Wszyscy siedzieli już przy stole zajadając śniadanie, które przyrządził Jin. Za oknem była coraz większa śnieżyca. Yoongi obawiał się, że mogło zasypać drogi, a przez to znowu nie dotrze do pracy.
- Jak się wam spało - spytał Jimin zajadając. Spojrzał na wszystkich, jednak na sam koniec zostawił sobie Yoongiego, który siedział obok niego.
- Łeb mnie nawala - rzekł z jękiem Taehyung, łapiąc się za głowę.
Jin rzucił mu pod nos opakowanie tabletek.- Weź sobie i daj reszcie, ostatni raz piłem...
- Jaaasne - zadrwił jego chłopak.
Gdy Yoongi dokończył swoją porcję wstał dziękując za posiłek. Udał się po swoje rzeczy z zamiarem pójścia na górę się przebrać. Za nim maszerował Jimin. Zachowywał się, jakby był jego cieniem. Nie odstępował go na krok.
- Jimin, śledzisz mnie? Nie zgubię się - westchnął ciężko próbując być szybszym. Los chciał jednak, że wślizgnął się w ostatniej chwili do środka razem z nim.
- Co ty myślisz, że robisz.- Przebierzmy się razem, po co osobno - wzruszył ramionami podając mu dresy. Niższy spojrzał na niego nierozumnie.
- Mam garnitur - wskazał na komplet w drugiej ręce.- Chyba nie myślisz, że pojedziesz w tą pogodę do pracy. Jest minus 30 stopni, śnieżyca, oraz ślisko.
- Skąd wiesz, że ślisko - zmrużył oczy ilustrując go dokładnie.
- Cóż, słyszałem od Jinna, że listonosz rano poślizgnął się przy jego drzwiach robiąc salto... Jednaaak, nie jestem pewny co do końcówki, Jin ma dość dobrą wyobraźnię, ale może i coś w tym było - podrapał się po karku.
Nastała cisza. Yoongi musiał iść pracować. Jego pracoholizm wzywał go do pracy.
- Muszę dziś iść Jiminie.
- Jesteś szefem, wiąże się to z tym, że przecież nie musisz pracować codziennie...
- Nie będzie to sprawiedliwe z pozostałymi pracownikami.
- Od kiedy jesteś taki dobroduszny.
Właśnie...
Od kiedy Min Yoongi stał się kruchy, martwiący oraz szczęśliwy.
Dnie u boku różowowłosego sprawiły, że nagle czarnowłosy zaznał szczęścia. Nie rozumiał początkowo tego uczucia. Przemijały mu urywki z młodych lat, ale w końcu i one prysły.
Czy to możliwe, że zaczęło mu na kimś zależeć?- Przebierz się tu, pójdę gdzieś indziej.
Chciał wyjść, jednak drzwi automatycznie się zamknęły przez Jimina, który oparł ciało Yoongiego o formułę drewnianych drzwi. Zszokowany starszy spojrzał w oczy Jimina. Po obu jego stronach ciała znajdowały się ręce młodszego. Nie miał ucieczki.
- Co robisz? - próbował nie drżeć głosowo. Było to dość trudne.
- Chyba się mnie nie wstydzisz - palcem przejechał po jego suchych ustach - wstydzioszek z ciebie? - zachichotał cicho przegryzając swoją wargę.
- wyglądasz na poważnego bossa, który tylko czeka aby udupić każdą oddychającą osobę, jednak jak się okazuje, w chwilach takich jak ta, stajesz się bezbronnym kotkiem, mając rumieńce na bladych policzkach - przybliżył swoją twarz bliżej zdezorientowanego mężczyzny.- J-Jimin...
- Już maleństwo - rzekł ciszej, jakby niesłyszalnie - coś cię gryzie? - złapał go za szczupłą talie.
- Już nie jesteś tym dominującym? W sumie słodko by ci było w roli uległego - przybliżył go do siebie jednym pociągnięciem.- Ja - położył rękę na torsie Jimina - nigdy - odepchnął go delikatnie wciąż mając dłoń gdzie wcześniej - nie będę - jego twarz niebezpiecznie blisko powędrowała do niego - uległy - patrzył w jego oczy. Jedna z jego rąk poszła na pośladki młodszego, druga zaś wciąż trzymała się na torsie.
- Myślisz, że byłbym uległym? Proszę cię... Za kogo ty mnie masz- naprawdę chcesz wiedzieć?
- Pragnę odpowiedzi - pewnie wypowiedział.
Dłonie Jimina objęły jego żuchwę.
- To jest więc odpowiedź na wszystko - wbił się w jego usta.
CZYTASZ
Butterfly
Fanfiction,, Myślę, że to smutne, że zacząłeś wyczekiwać śmierci bardziej, niż ona by miała wyczekiwać ciebie ,, Min Yoongi. Biznesmen, który próbuje pokazać, że nie posiada emocji, mimo iż, jest bardziej wrażliwy niż wszyscy myślą. Park Jimin. Zaczął pracę...