Rozdział 6

298 36 6
                                    

  Kiedy wreszcie wruciłam do pokoju wynajdowanego zaczełam przygotowania do spotkania z Willem. Jestem bardzo ciekawa ci wymyśli. Wybrałam czarne szorty i czarną bokserkę. Usiadłam żeby poczytać książke. Po jakimś czasie zmudziła mi się i zrezygnowałam z czytania. Pukanie do drzwi. Wstałam żeby otworzyć. Will stał uśmiechnięty w rece trzymał pokrowiec.

- Co to? - przyglądałam mu się podejrzliwie.

- Ach... to sukienka dla ciebie- uśmiechał się od ucha do ucha. Rozsunał pokrowiec a moim oczom ukazała się najbrzydsza sukienka jaką widziałam.

- Jeśli myślisz że to włoże to głowa cię boli - patrzyła na mnie nie rozumiejąc.

- Okej w takim razie co założysz?

- A to co mam na sobie nie może być? - pokręcił głową - W takim razie co? - wskazał sukienkie. Stanowczo pokręciłam głową i cofnełam się do sypialni. Wyszperałam z niej błękitną sukienkie i białe sandałki na szpilce. Wyszłam do niego. Uśmiechając się z wyrzszością.

- Może być? - kiedy uniosłam głowe i spojrzałam na niego. Jego usta były utwarte jak ryby - Noi na co się gapisz?

  Po chwili zamknoł usta. A ja zaczełam chichotać.

- N... na nic tylko ładnie wyglądasz.

Uśmiechnełam się do niego - Dobrze chocimy - odwrucił się i wyszedł z pokoju. Szłam posłusznie z nim a uśmiech nie zchodził mi z ust.

- Więc gdzie idziemy?

- Niespodzianka - nie odezwał się do mnie przez reszte drogi przez miasta. Doszliśmy na skraj lasu. Zatrzymał się i odwrucił do mnie. Przyglądał mi się przez chwile.

- Za chwile będziemy na miejscu.

Złapał mnie za dłoni i pociągnoł do lasu napiełam mięśnie. Zastanawiając się czemu mnie tu przyprowadził. Kiedy doszliśmy na polankie na której rosły wszędzie fioletowe kwiaty odwrucił się do mnie z uśmiechem.

- Podoba Ci się? - jego nieśmiały uśmiech gdy przyglądał.

- Tak bardzo - uśmiechnoł się jeszcze szerzej. Rozglądałam się po polanie. Do moich uszu doszedł szum wody - Czy gdzieś tu jest strumyk lub wodospad?

- Tak, ale pokaże ci go kiedy indziej. A teraz mały zakład. Niedaleko z stąd jest restałracja ,,Lilia" kto będzie tam pierwszy ren wygrywa. Jeśli ja wygram dostane buziaka, a jeśli ty hmm....

- ...To będziesz na moim uługom przez 1 dzień. Pasuje? - kiwnoł głową zadowolony. Chyba nigdy nie ścigał z Aniołem Śmierć. Uśmiechnełam się pod nosem - To kiedy startujrmy?

- Za chwile - spojrzałam na niego - Obiecałaś mi pokazać skrzydła.

- Ach tak - skupiłam się na chwile. Zasłona spadła ukazując moje skrzydła. Spojrzałam na niego miał taką samą mine jak wtedy gdy zobaczył muszę e w sukience.

- Masz piękne skrzydła - po chwili i z jego skrzydeł spadła zasłona. Ukazując czarne szkrzydła ze złotymi wzorami.

- Twoje też są niczego sobie a teraz... Start! - krzyknełam wzbijając się w powietrze. Stał chwile i gapił się w miejsce w którym jeszcze przed chwilą stałam. Zaśmiałam się patrząc jak wzbija się w powietrze. Pomachałam mu jeszcze i już mnie nie było. Gdy znalazłam się przed restauracją podniosłam zasłone na skrzydła i czekałam na Willa. Po kilku długich minutach był na miejsce.

- Wygrałam moją nagrode odbiore jak będę miała chwile. A teraz jestem głodna. No chodzi - pociągnełam go do środka. Reszta wieczoru mineła w przyjemnej atmoswerze. Odprowadził mnie pod pokuj i zapowiedział że wpadnie jutro rano. Wieczorna toaleta. Położyłam się spać z wielkim uśmiechem na ustach.

Błękit SkrzydełOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz