VIII

1.8K 39 1
                                    


Przeżuwałam powoli każdy kęs śniadania, obserwując jak Kiran krąży po pokoju, rozmawiając z kimś wściekłym głosem. Przyglądałam się jak poruszają się jego mięśnie, a miałam ku temu idealną okazję, ponieważ miał na sobie tylko białe bokserki. Przypominając sobie poranek, to co wydarzyło się kilka minut temu. Poczułam jak na samo wspomnienie moje policzki się czerwienią. Kiran spojrzał na mnie i mimo wściekłości w głosie, uśmiechnął się do mnie. Dopiłam powoli kawę ze ślicznej, porcelanowej filiżanki i opadłam na łóżko, przeciągając się. Kiran usiadł delikatnie na pościeli, chwycił ostrożnie moją stopę kładąc ją na swoim udach i zaczął ją masować. Uśmiechnęłam się do niego przymykając oczy.

,,Jeżeli Pan Hutherson nie chce podpisać tej pieprzonej umowy na naszych zasadach, to niech nie podpisuje jej wcale. Albo zgodzi się na nasze warunki, albo niech szuka innego wydawnictwa" powiedział i rozłączył się, rzucając telefon na stół. 

,,Coś nie tak z umową?" spytałam, opierając się na łokciach.

,,Nie podoba się mu to, że edytor mam prawo do wszelkich zmian w tekstach" westchnął. 

,,Nikt go nie zmusza do podpisania" odparłam, wzruszając ramionami. 

,,Kazałem mu to przekazać. Mamy masę pisarzy, którzy nie robią takich problemów jak on przy każdej książce" uśmiechnął się, sunąc dłońmi coraz wyżej po mojej nodze. 

...................................................

Te kilka dni w Londynie minęło bardzo szybko. Udało się nam podpisać masę umów i kontraktów, wielu pisarzy oraz menadżerów miało pojawić się w naszym biurze w przeciągu nadchodzących dwóch tygodni. 

,,I jak było w Londynie? Poradziłaś sobie z szefem dupkiem?" spytała Ruthie gdy w poniedziałek weszłam do biura.

,,Londyn był cudowny Ruthie, tak bardzo zakochałam się w tym mieście. Jeśli chodzi o Kirana było znośnie" przyznałam, ukrywając przed nią prawdę, a przynajmniej jej część.

Przecież nie mogłam powiedzieć przyjaciółce całej prawdy. Nie mogłam się jej przyznać, że co noc zasypiałam zdyszana w jego ramionach. Że co rano rozpalał mnie do czerwoności, każdym dotykiem. Gdy tak nad tym rozmyślałam Kiran wszedł do biura ubrany w czarne jeansy i błękitną koszulę, w której miałam okazje chodzić jednego poranka. 

,,Witam wszystkich. Dziękuję za to, że ten budynek nie stanął w płomieniach pod moją nieobecność. Dove czy mogę Cię prosić na chwilę do mojego gabinetu?" spytał, stojąc w otwartych drzwiach.

Podniosłam się z krzesła i ruszyłam do jego gabinetu, udając bardzo niezadowoloną. Postanowiliśmy, że nikt nie dowie się o tym co nas łączy, ani o tym co wydarzyło się w Londynie. Weszłam do pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Od razu gdy to zrobiłam Kiran podszedł do mnie szybko i kładąc dłonie na moich policzkach złączył  nasze usta. W tej chwili dziękowała bogu za to, że wszystkie żaluzje w gabinecie były opuszczone. 

,,Tęskniłem" wyszeptał.

,,To były tylko dwa dni" zaśmiałam się cicho.

,,Aż dwa dni" odparł, popychając mnie delikatne w stronę kanapy.

,,Kiran jesteśmy w pracy" wyszeptałam, gdy zaczął rozpinać moje spodnie.

,,Gabinet jest dźwiękoszczelny i nie wchodzi tutaj nikt dopóki ja nie pozwolę" odparł popychając mnie na kanapę.

Gdy poczułam jego język delikatnie sunący po moim ciele, westchnęłam głośno i odchyliłam się do tyłu, opierając głowę o oparcie. 

,,Kiran" westchnęłam cicho, starając się za wszelką cenę nie wydać z siebie jęknięcia. 

Poczułam jego palce drażniące moją łechtaczkę, na co moje biodra same zareagowały. Położyłam dłoń na jego głowę, bawiąc się jego włosami. Gdy poczułam nadchodzący orgazm, zacisnęłam palce w pięść, przysuwając jego głowę jeszcze bliżej. Gdy doszłam jęcząc cicho, chciałam już wstać ale mnie powstrzymał. 

,,Myślisz, że już Cię wypuszczę?" wyszeptał do mojego ucha, sunąć dłonią pomiędzy moimi udami, a ja jęknęłam. 

Poczułam jak Kiran wsadza we mnie dwa palce, równocześnie całując moją szyję. Moje biodra dopasowały się do jego tempa, podnosząc się i opadając. Objęłam go rękami, wplatając palce między jego włosy. Dyszałam cicho do jego ucha, a on uśmiechnął się i  złączył nasze usta. Pocałunek zagłuszył mój głośny jęk, który towarzyszył jednemu z najlepszych orgazmów mojego życia.  

,,Nadrobiłem te dwa dni?" spytał, opadając na kanapę obok mnie, w trakcie gdy ja zapinałam spodnie.

,,Oj stanowczo" uśmiechnęłam się składając pocałunek na jego ustach ,,Nie  mieliśmy o czym rozmawiać?"

,,Myślę, że nasza rozmowa była baardzo udana" przyznał, patrząc na mnie i oblizał swoje palce..

,,Kiran" zaśmiałam się, szturchając go.

,,Słyszałem, że jestem szef dupek" odparł, jeżdżąc dłonią po moim udzie.

,,Przyzwyczaj się skarbie" powiedziałam pokazując mu język i wyszłam z gabinetu, trzaskając drzwiami.

,,Czego chciał?" spytała Ruthie nie podnosząc wzroku znad papierów. 

,,Poukładać zeszłotygodniowe sprawy, które trzeba dopiąć" odparłam, sprawdzając maile, których była cała masa.

Byliśmy tak bardzo zajęci sobą w Londynie, że miałam masę wiadomości, próśb o spotkania, skanów podpisanych umów i wielu innych rzeczy. Próbowałam za wszelką cenę skupić się na swojej pracy, jednak wciąż w głowie miałam jego dotyk, jego westchnięcia, jego jęki. Z drugiej strony tak bałam się, że tylko się mną bawi. Że nim się obejrzę do jego łóżka, wskoczy jakaś śliczna, dziwkowata blondynka , która mnie zastąpi. 

CZYM SIĘ MARTIWSZ? 

Na moim ekranie wyskoczyła wiadomość. Odwróciłam głowę i napotkałam wzrok Kirana, który mi się przyglądał.

TYM ŻE MNIE WYKORZYSTUJESZ 

Odpowiedziałam szczerze, zerkając na niego kontem oka. Gdy tylko mężczyzna przeczytał wiadomość, od razu spojrzał na mnie i pokręcił głową. Nie dostałam już żadnej wiadomości. Przez kolejną godzinę siedziałam odpisując na maile, gdy nagle Ruthie rzuciła we mnie kulką papieru?

,,Co?" warknęłam, a ona wskazała na drzwi.

Odwróciłam głowę i zobaczyłam mężczyznę z wielkim bukietem kwiatów w dłoniach. 

,,Dla Pani Dove" odezwał się, a Ruthie wskazała na mnie. 

Chwyciłam wielki bukiet do rąk i spojrzałam na bilecik, znajdujący się między kwiatami. Rozłożyłam go i uśmiechnęłam się szeroko. 

NIGDY CIĘ NIE WYKORZYSTAM, ZBYT MOCNO MNIE ZAUROCZYŁAŚ 

SZEF DUPEK 

Zaśmiałam się po przeczytaniu liściku i odłożyłam bukiet na biurko, wstawiając go do wazonu. Piękny zapach świeżych kwiatów otaczał moje miejsce pracy, sprawiając, że praca była jeszcze przyjemniejsza. 

,,Dove potrzebuje twojej pomocy" usłyszałam głos Kirana, który wychylił głowę z gabiNEtu.

,,Znowu" westchnęłam i wstałam z krzesła.

Weszłam do gabinetu i zamknęłam za sobą drzwi. Oparłam się o nie uśmiechając się szeroko.

,,Podobają Ci się kwiaty?" spytał Kiran opierając jedną rękę obok mojej głowy, a drugą na moim policzku.

,,Są przepiękne. Dziękuje" wyszeptałam uśmiechając się.

,,Ale tym razem na prawdę potrzebuje twojej pomocy" odparł i chwytając moją rękę pociągnął mnie w stronę swojego biurka. 

Nadal trzymając moją dłoń pociągnął mnie na swoje kolana i wskazał na monitor komputera. Nachyliłam się, zaczynając przeglądanie otwartego dokumentu, a Kiran objął mnie dłońmi w pasie i pocałował delikatnie moje ramie. 

,,Czy to jest pozew?" spytałam. 

,,Tak. Od Pana Freya" westchnął Kiran opierając czoło o moje plecy. 

My boss or my lover?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz