Rozdział 10

18 2 0
                                    

      Po obudzeniu Min czuł się znacznie lepiej. Katar ustąpił, ból tak samo, zostało lekkie osłabienie. Wstał jako pierwszy. Wziął prysznic. Myjąc się, rozmyślał o tym, że zaczął przy Jiminie czuć się bezpiecznie. Prychnął jednak pod nosem, przypominając sobie, że niby to on ma charakter uległego.
Musiał pokazać, że ma władzę. W każdy dziedzinie.

Rozległo się pukanie do drzwi.

- Czego! - warknął głośno czekając, aż ten wypowie się

- jak się czujesz? Dajesz radę? - wyczuł troskę w głosie Jimina

- ta, nie jestem niepełnosprawny przecież - spłukał dokładnie ciało, a następnie wyszedł z kabiny

- zrobię śniadanie! Chodź na dół jak skończysz! - tyle go słyszał. Spojrzał w lustro. Wyglądał naprawdę dobrze. Wyspał się pierwszy raz od dawna. Mały uśmiech wkradł się na jego usta ilustrując swoją piękną, bladą cerę.

     Wyszedł ubrany w dresy młodszego. Zawiesił przez kark ręcznik schodząc na dół. Zobaczył tam pichcącego w kuchni różowo włosego. Dwa talerze jak i kubki z parującym napojem leżały na stole czekając na wypicie. Nie potrafił spuścić jednak wzroku od młodszego. Wydawał się taki słodki będąc przy garach.

- Co ja myślę w ogóle - szepnął pod nosem otrząsając się, oraz zasiadając przy stole.

- O, Yoongi, jesteś - uśmiechnął się Park niosąc dwie miseczki ryżu w rękach. Po chwili przyniósł również sajgonki z sosem słodko kwaśnym.

   Jedli w ciszy. Jimin czasem spojrzał w stronę jedzącego starszego, ale jednak milczał zachowując wszelkie pytania zdrowotne w sobie.

- Było dobre - rzekł odkładając puste naczynia.

A może by tak teraz wykorzystać chwilę?

- Yoongi - rzekł Jimin grzebiąc pałeczkami w ryżu

- hm - mruknął biorąc w ręce swój telefon

- no bo jest impreza u mojego znajomego - zaczął niepewnie

- i co ja mam z tym wspólnego?

- nooo, myślałem, żebyś poszedł zemną...

     Wzrok mężczyzny niebezpiecznie szybko powędrował na chłopaka. Odłożył telefon obok.  Zmierzył go wzrokiem czekając, aż ten dopowie, że to zwykły żart.

- No co...

- Co co - uniósł się - myślisz, że jestem człowiekiem, który łazi na imprezy?!

- możesz zacząć być nim - uśmiechnął się

- no chyba nie, zaraz mnie coś strzeli

- zająłem się tobą, opiekowałem, wciąż byś umierał, gdybym nie ja - przypomniał mu - więc zrób zadośćuczynienie i idź zemną!

Yoongi zamilkł myśląc. W sumie, pójdzie i zmyje się po godzinie lub nawet mniej.

- Dobra, pójdę

- ohoho ja znam już cię, zasada numer jeden, dłużej niż godzina. Zasada numer dwa, trzymasz się tam mnie. Zasada numer trzy, nie bierzesz żadnych tajemniczych rzeczy od nieznajomych. Zasada nume...

- stop - zarządził - co ty kurde, jestem dorosły idioto, wiem co mam robić, poza tym, jeśli będę chciał wziąć coś, napić się lub cokolwiek, zrobię to - oznajmił

- słuchaj, nie chcę się dowiedzieć, że coś brałeś, rozumiemy się?

    Nagle Yoongiemu zapaliła się czerwona lampka. Znowu miał być tym posłusznym. Nie ma tak.

ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz