Z mojego snu wyrwało mnie pukanie do drzwi zdecydowałam nie wstawać ale kiedy zmieniło się w walenie to się zdenerwowałam. Wstałam co raz bardziej wkurwiona na osobe dobijającą się do drzwi. Kiedy doszłam do nich zdążyłam lekko uchylić drzwi bo ktoś walnoł w nie mocno ja nimi oberwałam i wylądowałam na ścianie za nimi.
- Auu - jęknełam żałośnie.
- Dalia, gdzie jesteś? - rozglądał się po pokoju - O matko nic ci nie jest? Kto ci tozrobił?
- Ty idioto - warknełam na niego. Spojrzał na mnie zdziwiony ale ni niepowiedział. Pomógł mi wstać uśmiechnoł się przepraszająco.
- Naprawde nie chciałem. Przepraszam nie chciałem zrobić ci krzywdy
- Dobrze, ale możesz mi powiedzieć dlaczego tu tak wpadłeś jak wariat?
- Ymm... no nie ważne. Idziesz na śniadanie? - ta nagła zmiana tematu wydawała mi się podejrzana ale nie drążyłam tematu.
- Tak za chwile sobie zrobie śniadanie a co? Ty jeszcze nie jadłeś? - pokrecił przecząco głową - Jak dasz mi 20 minut na ogarnięcie się to ztobie też dla ciebie.
Uśmiechnoł się zadowolony i wyszedł.
Kiedy skoniczyłam poranną toalete zabrałam się do robienie śniadania dla mnie i dla Wila. Dzwonek telefonu oderwał mnie od robienia śniadania.
- Halo?
- Czy rozmawiam z Dalią?
- Tak kto mówi?
- Książe David czy byś mogła przyjści do pałacu na 10. Poznasz swojego przyszłego męża - zastanowiłam się zy nic wtedy nie robie.
- Dobrze moge przyjść ale jeśli nie będzue go punkt 10 to nie mam zamiaru czekać aż się łaskawie pojawi. Mam nadzieje że się rozumiemy książe?
- Ależ oczywiście Dalio to di zobaczenia
- Do zob...- nie dano mi skoniczyć bo się rozłączył. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Poszłam otworzyć tym razem Will nie wtargnoł jak oszalały do środka.
- Wejdź śniadanie gotowe - przeouściłam go w drzwiach.
- Dziękuje za zaproszenie a taj wogóle to co dziś robisz?
- Na 10 idę do pałacu poznać księcia - Will chyba się spioł ale tak szybko to znikło że nie zdążyłam dokładnie tego ocenić - póziniej nic a co?
- To dobrze o 14 będę po ciebie pokaże ci najładniejsze miejsce w tym mieście.
- Hmm... - spojrzałam na niego zdziwiona.
- Miałem pokazać tobie okokice pamiętasz? - teraz już tak ale nie powiedziałam tego na głos tylko pokiwałam głową- Pycha gdzie nauczyłaś się gorować?
- To długa historia opowiem ci ją innym razem - zajełam się jedzeniem. Kiedy spojrzałam na zegarek było 10 po 9 kurcze trzeba się zbierać - z chęcią bym jeszcze tak posiedziała ale muszę iść do pałacu.
Will pokiwał głową zabrał kilka kanapek i wyszedł z rekami pełnymi jedzenia i pełną buzią zaśmiałam się cicho z niego i zamknełam drzwi. Poszłam do sypialni po czarną skurzaną kurtkę wziełam torebkę i wyszłam. Powoli szłam w strone pałacu. Ludzie nie reagowali tak jak wczorej ale nadal się gapili. Gdy doszłam do pałacu była 10.55. Rozglądałam siew woku i zauwarzyłam zmierzającego chłopaka w moją strone.
- Ty jesteś Dalia? - chłopak miał miły głos pokiwałam głową - Chodzi za mną.
Ruszyłam za nim do pięknego ogrodu. - Masz tu poczekać na księcia - jeszcze raz kiwnełam i usiadłam na ławecce. Czekając rozglądałam się po ogrodzie. Jest przepiękny bym mogła tu siedzieć godzinami. Zanim się zoriętowałam była już 10 wstałam z ławki i ruszyłam w stronę bramy prowadzącej do miasta.
- Dalio, prosze poczekaj - odwruciłam się i zobaczyłam starszego z książąt biegnącego za mną
- Niestety ale ja dotrzymuje słowa i nie lubie być lekceważona nawet jeśli nie jestem z rodzin zamąznych to mam swoje zasday i bardzo mi przykro ale jeśli zgodze się na nastepne spotkanie i on znów nie raczy przyjść to nici ze ślubu. A teraz żegnam.
Odwruciłam się od księcia zostawiając go w szoku. Pewnie nie spodziewał się tego po dziewczynie bez rodziny. Ale taka jest rzeczywistość i najwyższa pora żeby rodzina królewska przyjeła do wiadomości.