Rozdział XVII

176 13 2
                                    

Z samego rana mieli się stawić przed gabinetem Shiro wraz ze swoimi rzeczami. A potem tylko... no właśnie, co potem?
Zerknął w stronę miejsca spotkania. Nawet nie musiał się zastanawiać, kto już tam stał. Przyspieszył kroku, uświadamiając sobie, że się spóźnił. Ale trudno określić co dokładnie odznacza "rano", prawda? 

- Spóźniłeś się. - przywitał go Keith, podnosząc swój plecak z ziemi.

- Wiem, przepraszam. - rzucił tylko Latynos i ziewnął. Nie była to jedna z najlepszych nocy.

Koreańczyk popatrzył na niego i zmarszczył czoło. 

- Też nie mogłeś spać? 

Chłopak spojrzał na niego zdziwiony, ale pokiwał tylko głową i ponownie ziewnął. Zanim którykolwiek zdążył powiedzieć coś jeszcze, otworzyły się drzwi.

- O, jesteście już. - powiedział Shiro, po czym podszedł do nastolatków. - Chciałem się tylko upewnić, że wszystko w porządku. 

Sprawdził czy mają odpowiednie wyposażenie, plecaki, ubrania.

- Wygląda na to, że wszystko gotowe. - stwierdził i zerknął na nich jeszcze raz. - Więc... powodzenia.  Wracajcie cali. 

Na pożegnanie Shiro przytulił Keith'a. Nie wiedzieć czemu Latynos spodziewał się, że przyjaciel odrzuci czułość, ale ten odwzajemnił uścisk, trzymając go jak najdłużej. Czyżby było coś ciepłego w tym chłodnym sercu?

Mężczyzna również objął Latynosa, co było miłą niespodzianką.
- Pamiętaj o naszej rozmowie. - szepnął mężczyzna, po czym spojrzał chłopakowi w oczy.
Przeszedł go dreszcz. 

Oczywiście, że nie zapomniał o ich rozmowie, obietnicy i takie tam, tylko po prostu...nie docierało to do niego jeszcze.

Shiro poklepał go po ramieniu, a on pokiwał głową. 

Jednak obietnica to obietnica.

- No dobrze, wyruszajcie. Będziemy w kontakcie. 

Nastolatkowie skinęli głowami, a gdy Shiro wrócił do siebie, ruszyli w stronę tunelu. 

***

Powaga chwili nie uderzyła do niego do chwili, kiedy znajdowali się centralnie przed wejściem.
To tutaj niedawno temu zobaczyli tych podejrzanych mężczyzn. A teraz...
Minęła dobra chwila, ale żaden z nich się nie ruszył.

- Um, czy nie powinniśmy? - zaczął Latynos, pokazując na wejście.

- Tak, tak. Tylko...

- Jeżeli się boisz, to mogę ja to zrobić. Nie ma problemu.

- Nie boję się. - prychnął Koreańczyk i pociągnął za kraty, które powoli się otworzyły.

Chłopak uniósł brew i pokręcił głową.

- Widzisz? - rzucił tylko zanim wszedł do środka tunelu.

Lance zawahał się.
Coś mu świtało w pamięci, coś a propo tego miejsca. Tylko nie wiedział co.

- Keith, pamiętasz może...

Zanim dokończył rozległ się huk.

- Aaa to o to chodziło! Przecież zamurowali to wejście!

- Co ty nie powiesz. - odpowiedział Keith, wychodząc z zniesmaczoną miną.

- No cóż. Pozostaje nam wspinaczka i las.

- Mhmm. - mruknął przyjaciel masując głowę.

Lance ruszył pierwszy, wspinając się na górę. Po kilku chwilach doszedł do niego jego towarzysz, nadal mając skwaszoną minę.

Penetranci| KlanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz