Rozdział 19

84 15 1
                                    

  William

  Do sali jak się po chwili okazało wkroczył król i Felicja. No oczywiście a któż by inny. Patrzyła na  Dali wzrokiem który mógłby zabić. Spojrzałem niepewnie na króla no bo raczej nie może być zadowolony z tego że całuję się z jego córką. Ale gdy nasze spojrzenia się skrzyżowały okazało się wręcz przeciwnie uśmiechał się zadowolony.

- Królu, nie możesz pozwalać swojej córce zachowywać się jak dziwce. To karygodne - powoli zbliżała się do Dali w której się gotowało. Wszyscy w sali zamarli. Dopiero teraz dostrzegłem Natalii. Oczywiście Felicja musiała kontynuować - Co ty sobie wyobrażasz że jako księżniczce wolno ci wszystko jeśli tak to się grubo mylisz. Jesteś dziewuchą z ulicy i co myślisz że jak już tu jesteś to możesz się rządzić - kontem oka zobaczyłem że król i Natalii się wycofują - To nic nie znaczy jak na razie jesteś nikim więc nie całuj się po kątach i nie zachowuj się jak zwykła kurwa. c....

Więcej nie powiedziała uniosła się w powietrze. Z nie małym przerażenie dostrzegłem jak Dali trać kontrole nad sobą.

Dalia

Ta kobieta zdecydowanie przesadziła co ona sobie wyobraża nazywając mnie dziwką i kurwą. Mój gniew rósł z każdym  wypowiedzianym przez nią słowem. Ojciec i Natalii zaczęli się cofać. Will był przerażony i w tym momencie wszystkie blokady znikły. Felicja najpierw zawisła w powietrzu lecz już po chwil znajdowała się na ścianie na przeciw mnie. Nikt nie ma prawa mną pomiatać niezależnie od tego jaki ma status. Nawet nie wiem w  którym momencie moje skrzydła się wysunęły. Byłam naprawdę wściekła. Z każdej strony otaczało mnie światło. Zorientowałam się że nie mam już na sobie sukienki na koronację lecz zwiewną krótką w barwach zieleni i błękitu. Nie krępowała moich ruchów swobodnie podeszłam do Felicji i uniosłam ją do góry.

- Nikt nie ma prawa mnie lekceważyć tym bardziej osoba która pomogła umrzeć mojej mamine. Nie masz prawa tu być. Jeśli dziś pojawisz się na koronacji lub w jakikolwiek sposób jaj przeszkodzisz pożałujesz tego że się urodziłaś. A teraz....WYNOCHA STĄD! - ryknęłam najgłośniej jak portfiłam. Felicja wystraszona uciekła z sali jak najprędzej i po jaj zniknięciu maja złości znikła a ja tracąc siły osunęłam się to tyłu prosto w silne ramiona. Od razu wieszałam że Will jest obok mnie jego charakterystyczny zapach otoczył mnie. Przytuliłam się do niego nie miałam na nic siły. Byłam wyczerpana po tym atak przypływie macy nie ważne nie wiem czy dom rade na koronacji i czy w ogóle jej chce. Will podniósł mnie z podłogi i zaczął kierować się w jakimś kierunku.

- To musiało być dla niej wyczerpujące pierwsze uwolnienie swojej mocy. Bardzo mnie cieszy że ją znaleźliśmy inaczej jak by była po przeciwnej stronie miali byśmy poważne kłopoty. Zastanawia mnie też to skąd ona w ogóle wytrzasnęła to że Felicja pomogła umrzeć swojej siostrze? Williamie mam nadziej że jaj nie skrzywdzisz - ojciec mówił jakby mnie tu nie było może przez to że miałam zamknięte oczy. Nie otwierałam ich byłam zbyt zmęczona a czeka mnie jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Mam tego dosyć. Chce swoje stare nudne życie. Chociaż nie bo wtedy straciłam bym Willa a tego nie chcę bardzo mi na nim zależy.

- Nie skrzywdzę jej nawet nie chcę myśleć o tym że bym mógł ją stracić. A co do Felicji raczej szybko jaj nie zobaczymy. Księżniczka pokazała pazurki - zaśmiał się cicho ojciec do niego dołączył.

- Co racja to racja. Ma to po matce też była nie do zatrzymania kiedy się zdenerwowała. Dalia . Mam nadzieje że da radę na dzisiejszej koronacji. Pokazywałeś jej miejsce w którym to wszystko się odbędzie?

- Jeszcze nie ale jak wypocznie to zamierzam to zrobić. Nie chcę żeby za bardzo się przemęczała po tym co dziś ja spotkało. Naprawdę nie spodziewałem się takiego wybuchu.

-Ja tym bardziej ale cóż było minęło. Do zobaczenia później.

- Do zobaczenia - słyszałam oddalające się kroki. Cieszę się że Will i ojciec się dogadują i nie ma nam za złe tego że się całujemy. Will szedł powoli chyba do mojego pokoju. Ciesze się że mam go przy sobie. Doszliśmy Will szybko otworzył drzwi i weszliśmy do środka położył mnie na łóżku a sam usiadł obok. Uśmiechnęłam się otwierając oczy. Popatrzyłam na niego siedział obok przyglądając mi się z bananem na twarzy.

- I co się tak szczerzysz? - zadałam pytanie podnosząc się do pozycji siedzącej.

- Po prostu jestem z ciebie tak bardzo dumny. Ty i twoja moc która przebudziła sie dziś całkowicie.Kiedy nad nią zapanujesz będziesz niezwyciężona - jego wywód mnie zdziwił nie spodziewałam się po mnie czegoś takiego. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej. Spojrzałam prosto w jego niesamowite oczy. Nie potrafiłam oderwać od niego spojrzenia.

- Miałeś mi dziś pokazać prawda? - spytałam żeby mieć  powód żeby się oderwać inaczej bym zatonęła.

- Tak, ale najpierw odpocznij i ... - przerwał na chwile popatrzył na mnie od góry do dól - i się przebierz - wyszczerzył się jeszcze bardziej. Popatrzyłam po sobie i pisnęłam byłam w samej bliźnie. Kurczę. Od razu spłonęłam czerwienią na twarzy. Usłyszałam śmiech Willa zgromiłam go spojrzeniem.

-A ty z łaski swojej opuści pokoju i przestani się na mnie gapić - fuknęłam zła na niego ale i na siebie. Jak mogłam wcześniej nie zauważyć że nie mam nic na sobie oprócz bielizny. Idiotka. Will nadal z głupkowatym uśmiechem opuścił pokoju. Wstałam z łózka i ruszyłam do garderoby żeby coś na siebie włożyć. Wybrałam zieloną suknie i białe szpilki. Nie przejmowałam się dodatkami bo i tak za kilka godzin koronacja. Wyszłam z pokoju na zewnątrz przy drzwiach opierał się Will. Popatrzył na mnie i już otwierał buzie ale posłałam mu złe spojrzenie i nic nie powiedział tylko złapał mnie za dłoni i ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Korytarze pałacu były długie i bardzo ładnie. Wszędzie wisiały obrazy i stały rurze rzeźby. Podziwiałam wszystko co mnie otacza. Zanim się zorientowałam szliśmy przez ogród, który był tak piękny że zabrakło mi słów. Nawet znalazłam wzrokiem swoje ulubione niebieskie róże. Zachwycałam się otaczającym mnie krajobrazem.

- Podoba ci się? - spojrzałam na Willa.Uśmiechał się widząc zachwyt malujący się na mojej twarzy.

- Oczywiście tu jest cudownie. Nigdy nie widziałam tak pięknych ogrodów - westchnęłam zachwycona.

- Kiedyś zabiorę cie do pewnego miejsca na pewno ram też się tobie spodoba - wypowiadając ostatnie słowo stanął w miejscu. dopiero teraz zwróciłam uwagę na miejsce w którym jesteśmy. Stałam na środku drużki, która z obu stron miała ustawione pochodnie i prowadziła w głąb lasu.

- Tą drogą dotrzesz na polane więcej nie wiem. Po ceremonii koronacji odbędzie się bal.

Patrzyłam na drogę przedemną zastanawiając się co czeka mnie na jaj końcu. Bal nienawidzę ich. Pokiwałam tylko głową na znak zrozumienia.Zapowiada się ciekawie.


Zapraszam do krytykowania.

Błękit SkrzydełOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz