- Yoongi? - głos załamanej kobiety dobiegł do uszu mężczyzny - Yoongi - zaczęła do niego szybko podchodzić - w końcu cię widzę - rzekła chcąc wtulić go w swoje ramiona, jednak ten oddalił się krokiem w tył pokazując rękoma, aby nie podchodziła.
- Co tu robisz? - spytał z obojętnością w głosie. Nawet na nią nie patrzył. Nie potrafił.
- Gdy osiem lat temu uciekłeś z domu szukałam cię, ale nie mogłam znaleźć
- gdy osiem lat temu uciekłem z domu nawet nie zadzwoniłaś do mnie. Kogo próbujesz oszukać? - odważył się spojrzeć przez sekundę w jej oczy. Jego wyraz twarzy mógł wyrażać tysiące słów, jak i odczuć bólu
- to prawda... - przyznała, a po chwili wróciła do kontynuacji - nie mam nic na obronę, jednak to nie znaczy, że cię nie szukałam
- Ciężko ci szło te szukanie, gdy mieszkamy od siebie nie wiadomo ile - prychnął z kpiną w głosie - przez te wszystkie lata uświadomiłem sobie, że tak naprawdę nigdy nie byłem w twoich oczach kimś ważnym, byłem śmieciem - mówiąc te słowa nawet nie interesował go tłum ludzi wokół nich. Jimin też patrzył, jednak on słuchał najbardziej - zmusilaś mnie, bym stał się kimś bez krztu dobra w sercu. Zacząłem się więc takim stawać, uciekłem po jakimś czasie czując w końcu wolność od tej toksycznej rodziny.
Wszyscy co chwilę szeptali sobie coś do ucha. Jedni patrzyli z zakłopotaniem, drudzy z żalem i współczuciem, a sam Jimin jednak czuł gniew. Gniew na osobę, przez którą Yoongi tyle cierpiał.
- Proszę, pogadajmy gdzieś w cichym miejscu - poprosiła przejeżdżając wzrokiem po zainteresowanych wydarzeniem ludziach.
- Nie mam nic do powiedzenia, ani nie chcę słuchać twoich jakichkolwiek wymówek - zabrzmiał oschle.
- Proszę... - dodała ciszej, jednak poważniej. Jej wzrok był poddenerwowany, co skłoniło mężczyznę na rozmowę.
- Dobrze, ale mój przyjaciel idzie z nami - spojrzał na Jimina
- no... Dobrze - zgodziła się patrząc w stronę chłopaka, który mierzył ją kpiącym spojrzeniem.
Cała trójka poszła w stronę knajpki, do której Yoongi został kiedyś porwany przez Jimina. Spojrzał na siedzącą przeciwko niego kobietę. Matką ją nazwać nie potrafił.
- Słucham - założył ręce na tors opierając się plecami o oparcie krzesła.
- Może pierw coś zamówimy do picia - zaproponowała posyłając synowi lekki uśmiech, którego nie odwzajemnił
- streszczaj się, mam dziś mnóstwo pracy - westchnął już podirytowany stukając palcem o blat stołu.
- Ja... Powiem wprost może - zawahała się - mamy duże problemy z ojcem w firmie - wyznała po chwili na jednym tchu
- i? Co mam z tym wspólnego? - uniósł brwi do góry
- twoja firma ma duże zasięgi jak i....
- nie wierzę - zaśmiał się ironicznie przerywając jej - przyszłaś po tylu latach, bo potrzebujesz pomocy? - jego mięśnie się mocno zacisnęły. Poczuł rękę Jimina na swoim udzie, dzięki czemu lekko się zrelaksował.
- Yoongi, zrozum, jeśli nasza firma upadnie, stracimy wszystko! - podniosła lekko głos budząc zainteresowanie w okół
- to już nie mój problem - wzruszył ramionami. Dlaczego miałby pomóc komuś, przez kogo stracił całe szczęście?
- Jestem twoją matką! - pisnęła
- a ja twoim synem, który przez te wszystkie lata, gdzie powinnaś nauczyć go czym jest miłość, uczucie, oraz tak naprawdę wsparcie, to rzuciłaś w głęboką wodę, zostawiając samego sobie z przetrwaniem! - teraz to i on wybuchł
- jesteś podły - rzekła ciszej
- teraz widzisz jak to było przez osiemnaście lat dzień w dzień - szepnął w jej stronę wstając, oraz wychodząc z lokalu, a tuż za nim pobiegł Jimin chcąc być przy nim w tym trudnymi mu czasie.
Yoongi nawet nie wiedział, kiedy pierwsze krople łez popłynęły po jego policzku.

CZYTASZ
Butterfly
Fanfiction,, Myślę, że to smutne, że zacząłeś wyczekiwać śmierci bardziej, niż ona by miała wyczekiwać ciebie ,, Min Yoongi. Biznesmen, który próbuje pokazać, że nie posiada emocji, mimo iż, jest bardziej wrażliwy niż wszyscy myślą. Park Jimin. Zaczął pracę...