15.

295 16 13
                                    

Obudziłam się i spojrzałam na zegarek.

7.42

Zasnęłam nawet nie wiem w którym momencie. Wstałam i odarzu ubrałam na siebie bielizne i ogromną bluzę. W łazience przemyłam twarz wodą i spojrzałam w lustro. Wybuchłam nie kontrolowanym płaczem. Czemu?Nie mam pojęcia. Jakoś tak się stało. Spojrzałam jeszcze raz na siebie. Dokładniej w moje oczy. Były całe czerwone jak po niezłym ćpaniu. Miałam policzki i nos czerwone.

Zawsze tak mam jak płaczę tak mocno. Stałam 15 minut jak wryta,patrząc się na swoje odbicie w lustrze. Nie wiem co spowodowało ten płacz. Nie mam pojęcia co się ze mną w tamtym momencie stało.

Po kilkudziesięciu minutach zaczęłam się uspokająć. Już po chwili przestały mi lecieć łzy. Znowu opłukałam twarz wodą ale tym razem jej nie wytarłam a poczekałam do momentu aż ścieknie i wsiąknie w moją skórę.

Mam ochotę na długi gorący prysznic i mam zamiar to zrealizować za chwilkę. Wróciłam do pokoju gdzie podłączyłam telefon i wzięłam ubranie. Krótkie,dresowe spodenki i duży t-shirt. Potem się przebiorę w to w czym będę jechać.

Weszłam do kabiny i włączyłam najgorętszą wodę jaką się dało. Poprostu stałam polewając się gorącą wodą. Zaczęłam podśpiewywać piosenkę "Chosen". Nie mogę głośno śpiewać(co bym z chęcią zrobiła),bo osoby obok w pokojach usłyszą wszystko.

Spojrzałam się w lustro. Znowu zaczyna się. Zaczynają się płakania z byle jakich powodów. Poczułam łzy,mieszające się z kropelkami wody na moich policzkach.

Wzięłam maszynkę do golenia,z zamiarem ogólenia nóg. Nie wyszło. Przejechałam sobie maszynką po pośladku na suchej skórze tworząc przy tym dosyć spore rany. Podobało mi się to i poczułam się lepiej.

Spojrzałam na to miejsce. Lała się krew z każdej kreski. Opłukałam rany i nogi po których spływała krew wodą i dokończyłam się myć. Ogoliłam nogi ale tym razem nie kalecząc się.

Wyszłam z przysznica po czym się wytarłam i ubrałam w to co sobie wcześniej przygotowałam. Wzięłam szczotkę oraz suszarkę i usiadłam na łózku. Psiknęłam włosy odrzywką i zaczęłam rozczesywać moje kudły.

Trochę mi to zajęło bo były tak poplątane że masakra. Poplątane jak moje życie. Wysuszyłam je,sprzątnęłam cały pokój i dopakowałam ostatnie rzeczy do walizki.

Ubrałam bluzę,wzięłam telefon papierosy i wyszłam z hotelu na długi spacer. Potrzebuje pomyśleć. Wróciłam do hotelu o 16.40. Przebrałam się w ubrania na lot,spakowałam ostatnie rzeczy do torebki i czekałam na Krisa.

Dostałam sms od niego,że już jest pod hotelem i mam wychodzić. Włożyłam ważne rzeczy do sejfu,wzięłam walizkę,zarzuciłam na ramię torbę i wyszłam,zamykając uprzednio pokój. Wyszłam z hotelu i udałam się w stronę auta chłopaka. Usiadłam z przodu a walizke Kris wsadził do bagażnika. Pocałowałam chłopaka w policzek i odjechaliśmy.

Po chwili byliśmy na lotnisku. Oddaliśmy bagaże,przeszliśmy odprawę itd. Zostało najgorsze-CZEKANIE. Mamy samolot za 40 minut. Niby nie dużo ale jednak trzeba poczekać.

Nie było krzeseł aby usiąść a cholernie bolały mnie nogi więc Kris mnie nosił. Kochane nie powiem. Jakiś pan wstał z krzesła i poszedł gdzieś więc szybko chłopak usiadł na tym krześle a ja mu na kolanach.

W tym czasie uświadomiłam sobie,że jeszcze bardziej się w nim zakochałam. Miałaś tego nie zrobić i co?I dupa...

Nigdy w sumie nie mówiłam czemu nie chce się zakochać. Otóż jak miałam 14 lat zakochałam się w takim chłopaku z mojej szkoły. Sporo starszy typ bo miał wtedy 17 lat. Byłam tak zakochana rok i w momencie kiedy byłam na włosku stwierdziłam,że wyznam mu miłość.

Jak odrzuci to się zabije jak nie to się nie zabije. Tak jak widać-nie odrzucił. Byliśmy szczęśliwi razem pół roku do momentu aż zaczął mnie namawiać do tego abym straciła z nim dziewictwo.

Nie chciałam tak wcześnie ale nie miałam wyboru i chłopak mnie gwałcił. Działo się tak przez kilka miesięcy. Ile dokładnie to nie wiem ale tak ok.3. Mieszkałam z nim i nie wychodziłam prawie z domu. Pewnego dnia jak zwykle wstałam. Spałam z chłopakiem ale tym razem jak go nie zobaczyłam w łózku.

Zeszłam na dół i szukałam go po całym domu. Zadzwoniłam do niego i nie odebrał. Nie było też jego samochodu. Drzwi na taras zostawił otwarte i stwierdziłam,że to jakiś znak od życia by uciec od niego. Wzięłam kilka najpotrzebniejszych moich rzeczy i wyszłam.

Chciałam obejść dom i wyjść przez furtkę lecz wtedy chłopak podjechał. Uciekałam znów na tył domu tak aby mnie nie zauważył. Schowałam się za domek na drewno do kominka. Chłopak wszedł do domu i zaczął krzyczeć moje imię więc pewnie mnie szuka. W pewnym momencie usłyszałam ogromny,przerażający krzyk. Chłopak tak krzyknął.

Wiem,że jest na górze więc szybko pobiegłam na przód domu i wyszłam za posesję. Uciekałam do mojej kamienicy co jakiś czas patrząc za siebie. Weszłam do mieszkania a tam oczywiście moji najebani rodzice nawet nie zapytali się gdzie byłam przez tyle czasu. Tak nie powiedziałam im że się wyprowadzam bo i tak by to mieli w dupie.

Z tego co wiem chłopak 2 dni później popełnij samobójstwo. Byłam jednocześnie cholernie smutna ale i jednocześnie cholernie szczęśliwa...

Jak wam mijają wakacje?Wyjeżdżacie gdzieś lub byliście?

?Where Is My Happy End¿/MåneskinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz