Rozdział 22

53 7 1
                                    

Nie rozumiem czemu wszyscy odwracają wzrok, ja tylko chcę znać sprawcę. Wiem też, że w moim wyglądzie zaszła zmiana. Suknia z pięknej bieli zmieniła się na czarną z długim rozcięciem na udzie. Na lewej nodze, aż do lewego oka ciągnął się tatuaż. Tak zawiły, że nie było można określić co to. Na plecach pojawiły się skrzydła o niesamowitej niebieskiej barwie. Rozglądałam się dookoła odczytując myśli każdego z gości po kolei. " Księżniczka jest taka piękna, a jednocześnie przerażająca. Nie rozumiem..."  Reszta nie była interesująca, powiodła spojrzeniem dalej. Wszyscy praktycznie myśleli o tym samym, aż znalazłam to czego szukałam. " Bardzo dobrze, wszystko zgodnie z planem. Tyn stary grzyb nie żyje, a jego pożal się boże córeczka też zdechnie. Wtedy cudowny William będzie mój. Pan będzie bardzo zadowolony. Ciekawe co dostane za wykonanie zadania?" Mam dosyć, skupiłam wzrok na tej osobie i co się okazało, że to ta kurwa Felicja. Ja jej pokaże!
- Felicjo, wystąp! - mój głos zdziwił nawet mnie samą. Był zimny, jakby same słowa potrafiły zabić. Może tak jest? Felicja niepewnym krokiem ruszyła do przodu. W momencie kiedy stanęła przede mną mało jej nie zabiłam.
- Opowiesz, co się zdarzyło? - milczała. Obserwowałam ją uważnie, żeby niczego nie przegapić. Niepewność w oczach po kilku minutach zniknęła, ale ona nadal milczała - Nie? To może ja ci powiem? - popatrzyła na mnie zdziwiona - Kiedy król wrócił, wzniosłaś toast za moje powodzenie. Wszyscy byli podekscytowani tym, że już wkrótce będzie rządzić nowa królowa i zapewni im dostatek. Byli tak zapatrzeni i zajęci rozmową, że nikt, nawet służba i ochrona nie spostrzegła jak dosypujesz coś do kielicha króla. To była trucizna... - zaszokowane krzyki ludzi na sali przerwały mi. Felicja wykorzystując to chciała mi zwiać tylko zapominała, że w takiej chwili na pewno nie stracę koncentracji. Uniosłam ją nad ziemię i przyciągnęłam z powrotem do siebie - CISZA! - wrzałam, w jednej chwili na sali zrobiła się taka cisza, że spadającą igłę pewnie by można usłyszeć - Niestety nie wiedziałaś jak ta trucizna będzie działać. A z racji tego, że miałaś być obecna przy śmierć króla, więc czekałaś. Król zaczął słabnąć z pojawieniem się promieni słonecznych. Miałaś nadzieje, że zjawie się w momencie, kiedy król będzie już trupem. Lecz nie wyszło. I byłam obecna przy śmierć ojca. W ten oto sposób zostaniesz ukarana.
Cisza panująca na sali balowej była przytłaczająca, nikt nie spodziewa się tego co za chwile nastąpi. To będzie najgorsza kara jaką przewiduje nasze prawo.
- JA, KRÓLOWA DALIA, WŁADCZYNI PODNIEBNEGO KRÓLESTWA, SKAZUJE FELICJE WŁASNĄ CIOTKĘ, KTÓRA ZAMORDOWAŁA KRÓLA PRZEZ PODANIE MU TRUCIZNY NA.... - przerwałam na chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza - NA WIECZNE ŻYCIE WŚRÓD LUDZI POTĘPIONYCH. ODBIERAM JEJ TAKŻE SKRZYDŁA I MOC.  JEJ KARA DOBIEGNIE KONICA WRAZ Z DNIEM JEJ ŚMIERĆ!
     Wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem, a największym Felicja.  Rozumiem, bo kto mógł się spodziewać takiego obrotu spraw. Z Trzech Królestw to właśnie my żyjemy najdłużej, około 1000 lat. Kara którą dostała jest najgorszą. Mogła nie zabijać króla, nawet pośrednio.
- N...nie możesz - jej zrozpaczony głos wyrwał mnie z zamyślenia. Spojrzałam na nią. Przyglądam się jej oczom, szukając skruchy za popełniony czyn, ale nic takiego nie znajduje. Przybliżam się do niej powoli, nachylając nad jej uchem i szepcze tak, żeby nikt oprócz niej nie usłyszał.
- Ależ oczywiście że mogę. Nawet twój pan mnie nie powstrzyma. Nie martw się, on też zapłaci za próbę przejęcia mojego królestwa. Jak myślisz, jak książę Jonatan zareaguje, gdy dowie się, że jago własny brat spiskuje przeciwko niemu? Wypowiedział wojnę, więc będzie ją miał - skończyłam swój wywód i się odsunęłam. W jej oczach zobaczyłam czyste przerażenie.
- Jjj...jak? - wyszeptała ledwie głosem wyrażającym czysty strach. Uśmiechnęłam się delikatnie i wskazałam na skroń. Od razu pojęła, że chodzi o myśli. Nawet ja sama nie przypuszczałam, że mogę z taką łatwością odczytywać czyjeś myśli. No cóż, na pewno się przyda, zapowiadają się trudne czasy. Mam nadzieje, że Will przy mnie będzie.
- Felicjo, miałam nadzieje, że się zmienisz, lecz to nie nastąpiło - skumulowałam swoją moc wokół niej. Już po chwili było słychać okropny krzyk rozpaczy. Bolało mnie to, mimo wszystko nadal jest moją ciotką. Po kilku minutkach wszystko ustało.
Felicja przypominała teraz około 40 letnią panią. W takim razie musi mieć około 500 lat, stara.
No cóż, każdy płaci za swoje grzechy. Spojrzałam na nią po raz ostatni i wyszeptałam jedno słowo.
- Żegnaj - Felicja zniknęła. Odwróciłam się do tłumu gapiów, szukając wzrokiem Willa, kiedy już go znalazłam przekazałam mu wszystkie informacje. Odwróciłam się, teraz Jonatan, gdzie ty jesteś? Mam cię! Uśmiechnęłam się do swoich myśli.
- Książe Jonathanie, bym chciała, żebyś porozmawiał z Williamem, a także, żebyś został w pałacu - teraz moje spojrzenie skupiło się na słońcu, które zaczęło się powoli wznosić.
- Nadeszły ponure czasy, gdy jeden człowiek pragnie władzy w trzech królestwach. Nadchodzi wojna ze strony człowieka, który nawet by nie przyszedł nam na myśl.  Nasze królestwo jest zagrożone, a do tego dopuścić nie mogę - czułam jak słabnę z każdą chwilą, chyba przesadziłam z magią, ale muszę to skończyć - Mam nadzieje, że wkrótce wszystkie królestwa zjednoczą się przeciwko wrogowi.
      Popatrzyłam każdemu w oczy, wszyscy mieli w spojrzeniu strach, ale i determinacje. Oby wszystko się udało. Odwróciłam się i odeszłam, wiem, że nie powinnam tak bez jakiegoś słowa, ale jestem tak zmęczona, że nie mam ochoty niczym się przejmować. Droga do pałacu upłynęła mi bardzo szybko, lecz gdy stanęłam na przeciwko schodów, zaklęłam siarczyście. I ja mam niby się wtoczyć na ostatnie piętro. Chyba skorzystam z ludzkiego geniuszu i każe zamontować tu windę. Przecież pokonanie tych schodów w moim stanie zajmie mi wieczność. Noż kurwa. Po pokonaniu zaledwie 50 stopni już miałam dosyć. Dobre chociaż tyle, że są tu tylko cztery piętra, a ja jestem na pierwszym. Mozolnym krokiem ruszyłam na drugie piętro. Okazało się, że tu jest połowa mniej schodów do pokonania. Jeszcze tylko dwa piętra, cały korytarz i będę u siebie. Moje kroki stawały się coraz cięższe. Jestem wreszcie. Jeszcze tylko 25 schodków i cały korytarz. Idę. Nagłe olśnienie trafiło mnie jak piorun z nieba, przecież Will ma sypialnie na tym piętrze, chyba się nie pogniewa jak skorzystam z jego łóżka. Nieee. Ruszyłam trochę żywszym krokiem do sypialni Willa. Jestem. Łóżko. Ostatnie co pamiętam to moja twarz na miękkich podusiach.

William
Kiedy Dalia wyszła, od razu podszedłem do Jonatana, żeby mu wszystko wyjaśnić. Chociaż martwiłem się o nią, tyle mocy zużyła na wykonanie wyroku i pewnie przeskanowała mózg każdego z gości, do tego całą noc zarwała, mam nadzieje, że nic jej nie będzie.
- Możemy porozmawiać? - on tylko popatrzył na mnie i skinął głową. Zacząłem prowadzić go w stronę ogrodów.
- To o czym chcesz rozmawiać? - zapytał niby lekkim tonem, ale z widocznym wahaniem.
- O nadchodzącej wojnie. Dalia przekazała mi informacje dotyczące kto jest wrogiem, ale niestety Felicja nie wiedziała nic o jego planach. Ma też nadzieje, że zdecydujesz się dołączyć do nas jako sojusznik. Ja już decyzje podjąłem, mój ojciec nie będzie miał nic przeciwko, by stanąć po stronie Dalii.
- Więc już wiecie, że mój kochany braciszek chce władzy? - spojrzałem na niego zdziwiony. Nie spodziewałem się, że będzie o tym wiedział - Nie patrz tak na mnie. Dowiedziałem się przypadkiem wczoraj. Dziś chciałem porozmawiać z księżniczką, lecz nie miałem kiedy. Do króla udało mi się dostać jakieś 5 minut przed wschodem, więc nie wiele wskórałem. Gdybym wiedział, że to właśnie Felicja ma otruć króla, bym starał się ją powstrzymać. A tak to nici z tego i na dodatek wojna - westchnął zrezygnowany. Nie spodziewałam się tego po nim.  Nadal nie potrafię do końca wybaczyć mu tego, że chciał uderzyć Dalie, ale jakoś to przełknę. Zresztą w obliczu wojny lepiej mieć sojusznika niż wroga.
- Jon, po której będziesz stronie? - bardzo ciekawiła mnie odpowiedź.
- Po stronie Księżniczki Dalii. To chyba jedyna słuszna strona.
- Mam do ciebie prośbę. Jutro muszę jechać do siebie i powiadomić o wszystkim ojca, bym chciał, żebyś został w pałacu do mojego powrotu i zaopiekował się Dalią - naprawdę trudno było mi prosić go o coś takiego, ale nie miałem wyjścia. Przyglądałem mu się cały czas. Widać musiał przemyśleć wszystkie za i przeciw.
- Dobrze - uśmiechnął się do mnie delikatnie. Dziwneee.
- Łapy od niej z daleka, bo ci je powyrywam, jasne? - pokiwał głową i odszedł. Ja ruszyłem w stronę sali balowej. Kiedy tam dotarłem, wszyscy się na mnie rzucili pytając kiedy pogrzeb króla? Jak czuje się księżniczka? Czy ja i mój ojciec będziemy po stronie Dali?
  Pytania trwały wieczność, każdy miał przynajmniej jedno. Wszyscy także zapewnili o swojej lojalności. Gdy każdy gość już wyjechał do swojej posiadłości, ja zająłem się przygotowywaniem jutrzejszego wyjazdu. Powiadomiłem także ojca o swoim powrocie, mam nadzieje, że jakoś to wszystko się ułoży. Totalnie zmęczony ruszyłem do swojej sypialni. Postanowiłem też zobaczyć co u Dalii. Jaki szok przeżyłem, kiedy weszłam do jej pokoju, a jej tam nie było przestraszony ruszyłem biegiem sprawdzając każdy pokój po kolei. Gdy dotarłem do swojego pokoju, to była moja ostatnia nadzieja. Dopadłem drzwi otwierając je z rozmachem.
- Da... - urwałem dostrzegając ją zawiniętą w pościel na łóżku. Uśmiechnąłem się, zamknąłem drzwi i ruszyłem do łazienki. Stwierdziłem, że jak najszybciej chcę położyć się spać. Szybki prysznic i już mogłem założyć spodnie od piżamy i wrócić do ukochanej. Wszedłem pod pościel. Dalia tak jakby wyczuwając moją obecność, od razu się we mnie wtuliła. Westchnąłem zrezygnowany. Gdyby wszystko poszło tak jak trzeba, to jeśli by się zgodziła, by była moją narzeczoną. Ale nic z tego, przynajmniej na razie. Zamierzam jej się oświadczyć jeszcze przed początkiem wojny. Na samo wspomnienie przedwczorajszej rozmowy z jej ojcem głowa mnie boli. Był tak zadowolony, że nie zważając co robi, dostałem od niego tacą śniadaniową przez łeb. A on zamiast wyglądać na skruszonego poprawił mi i się spytał co tak późno. Jak dla mnie wcześnie.  Znamy się z Dalią tak krótko. Ale tak bardzo ja k......


Bardzo ale to bardzo dziękuje mojej kochanej i zmęczonej becie, która użerała się z moimi błędami. Arigato Neko-chan <3. Przepraszam też was za moją długą nieobecność. Wybaczcie.


Błękit SkrzydełOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz