Po obudzeniu Min czuł się znacznie lepiej. Katar ustąpił, ból tak samo, zostało lekkie osłabienie. Wstał jako pierwszy. Wziął prysznic. Myjąc się, rozmyślał o tym, że zaczął przy Jiminie czuć się bezpiecznie. Prychnął jednak pod nosem, przypominając sobie, że niby to on ma charakter uległego.
Musiał pokazać, że ma władzę. W każdy dziedzinie.Rozległo się pukanie do drzwi.
- Czego! - warknął głośno czekając, aż ten wypowie się
- jak się czujesz? Dajesz radę? - wyczuł troskę w głosie Jimina
- ta, nie jestem niepełnosprawny przecież - spłukał dokładnie ciało, a następnie wyszedł z kabiny
- zrobię śniadanie! Chodź na dół jak skończysz! - tyle go słyszał. Spojrzał w lustro. Wyglądał naprawdę dobrze. Wyspał się pierwszy raz od dawna. Mały uśmiech wkradł się na jego usta ilustrując swoją piękną, bladą cerę.
Wyszedł ubrany w dresy młodszego. Zawiesił przez kark ręcznik schodząc na dół. Zobaczył tam pichcącego w kuchni różowo włosego. Dwa talerze jak i kubki z parującym napojem leżały na stole czekając na wypicie. Nie potrafił spuścić jednak wzroku od młodszego. Wydawał się taki słodki będąc przy garach.
- Co ja myślę w ogóle - szepnął pod nosem otrząsając się, oraz zasiadając przy stole.
- O, Yoongi, jesteś - uśmiechnął się Park niosąc dwie miseczki ryżu w rękach. Po chwili przyniósł również sajgonki z sosem słodko kwaśnym.
Jedli w ciszy. Jimin czasem spojrzał w stronę jedzącego starszego, ale jednak milczał zachowując wszelkie pytania zdrowotne w sobie.
- Było dobre - rzekł odkładając puste naczynia.
A może by tak teraz wykorzystać chwilę?
- Yoongi - rzekł Jimin grzebiąc pałeczkami w ryżu
- hm - mruknął biorąc w ręce swój telefon
- no bo jest impreza u mojego znajomego - zaczął niepewnie
- i co ja mam z tym wspólnego?
- nooo, myślałem, żebyś poszedł zemną...
Wzrok mężczyzny niebezpiecznie szybko powędrował na chłopaka. Odłożył telefon obok. Zmierzył go wzrokiem czekając, aż ten dopowie, że to zwykły żart.
- No co...
- Co co - uniósł się - myślisz, że jestem człowiekiem, który łazi na imprezy?!
- możesz zacząć być nim - uśmiechnął się
- no chyba nie, zaraz mnie coś strzeli
- zająłem się tobą, opiekowałem, wciąż byś umierał, gdybym nie ja - przypomniał mu - więc zrób zadośćuczynienie i idź zemną!
Yoongi zamilkł myśląc. W sumie, pójdzie i zmyje się po godzinie lub nawet mniej.
- Dobra, pójdę
- ohoho ja znam już cię, zasada numer jeden, dłużej niż godzina. Zasada numer dwa, trzymasz się tam mnie. Zasada numer trzy, nie bierzesz żadnych tajemniczych rzeczy od nieznajomych. Zasada nume...
- stop - zarządził - co ty kurde, jestem dorosły idioto, wiem co mam robić, poza tym, jeśli będę chciał wziąć coś, napić się lub cokolwiek, zrobię to - oznajmił
- słuchaj, nie chcę się dowiedzieć, że coś brałeś, rozumiemy się?
Nagle Yoongiemu zapaliła się czerwona lampka. Znowu miał być tym posłusznym. Nie ma tak.

CZYTASZ
Butterfly
Fanfiction,, Myślę, że to smutne, że zacząłeś wyczekiwać śmierci bardziej, niż ona by miała wyczekiwać ciebie ,, Min Yoongi. Biznesmen, który próbuje pokazać, że nie posiada emocji, mimo iż, jest bardziej wrażliwy niż wszyscy myślą. Park Jimin. Zaczął pracę...