Rozdział 1

93 4 2
                                    

Wysoki brunet szedł w stronę swojej posiadłości. Był cenionym biznesmenem, który potrafił wszystko, a raczej prawie. Była jedna rzecz, której nie potrafił...
Kochać.

Tak naprawdę od zawsze miał z tym problem. Rodzina w której się wychował była zimna, bez uczuć oraz jakichkolwiek oznak miłości. Jako jedyny w rodzinie okazywał dobro. Miał złote serce, ale z wiekiem poprzez brak uwagi rodziców, zaczął zamykać się w sobie, a następnie odpychać od siebie jakichkolwiek ludzi, którzy mogli by naruszyć jego mur, który tworzył przez te wszystkie lata.

Bał się? Tchórzył przez te wszystkie dni? A może raczej to całkiem coś innego...
Sam nie rozumiał. Nie przeszkadzało mu to. W pewnym momencie życia zawarł ze sobą zasadę.
,, Nie pozwól nikomu zbliżyć się do siebie zbyt blisko ,,

Trzymał się tego twardo. Wiedział, że tak będzie lepiej.

Ale życie bez miłości może być uciążliwe, gdy z latami daje siwe znaki samotność.

Min Yoongi jednak był silny, a raczej takim chciał być.

- Następny! - trwały właśnie poszukiwania na jego asystenta. Pracy było z każdym dniem coraz więcej, a par rąk mniej.

Do środka wszedł ostatni kandydat. Mężczyzna o różowych włosach. Uśmiechnął się czule lekko kłaniając.

- Dzień dobry - przywitał się na co Yoongi również wstał kłaniając.

- Park Jimin? - spytał patrząc na kartę

- zgadza się - potwierdził szybkimi ruchami głowy.

- Opowiedz coś o sobie - westchnął poprawiając się na swoim czarnym fotelu.

- Jestem Jimin, mam 25 lat, interesuje się tańcem, ale mam również wiele innych ukrytych talentów. Jestem sprytny, punktualny oraz odpowiedzialny

- dlaczego uważasz, że podołasz jako mój asystent? - uniósł brew do góry - praca asystenta jest bardzo ciężka, przynajmniej u mnie. Nie ma taryf ulgowych, nawet dla nowych. - Wstał od biurka idąc do okna - jesteś pewny że byś podołał? Potrzebuję kogoś, kto będzie swoje prywatne życie odkładał na bok, kiedy będzie pierwszy sygnał telefonu w dniu wolnym byś przyjechał do pracy, bo jest zbyt dużo obowiązków - dokończył nawet na niego nie patrząc.

- Podołam! - wstał mówiąc szczerze  - będę pokładał każdą energię w to, będę najlepszy, będę prawą ręką szefa w każdej dziedzinie - oferował szybko

- będziesz gotów przyjechać tu nawet o 23, gdy zadzwonię? - ten lekko otworzył usta - będziesz gotowy, aby oddać cały swój czas na jeden projekt? Jesteś gotów, by żyć dla firmy?

- t-tak - rzekł

- zawahałeś się - wzdychnął chowajac twarz w swoich dużych dłoniach - ale i tak byłeś lepszy w rozmowie niż wszyscy tu dziś przed tobą - spojrzał w jego oczy - dam ci tą pracę

- naprawdę? - pisnął szczęśliwy - tak! Tak, tak, tak - zaczął skakać

- spokojnie - poprosił zmęczony - idź do domu odpocząć, widzę cię tu jutro punktualnie o siódmej rano

- tak! - przyłożył do czoła palce niczym w wojsku, oraz wyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha.

Po wyjściu różowowłosego Yoongi spojrzał na lecące po szybie krople deszczu. Uwielbiał deszcz. Płakał tylko w deszczu, czuł wtedy, że nie jest sam z lecącymi łzami.

Zebrał swoje rzeczy, a następnie ruszył w stronę wyjścia. Taka pogoda miała jednak te swoje minusy. Uniósł wzrok w górę krzywiąc się. Założył nad głową teczkę, biegnąc następnie do auta najszybciej jak potrafił. Westchnął głośno odkładając na tył swoje rzeczy, a potem ruszył w stronę domu. No właśnie. Gdy odpalał auto by odjechać, przypominał sobie, że wraca tak naprawdę do miejsca, gdzie i tak zastanie samotność. Ta sama rutyna. Wstać, praca i spanie, między czasie obiad, który i tak zjada sporadycznie, oraz litry kawy od której jest uzależniony. Odpalił silnik ruszając przed siebie.

Jadąc do domu zauważył siedzącego na przystanku Jimina. Pocierał swoje ramiona od zimna wypatrując autobus. Yoongi mu się przyglądał, sam nie rozumiał dlaczego nawet. Chciał poprostu przejechać i dotrzeć do domu l, w którym ukryje się przed całym światem.

- Ajchś - syknął pod nosem zjeżdżając na bok. Tylko on siedział w tą pogodę czekając. Powoli opuścił szybę nie fatygując się nawet aby spojrzeć na chłopaka.
- Wsiadaj - rzekł oschle na co Jimin schylił się by ujrzeć rozmówcę

- spokojnie, mogę pocze... - ten mu jednak nie dał dokończyć

- powiedziałem wsiadaj, leje deszcz co pewnie poskutkuje opóźnieniem, znaj moją łaskę i wsiadaj - westchnął podirytowany. Skoro jest taki dobry, to przecież powinien skorzystać, prawda?

- no dobrze - zdecydował wsiadając po chwili do czarnego mercedesa.
- Adres - odezwał się czarnowłosy

- hę? - odwrócił na niego wzrok zamyślony Jimin

- adres - powtórzył - skąd mam wiedzieć gdzie mieszkasz?

- aaa, no tak - podrapał się nerwowo po karku, a następnie podał mu lokalizację.

- Dziękuję - dodał pośpiesznie chłopak wychodząc z auta swojego nowego szefa.

- Pamiętaj! - Krzyknął, zanim ten znikł mu z pola widzenia - jutro, punkt siódma - mruknął ciszej, a następnie odjechał z miejsca.

Jimin mieszkał od niego praktycznie dwie dzielnice dalej. Nie dziwiło go to, że nie znał nikogo z okolic. Nie wychodził z domu praktycznie nigdy poza pracą, lub sklepem, ale i tam rzadko chodził, przeważnie jadł lunch w pracy z bufetu, a kawę nadpijał z ekspresu. Integracja ze sąsiadami była dla niego wyzwaniem. Nie raz słyszał pogłoski na swój temat, niekiedy nawet absurdalne lub aż tak żałosne, że śmiał się w głębi serca.

Otworzył powoli drzwi od mieszkania. Kładł powolne kroki w głąb, zamykając przy tym drzwi na spust.
Usiadł wygodnie na kanapie patrząc w ścianę przed sobą.

- Czasami mam wrażenie, że to ja bardziej wyczekuje koniec moich dni, niż śmierć - mruknął pod nosem, a następnie wstał idąc się przebrać w wygodny dres.

ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz