Rozdział 16

13 2 0
                                        

- Yoongi? - głos załamanej kobiety dobiegł do uszu mężczyzny - Yoongi - zaczęła do niego szybko podchodzić - w końcu cię widzę - rzekła chcąc wtulić go w swoje ramiona, jednak ten oddalił się krokiem w tył pokazując rękoma, aby nie podchodziła.

- Co tu robisz? - spytał z obojętnością w głosie. Nawet na nią nie patrzył. Nie potrafił.

- Gdy osiem lat temu uciekłeś z domu szukałam cię, ale nie mogłam znaleźć

- gdy osiem lat temu uciekłem z domu nawet nie zadzwoniłaś do mnie. Kogo próbujesz oszukać? - odważył się spojrzeć przez sekundę w jej oczy. Jego wyraz twarzy mógł wyrażać tysiące słów, jak i odczuć bólu

- to prawda... - przyznała, a po chwili wróciła do kontynuacji - nie mam nic na obronę, jednak to nie znaczy, że cię nie szukałam

- Ciężko ci szło te szukanie, gdy mieszkamy od siebie nie wiadomo ile - prychnął z kpiną w głosie - przez te wszystkie lata uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nigdy nie byłem w twoich oczach kimś ważnym, byłem śmieciem - mówiąc te słowa nawet nie interesował go tłum ludzi wokół nich. Jimin też patrzył, jednak on słuchał najbardziej - zmusilaś mnie, bym stał się kimś bez krztu dobra w sercu. Zacząłem się więc takim stawać, uciekłem po jakimś czasie czując w końcu wolność od tej toksycznej rodziny.

Wszyscy co chwilę szeptali sobie coś do ucha. Jedni patrzyli z zakłopotaniem, drudzy z żalem i współczuciem, a sam Jimin jednak czuł gniew. Gniew na osobę, przez którą Yoongi tyle cierpiał.

- Proszę, pogadajmy gdzieś w cichym miejscu - poprosiła przejeżdżając wzrokiem po zainteresowanych wydarzeniem ludziach.

- Nie mam nic do powiedzenia, ani nie chcę słuchać twoich jakichkolwiek wymówek - zabrzmiał oschle.

- Proszę... - dodała ciszej, jednak poważniej. Jej wzrok był poddenerwowany, co skłoniło mężczyznę na rozmowę.

- Dobrze, ale mój przyjaciel idzie z nami - spojrzał na Jimina

- no... Dobrze - zgodziła się patrząc w stronę chłopaka, który mierzył ją kpiącym spojrzeniem.

     Cała trójka poszła w stronę knajpki, do której Yoongi został kiedyś porwany przez Jimina. Spojrzał na siedzącą przeciwko niego kobietę. Matką ją nazwać nie potrafił.

- Słucham - założył ręce na tors opierając się plecami o oparcie krzesła.

- Może pierw coś zamówimy do picia - zaproponowała posyłając synowi lekki uśmiech, którego nie odwzajemnił

- streszczaj się, mam dziś mnóstwo pracy - westchnął już podirytowany stukając palcem o blat stołu.

- Ja... Powiem wprost może - zawahała się - mamy duże problemy z ojcem w firmie - wyznała po chwili na jednym tchu

- i? Co mam z tym wspólnego? - uniósł brwi do góry

- twoja firma ma duże zasięgi jak i....

- nie wierzę - zaśmiał się ironicznie przerywając jej - przyszłaś po tylu latach, bo potrzebujesz pomocy? - jego mięśnie się mocno zacisnęły. Poczuł rękę Jimina na swoim udzie, dzięki czemu lekko się zrelaksował.

- Yoongi, zrozum, jeśli nasza firma upadnie, stracimy wszystko! - podniosła lekko głos budząc zainteresowanie w okół

- to już nie mój problem - wzruszył ramionami. Dlaczego miałby pomóc komuś, przez kogo stracił całe szczęście?

- Jestem twoją matką! - pisnęła

- a ja twoim synem, który przez te wszystkie lata, gdzie powinnaś nauczyć go czym jest miłość, uczucie, oraz tak naprawdę wsparcie, to rzuciłaś w głęboką wodę, zostawiając samego sobie z przetrwaniem! - teraz to i on wybuchł

- jesteś podły - rzekła ciszej

- teraz widzisz jak to było przez osiemnaście lat dzień w dzień - szepnął w jej stronę wstając, oraz wychodząc z lokalu, a tuż za nim pobiegł Jimin chcąc być przy nim w tym trudnymi mu czasie.

Yoongi nawet nie wiedział, kiedy pierwsze krople łez popłynęły po jego policzku.

ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz