,,Dziękuję" uśmiechnęłam się do taksówkarza, który pomógł wyciągnąć mi moją walizkę z bagażnika.
Ciągnąc za sobą bagaż ruszyłam w stronę wejścia na odpowiedni terminal. Wsłuchana w muzykę lecącą z moich słuchawek, nie zwróciłam nawet uwagi na wołającego mnie mężczyznę. Zwróciłam na niego uwagę dopiero gdy wyrósł przede mną.
,,Jezu człowieku o co Ci chodzi?" spytałam, wyciągając słuchawkę.
,,Pan Kirley prosi Panią do strefy VIP, czeka z posiłkiem" poinformował mnie chwytając moją walizkę.
Z wielką niechęcią ruszyłam za nim, owijając się dokładniej szalikiem. Od razu zauważyłam szefa, ale wyglądał trochę inaczej niż zawsze. Miał na sobie biały luźny t-shirt, czarne dresowe spodnie i zwykłą czarną bluzę. Przeglądał coś na laptopie trzymanym na kolanach.
,,O jesteś" odparł, podnosząc wzrok na mnie.
,,Niestety" powiedziałam, uśmiechając się do niego sztucznie.
,,Zamówiłem dla Ciebie burgera wegańskiego, wiem że nie jesz mięsa"
,,A wiesz to skąd?"
,,Z twojego instagrama. Można się tam dowiedzieć na prawdę wielu rzeczy" zaśmiał się, pokazując na pysznie wyglądające jedzenie.
Poczułam i usłyszałam jak burczy mi w brzuchu, bo od rana nie miałam nic w ustach. Usiadłam w niesamowicie wygodnym fotelu, zabierając się powoli za jedzenie.
,,Jakbyś chciała coś jeszcze to nie krępuj się. Asystent lotniskowy poszedł już zdać nasze bagaże" powiadomił mnie.
,,Przyzwyczaiłeś się już do tego, że wszyscy wszystko za ciebie robią. Mogłam się tym sama zająć" westchnęłam.
,,Chciałem trochę wszystko ułatwić. Lotniska są bardzo stresujące, nie lubię tłumów, unikam ich" powiedział.
Przyjrzałam się mu nie wierząc, że ktoś taki jak on mógłby się czymkolwiek stresować. A na pewno nie lotniskami. Szczególnie, że według jego mediów społecznościowych latał gdzieś przynajmniej raz w miesiącu.
,,Pasażerowie lotu do Londynu numer 435 proszeni są do odprawy biletowej" usłyszeliśmy.
,,Spokojnie my tam nie idziemy. Nasze bilety już przeszły odprawę, zabiorą nas prosto pod samolot, prywatnym autem" powiedział, gdy już chciałam się podnieść.
,,Panie Kirley, panienko Dove zapraszam za mną" uśmiechnął się do nas wysoki mężczyzna w garniturze.
Zbierając wszystkie swoje rzeczy ruszyliśmy za nim na płytę lotniska, gdzie czekał już na nas SUV z przyciemnionymi szybami. Wysiedliśmy przy samym samolocie i jako pierwsi pasażerowie weszli na pokład. Zajęłam swoje miejsce w pierwszej klasie, rozsiadając się wygodnie. Osobiście chciałam kupić miejsca w ekonomicznej, znacznie tańsze, jednak mój szef stwierdził, że on nie lata klasą dla miernoty.
,,Czy podać Pani coś do picia?" spytała stewardessa zatrzymując się obok mnie.
,,Wie Pani co oddałabym wszystkie pieniądze świata za gorącą czekoladę" uśmiechnęłam się do niej, opierając głowę o zagłówek.
,,Podać Pani do tego jakieś ciastko? Mamy cudowne owsiane bez cukru" zaproponowała, a ja zachęcona pokiwałam głową.
Rozłożyłam sobie wygodnie fotel, siedząc na wpół leżąco i zaczęłam przeglądać bazę filmów, gdy nagle ktoś opadł na miejsce obok mnie.
,,Ty siedzisz w drugim rzędzie" westchnęłam.
,,Zamieniłem miejsca. To było wolne więc piękna Pani stewardessa nie miała nic przeciwko"
,,Oczywiście, że nie miała, bo ma mokro na twój widok" wyszeptałam, zakładając słuchawki.
Gdy samolot zaczął kołować, dopijałam swoją gorącą czekoladę. Musiałam na czas startu przerwać oglądanie Bridget Jones. Najbardziej w trakcie lotów samolotem nie lubiłam właśnie momentu, w którym odbija się on od startu i zaczyna się wzbijać. Zamykałam wtedy oczy i zaciskałam dłonie na podłokietnikach. Gdy samolot nareszcie wyrównał lot otworzyłam oczy rozglądając się. Kirana nie było już na jego miejscu, a ja mogłam w spokoju wrócić do oglądania filmu.
,,Co chciałaby Pani na obiad?" obudził mnie głos po dwóch godzinach lotu ,,Proszę sprawdzić sobie na spokojnie w menu i zawołać mnie przyciskiem nad Pani głową" uśmiechnęła się i ruszyła dalej.
Już po chwili stał przede mną ciepły barszczyk i krokiet, coś co polubiłam na moich wakacjach w Polsce, gdzie jeździłam z rodzicami.
,,Co to?" zainteresował się Kiran, który przeżuwał swoją wołowinę za 400 dolarów.
,,Zupa z buraków i naleśnik zapiekany z mięsem" odparłam.
,,Dziwne" stwierdził.
,,Byłeś kiedyś w Polsce. Takie państwo w środkowo-wschodniej Europie"
,,W Europie odwiedzałem tylko Berlin, Paryż, dużą cześć Włoch i Londyn" powiedział.
,,Żałuj" westchnęłam i zakładając znów słuchawki włączyłam sobie film.
Po zjedzonym obiedzie włożyłam sobie zatyczki do uszu, zasłoniłam oczy, rozłożyłam do końca fotel i odpłynęłam. Niestety niedługo potem zostałam obudzona przez okropne turbulencję. Poderwałam się z siedzenia siadając szybko i zapięłam pasy.
,,Prosimy Państwa o zachowanie spokoju. Nasi piloci panują całkowicie nad sytuacją" usłyszałam głos w głośnikach.
Zamknęłam oczy za każdym razem gdy samolot podskoczył. Czułam jak ze strachu oblewa mnie pot. Nienawidzę sytuacji nad którymi nie panuję, a ta właśnie do takich należała. Gdy w końcu piloci wyrównali lot, a turbulencję się skończyły otworzyłam oczy i poczułam, że ściskam co innego niż podłokietnik.
,,Przepraszam" zwróciłam się do Kirana, któremu przez ostatnie 4 minuty miażdżyłam wszystkie kości w lewej dłoni.
On uśmiechnął się tylko do mnie i wrócił do papierów, które przeglądał na laptopie. Zdziwił mnie brak jakichkolwiek komentarzy z jego strony. Przyglądałam się mu przez moment, aby ostatecznie wrócić do spania, mając nadzieje, że gdy znów się obudzę będziemy już podchodzić do lądowania w Londynie. Jednak obudzono mnie jeszcze dwa razy. Raz na kolejny posiłek, drugi raz Kiran obudził mnie bo nie był pewny jak uzupełnić papiery. Gdy w końcu wylądowaliśmy w Londynie, byłam minimalnie wyspana. Dla nas w Nowym Yorku byłaby czwarta nad ranem, ale w Anglii była już 9 rano. Niby jest to zaledwie 5 godzin, ale dla mnie, która lubi spać, aż pięć godzin. Ledwo przytomna wsiadłam do podstawionego auta, które miało dostarczyć nas do hotelu. Zameldowałam nas i już chciałam się położyć gdy usłyszałam pukanie.
,,Co?" zwróciłam się do stojącego za drzwiami Kirana.
,,Musimy zjeść na śniadanie i może chcesz trochę pozwiedzać" zaproponował.
,,Nie Panie nagle wielce uczynny. Chce spać. Jeszcze jakieś cztery godziny" warknęłam próbując zamknąć drzwi, ale on powstrzymał mnie ręką.
,,Zmarnujesz pół dnia w cudownym Londynie na spanie?" spytał.
,,Chce do łóżka!" wrzasnęłam zirytowana.
,,Mnie dwa razy nie musisz powtarzać" odparł uśmiechnięty i nim zdążyłam zareagować złączył nasze usta, zatrzaskując drzwi nogą.
Czy wyszłabym na łatwą jeśli oddałabym pocałunek. Pragnęłam tak bardzo czyjejś bliskości. Oddałam się całkowicie pracy w wydawnictwie, od czterech lat nie byłam z nikim, nawet na głupim drinki. Gdy mnie dotykał, gdy złączył nasze usta poczułam jak mój opór wobec niego słabnie.
CZYTASZ
My boss or my lover?
RomanceKochałam moją pracę, kochałam pisać, kochałam patrzeć na uśmiechnięte twarze ludzi, którzy czytali co co wyszło spod mojego pióra. Jednak on zmienił całe moje życie. Jeden wieczór, jedno wydarzenie, zmieniło wszystko.