Rozdział XII

161 13 4
                                    

Lance zatrzymał się przed drzwiami i zawahał się chwilę zanim zapukał.
Wziął kilka głębokich oddechów i wreszcie stuknął kilka razy. Ze środka odezwał się miły, kobiecy głos, który oznajmił, że może śmiało wejść.

- Dobry wieczór, przepraszam, że przeszkadzam, ale... - zaczął Latynos, wchodząc do środka. Rzucił okiem na najbliższe łóżka i ich lokatorów, ale nigdzie nie widział swojego przyjaciela.

- Oh, Lance, witaj. Co się stało? - zapytała Romelle, odwracając się na krześle.

- Tak właściwie to chciałem kogoś odwiedzić,ale widzę, że chyba go nie ma...

- Szukasz Keith'a?

- Um...tak? Czy to aż takie oczywiste?

- Cóż, za każdym razem jak jeden z was tutaj był, to drugi się zaraz pojawiał, więc tak, to dosyć oczywiste.

- Oh.

- Keith wyszedł, ale szczerze mówiąc nie mam pojęcia gdzie mógł się udać. Ostatnio nieźle się pokłócił z Shiro, więc może jest u niego.

- Hm, okej, dziękuję. Poszukam go.

Latynos wyszedł z budynku.

Kłótnia z Shiro? A to ciekawe. Lance nie chciał być wścibski, ale bardzo zaciekawiła go ta sprawa.

Udał się w stronę gabinetu mężczyzny. Na szczęście w środku jeszcze paliło się światło, dlatego bez dłuższego zastanowienia, chłopak zapukał do drzwi.

- Tak?

- Dobry wieczór panie Shiro. - przywitał się Lance, wchodząc do pomieszczenia.

- Wystarczy Shiro, Lance.

- W porządku, Shiro. - powiedział chłopak, ale zaraz się skrzywił. - To bardzo dziwnie brzmi, jesteś ode mnie starszy.

Mężczyzna posłał mu zmęczone spojrzenie i pokręcił głową.

- Nie musisz mi o tym przypominać. W każdym razie, co cię do mnie sprowadza? - zapytał Shiro, wskazując na krzesło przy jego biurku.

- A tak. - Lance usiadł na wskazanym krześle. - Otóż, być może pokłóciłem się z Keith'em...

- Czemu mnie to nie dziwi...

- Tylko tym razem całkiem poważnie. Trochę na siebie pokrzyczeliśmy, zostawiłem go na jeden dzień, a on już sobie zrobił krzywdę. No i myślałem trochę nad tym wszystkim i ... no, chciałem go odwiedzić i wyjaśnić sytuację, ale nie było go u medyka, więc przyszedłem tutaj.

- Hm, okej. Jak widzisz, nie ma go tutaj.

- Taak, zdążyłem to zauważyć. Więc może nie będę przeszkadzać i pójdę dalej... - Latynos zaczął już wstawać z krzesła.

- Tak właściwie miałem do ciebie sprawę, Lance.

- Tak? - natychmiast usiadł z powrotem.

- Skoro nie widziałeś się z Keith'em od czasu "wypadku", to nie masz pojęcia co się dzieje.

- No nie...

Shiro westchnął i wstał z fotela.

- Normalnie bym tego nie robił, ale jako że sytuacja nieco wymknęła się z pod kontroli, potrzebuję każdej pomocy jaką mogę znaleźć.

- Okej? O co chodzi?

- Mamy do czynienia z niebezpiecznym wrogiem. Ci Nuntius, o których mnie pytaliście, wrócili. Keith zmierzył się z dwojgiem z nich sam na sam i dlatego jest ranny.

Penetranci| KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz