Obudziłam się bardzo wcześnie. Nie wiedziałam gdzie się dokładnie znajduje. Chciałam wstać ale uniemożliwiały mi to silne ramiona oplatające mnie ciasno. Zoriętowałam się że muszę być w domku który wynajoł Will. I kiedy tylko o tym pomyślałam wruciły wspomienia z wczorajszego dnia. Znowu poczułam ten strach. Automatycznie wtuliłam się jeszcze mocniej w Willa. Oplutł mnie ramionami jeszcze mocniej. Nie miałam nic przeciwko temu. Dostrzegłam zegarek na szafce nocnej była 5 rano postanowiłam się jeszcze zdrzemnąć. Popatrzyłam na śpiącego Willa i zasnełam.
Obudził mnie delikatny pocałunek w usta. Uśmiechnełam się ale to trwało tylko chwile. Zerwałam się jak oparzona uderzając głową w czoło Willa który nie zdążył się odsunąć. Spojrzał na mnie z taką miną że nie potrafiłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem. Opadłam na poduszki i śmiałam się dalej.
- I co cię tak śmieszy?- popatrzyłam na niego ptubując się uspokoić ale wszystko poszło na marne bo miał minę naburmuszonego kota. Wybuchłam jeszcze większym śmiechem spadając prawie z łużka. Teraz to on wybuchł śmiechem. W zamian rzuciłam w niego poduszką. Uśmiech zszedł mu z twarzy ale tylko na chwile. Zastąpił go chytry uśmieszek który widziałam tylko wczoraj rano.
- Zaczełaś wojne teraz cierp niedobra kobieto - w momęcie kiedy to skoniczył mnie napadła kolejna fala śmiechu.
- Nie... nie dobra kobieto? - udało mi się wyksztuści między napadami. Uniosłam brew do góry. On w zamian rzucił we mnie poduszką. Patrzyłam na niego z otwartą buzią a on śmiał się w najlepsze. Więc tak się bawiny. Zaboczyłam że siedzi na skraju łużka na pościeli. Uśmiechnełam się do niego przebiegle zanim zoriętował zorietował się w sytułacji pociągnełam mocno za kołdrę na której siedział, tym sposobem spadł z łużka w głośnym hukiem. Śmiałam się brzucho mnie już bolało ale zabawa to na całego.
- Pożałujesz tego skarbie - jak tylko to usłyszałam pognałam do drzwi i potem po schodah na dół. Ale zaraz chwila czy on powiedział do mnie " skarbie"?
Zdążyłam dobiec tylko do drzwi prowadących na zewnątrz. Poczułam ramiona oplatające mnie w tali.
- Nie tak szybko - zaśmiał mi się prosto do ucha. A chwile później byłam przeżucona przez jego prawy bark. Pisnełam bardzej zaskoczona niż ze strachu.
- Puszczaj ośle! - uderzyłam go w tyłek tak na marginesile bardzo seksowny. On jedynie się zaczoł śmiać jeszcze głośniej. Nie wiedziałam do kąd się kieruje przynajmiej do chwili aż zaczoł stąpać po pomoście. Nagle zaczoł biec pojełam wtedy co planuje zrobić.
- Nieeee! - krzyknełam ile sił w płucach ale było za późno. Wokół mnie zrobiło się ciemno i zimno. Zabije tego kretyna jak nic. Wynużyłam się na powierzchnie. Rozglądałom się żeby zorjętować się gdzie jestem dokładnie. Willa nigdzie nie było i lepiej dla niego. Zaczełam płynąci do pomostu. Nagle ktoś złapał mnie za kostkę i pociągnoł w dół. Przerażenie zawładneło mną ale tylko na chwile. Osoba która wpadła na ten bardzo głupi pomysł. Kopnełam mocno usłyszałam trzask łamanej kości byłom prawie pewna że tą osobą był Will. Gdy już stanełam na pomoście. Osobnik któremu w głowie głupie pomysł też wszedł na pomost. Patrzyłam na niego z naganą w oczach a on na mnie jak szczeniak któremu obiecałam smakołyki.
- Nie jest mi przykro więc na przeprosiny nie licz. Chodzi opatrze ci ten nieszczęsny nos - ruszyłam do domku kierując się do łaźenki na dole. Znalazłam apteczkę i zabrałam się do jego nosa starałam się nastawić go najdelikatniej jak potrafiłam ale chyba nie wyszło bo skrzywił się z bólu.
- Przepraszam nie umiem nastawiaci nosów. Masz nauczkę na przyszłość - uśmiechnełam się do niego słodko.
- Co racja to racja już nigdy nie pociągne ciebie za noge lubie swój nos a teraz będzie wyglądał jak burak - nadal jest na mnie obrażony.
- No dobra przestani się już gniewać. Co mam zrobić żebyś nie był naburmuszony jak dziecko które nie dostało lizaka? - uśmiechnoł się chytrze a ja porzałowałom tego że mam za długi język.
- Masz...- nie skoniczył przerwało mu pukanie do drzwi. Popatrzyliśmy na siebie zdziwieni.Jeśli chceci jeszcze rozdziały z perspektywy Willa to piszcie. Przeprqszam za błędy.