Rozdział 20

19 2 0
                                    

Wszyscy siedzieli już przy stole zajadając śniadanie, które przyrządził Jin. Za oknem była coraz większa śnieżyca. Yoongi obawiał się, że mogło zasypać drogi, a przez to znowu nie dotrze do pracy.

- Jak się wam spało - spytał Jimin zajadając. Spojrzał na wszystkich, jednak na sam koniec zostawił sobie Yoongiego, który siedział obok niego.

- Łeb mnie nawala - rzekł z jękiem Taehyung, łapiąc się za głowę.
Jin rzucił mu pod nos opakowanie tabletek.

- Weź sobie i daj reszcie, ostatni raz piłem...

- Jaaasne - zadrwił jego chłopak.

Gdy Yoongi dokończył swoją porcję wstał dziękując za posiłek. Udał się po swoje rzeczy z zamiarem pójścia na górę się przebrać. Za nim maszerował Jimin. Zachowywał się, jakby był jego cieniem. Nie odstępował go na krok.

- Jimin, śledzisz mnie? Nie zgubię się - westchnął ciężko próbując być szybszym. Los chciał jednak, że wślizgnął się w ostatniej chwili do środka razem z nim.
- Co ty myślisz, że robisz.

- Przebierzmy się razem, po co osobno - wzruszył ramionami podając mu dresy. Niższy spojrzał na niego nierozumnie.
- Mam garnitur - wskazał na komplet w drugiej ręce.

- Chyba nie myślisz, że pojedziesz w tą pogodę do pracy. Jest minus 30 stopni, śnieżyca, oraz ślisko.

- Skąd wiesz, że ślisko - zmrużył oczy ilustrując go dokładnie.

- Cóż, słyszałem od Jinna, że listonosz rano poślizgnął się przy jego drzwiach robiąc salto... Jednaaak, nie jestem pewny co do końcówki, Jin ma dość dobrą wyobraźnię, ale może i coś w tym było - podrapał się po karku.

Nastała cisza.  Yoongi musiał iść pracować. Jego pracoholizm wzywał go do pracy.

- Muszę dziś iść Jiminie.

- Jesteś szefem, wiąże się to z tym, że przecież nie musisz pracować codziennie...

- Nie będzie to sprawiedliwe z pozostałymi pracownikami.

- Od kiedy jesteś taki dobroduszny.

Właśnie...
Od kiedy Min Yoongi stał się kruchy, martwiący oraz szczęśliwy.
Dnie u boku różowowłosego sprawiły, że nagle czarnowłosy zaznał szczęścia. Nie rozumiał początkowo tego uczucia. Przemijały mu urywki z młodych lat, ale w końcu i one prysły.
Czy to możliwe, że zaczęło mu na kimś zależeć?

- Przebierz się tu, pójdę gdzieś indziej.

Chciał wyjść, jednak drzwi automatycznie się zamknęły przez Jimina, który oparł ciało Yoongiego o formułę drewnianych drzwi. Zszokowany starszy spojrzał w oczy Jimina. Po obu jego stronach ciała znajdowały się ręce młodszego. Nie miał ucieczki.

- Co robisz? - próbował nie drżeć głosowo. Było to dość trudne.

- Chyba się mnie nie wstydzisz - palcem przejechał po jego suchych ustach - wstydzioszek z ciebie? - zachichotał cicho przegryzając swoją wargę.
- wyglądasz na poważnego bossa, który tylko czeka aby udupić każdą oddychającą osobę, jednak jak się okazuje, w chwilach takich jak ta, stajesz się bezbronnym kotkiem, mając rumieńce na bladych policzkach - przybliżył swoją twarz bliżej zdezorientowanego mężczyzny.

- J-Jimin...

- Już maleństwo - rzekł ciszej, jakby niesłyszalnie - coś cię gryzie? - złapał go za szczupłą talie.
- Już nie jesteś tym dominującym? W sumie słodko by ci było w roli uległego - przybliżył go do siebie jednym pociągnięciem.

- Ja - położył rękę na torsie Jimina - nigdy - odepchnął go delikatnie wciąż mając dłoń gdzie wcześniej - nie będę - jego twarz niebezpiecznie blisko powędrowała do niego - uległy - patrzył w jego oczy. Jedna z jego rąk poszła na pośladki młodszego, druga zaś wciąż trzymała się na torsie.
- Myślisz, że byłbym uległym? Proszę cię... Za kogo ty mnie masz

- naprawdę chcesz wiedzieć?

- Pragnę odpowiedzi - pewnie wypowiedział.

Dłonie Jimina objęły jego żuchwę.

- To jest więc odpowiedź na wszystko - wbił się w jego usta.

ButterflyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz