25. Zazdrość.

178 16 2
                                    

Viviene podążała do restauracji, gdzie umówiła się z Bastienem. Nie była nazbyt chętna, zważając co robiła niespełna godzinę temu. Nicolas musiał wrócić do Nicei. Obiecał, że zadzwoni, jak tylko będzie na miejscu. Nie żałowała tego. Cieszyła się, że otworzyła się na niego - w przenośni jak i dosłownie.

Spoglądając za szybę jadłodajni zastanawiała się, czy siedzący tam mężczyzna był dobrym wyborem. Tak, owszem był wspaniały. Miała szczęście, że na niego trafiła, ale z pojawieniem się Nicolasa, odbierała wrażenie, że oszukuje nie tylko Bastiena, ale i samą siebie.

- Nie smakuje ci? - zapytał przeżuwając mięso.

- Jakoś nie jestem głodna. - Grzebała sztućcami niczym małe dziecko.

- Mógłbym już dzisiaj przenieść część swoich rzeczy. Następną przywiózł bym jakoś w weekend.

- Bastien. Dla mnie jest jeszcze za szybko. Już ci to mówiłam. - Popiła białego, wytrawnego wina.

- Jak za szybko? Nasz związek idzie w dobrym kierunku, na co chcesz czekać? Dla mnie byłoby wygodniej i dla ciebie.

- Nie chcę być przytłoczona, nie czuję się...

- Ja cię przytłaczam!? - podniósł głos.

- Ciszej - upomniała go. - Nie o to mi chodziło. - Popatrzyła w talerz. - Dajmy sobie jeszcze czas, dobrze?

Vivien zaparkowała przed mieszkaniem. Po lunchu z mężczyzną była nieco zdenerwowana i nieswoja. Nie wiedziała czego chce, co ma zrobić, jak postąpić. Wysiadła z wozu i wzięła torebkę.

- Przepraszam - zaczepił ją brodaty mężczyzna. - Wie może pani, jak dotrę na dworzec? Nie jestem stąd i nie orientuje się w terenie.

- Jasne. - Podeszła bliżej. - Na skrzyżowaniu w prawo i jednokierunkową w lewo. Dotrze pan do ronda i wybierze trzeci zjazd. Następnie przez cały czas prosto, aż do świateł i...

- Poczeka pani, pogubiłem się - zmieszał się zbyt wielką ilością przekazu.

- To może wpiszę panu w mapę - zasugerowała. - Myślę, że tak będzie łatwiej.

- O, dobry pomysł. - Podał jej telefon.
Vivien wpisała adres i wyszukała trasę.

- Proszę. - Wręczyła smartfona.

- Bardzo pani dziękuję. Miłego dnia. - Skłonił się niczym dżentelmen.

Uśmiechnęła się życząc tego samego. Mężczyzna odszedł. Poprawiła torebkę i zmierzając iść naprzód, poczuła silny uścisk na ramieniu, który niespodziewanie ją pociągnął, i odwrócił do siebie.

- Kto to był? Zdradzasz mnie z nim? - natarł agresywnie.

- Co? Zwariowałeś? Co ty tu w ogóle robisz? Mówiłeś, że masz sprawy do załatwienia.

- Tak, ale najpierw chciałem wpaść do ciebie, bo o czymś zapomniałem i co? Nakryłem cię! Jak śmiesz mnie zdradzać! - wykrzyczał prosto w jej twarz.

- Uspokój się! - również krzyknęła. - Nie znam go. Pytał się o drogę. Co w ciebie wstąpiło?

- Nie kłam! Dokładnie widziałem jak na niego patrzyłaś. - Złapał ją za szyję i ścisnął. - Jesteś moja, nie rozumiesz?

- Bastien! - chciała go odepchnąć, ale on uściśnił nacisk. - Co ty wyprawiasz?

Widziała jego szare oczy, w których zobaczyła swoje odbicie i ogromną, przerażającą otchłań. Przestraszyła się jej. Z trudnością przełknęła ślinę, czując ból. Chcąc się przed nim bronić, uderzyła go w twarz.

Przekorny los ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz