkę, założyła ciepłą bluzę i zbiegła na dół, nawet nie czekając na mężczyznę.

~~~  ~~~  ~~~

Nicolas zaparkował pod wysokim blokiem. Wysiadł z wozu, wpatrując się w ciemne okna, które wskazała mu Babette. Stanęli przy drzwiach wejściowych, które można było otworzyć, tylko za pomocą odpowiedniego kodu lub przez bezpośrednie wpuszczenie do środka.  Był tylko domofon, a nie mogli przecież zadzwonić. To byłoby bezsensu.

- I co teraz zrobimy? - zapytała Babette mocniej ciągnąc rękawy bluzy. Wieczór wcale nie był taki zimny, ale ona trzęsła się jakby stała na siarczystym mrozie.

- Nie wiem - wyznał szczerze.

Niespodziewanie drzwi się otworzyły. Wychodziła z nich starsza pani z pieskiem na smyczy. Nicolas z grzeczności przytrzymał je i gdy kobieta zniknęła za krzewiastym ogrodzeniem, wśliznął się do środka, ciągnąc za sobą młodą Daquin. W środku znajdowała się winda, ale nie zwrócili na nią uwagi, kierując się bezpośrednio na schody.

Przekorny los ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz