Rozdział 14

137 30 8
                                    

- Nazywam się Felicja Black jestem siostrą twojej matki. Wiem to może wydawać się niedorzeczne ale wysłuchaj do końca. Twoja matka była królową Podniebnego Królestwo zmarłych cztery lata temu. Niewielu wiedziało że urodziło córkę z tych osób żyje tylko ja. Mam nadziej że przejmiesz królestwo twojej matki. W najbliższą pełni powinnaś zostać koronowana.
Jak dla mnie ta kobieta plotła trzy po trzy. Nic z tego nie rozumiałam. Ja koronowana? Chyba coś jej się pomyliło. No bo niby jakim cudem ja mam być jakąś księżniczka.
- Przepraszam ale nie rozumiem o co pani chodzi. Ja nie jestem żadną księżniczką i na pewno nie będę koronowana. Bo gdyby pani widziała to pełnia jest za dwa dni.
Kobieta pokiwała głową. Patrzyła na mnie mocna się nad czymś zastanawiając. Nic z tego nie rozumiał. Mam nadzieje że wyjaśni to ale nie wiem czy uwieże.
- Rozumiem że trudno w to uwierzyć ale to prawda. Niedługo się sama przejmiesz - o czym ona do mnie  mówi?
- O czym poni mówi?
- Jutro będziesz w pałacu przygotujemy cię do ceremoni kotonacji. Musisz się spakować i ruszamy w drogę. Za chwile powinna przyjść Alicja która porze ci uporządkować wszystko.
W momęci w którym skoniczyła mówić do drzwi ktoś zapukał. Wstała szybko słyszałam przytłumione głosy. Po chwili do salonu wparowała jakaś kobieta ale szybko znikła na górze. Zastanawiałem mnie czy mam wogóle coś do powiedzeń w tej sprawię i obawiał się że nie. Felicja wruciła do mnie chwile później.
- Czy Will może jechać ze mną? I dlaczego nikt nie szanuje mojego zdania? - byłam coraz bardziej wkurwiona. A ona tylko na mnie beszczelnie patrzyła. No do cholerny!
- William sam zdecyduję ale nie wydaje mi się że będzie chciał przebywać w towarzystwie tak beszczelnej dziewuch jak ty.
Że jak co ta baba sobie wyobraża do kurwy nędzy.
- Że co? Jak pani może być taką dwulicową szmatą? - warknełam wsiciekle.
- Zwarzaj na słowa. To że je....
- Pani walizki gotowe. Możemy ruszać w drogę.
Alicja okazała się miłą kobietą. Trochę straszą odemnie.
- Dobrze zbierający ten swój królewski zdek do samochodu.
No bez kitu co ta baba sobie wogóle wyobraża? Wyszłusimy z domku. I zaczełam swoją najdłurzszą podruż w życiu. Droga niemiłosiernie mi się dłużyła. Ona ciągle coś paplała jak najęta. No jeszcze trochę w jej towarzystwie a obetnę sobie uszy. Moje myśli zajoł Will. Co się z nim dzieje i dlaczego nie mógł mi towarzyszyć w podruży. Mam nadzieje że jeszcze się spotkamy.
Po 7 godzinnej podruży dojechaliśmy na miejsce. Wyśadłam z samochodu jak najszybciej. I stanęłam jak w murowana. Pałac był przepiękny. Lśniący w świetle zachodzącego słońca. Rozglądałam się wokoło zauraczona otoczeniem. Mój wzrok zatrzymał się na mężczyźnie zmierzającym w naszą stronę. Tym mężczyzną okazał się Will.
- Will! - zawołałam uradowana na jego widok. Kiedy jego wzrok spoczoł na mnie na jego twarzy pojawił się cudowny uśmiech. Wręcz podbiegł do mnie. Wzioł na ręce i zaczoł się kręcić wokół własnej osi. Śmiałam się wesoło a on razem ze mną.
- Księżnicce nie wypada tak się zachowywać - warkneła na mnie.
- To ja zdecyduje co wypada mojej córce a nie ty Felicja - głos mężczyzny odezwał się z moich pleców. Will postawił mnie na ziemia. Popatrzyłam się na mężczyznę za moimi plecami.
- Kim pan jest? - byłam zdenerwowana i to jak.
- Jestem twoim ojcem. Musimy pogadać chocimy coś zjeść.

Bardzo przepraszam za moją długą nieobecność.

Błękit SkrzydełOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz