XXIII - KIRAN

1.1K 21 0
                                    

Przebudziłem się gdy krople deszczu zaczęły uderzać o okno. Na zewnątrz zaczęło się już rozjaśniać. Spojrzałem na spokojnie śpiącą w moich ramionach Dove i uśmiechnąłem się, czując ciepło wypełniające moje ciało. Taka drobna, taka delikatna, taka ... moja. Oddychała spokojnie, a jej twarz zdobił delikatny uśmiech. Przejechałem jak najostrożniej palcem po jej policzku. Wciąż nie mogłem uwierzyć w to, że pozwoliła mi się do siebie zbliżyć, mimo że jestem takim dupkiem. Tak bardzo chciałem żeby nasza znajomość zaczęła się całkiem inaczej, abym nie powiedział tego co uciekło z moich ust nim zdążyłem się ugryźć w język. Jednak stał się cud i ku mojemu zdziwieniu pozwoliła mi wejść do swojego serca, które obiecałem sobie chronić do końca swojego życia. Z zamyślenia wyrwało mnie jej ciche westchnienie. Spojrzałem na jej twarz, która tym razem była wygięta w grymasie. 

,,Co się dzieje?" spytałem, gdy spojrzała na mnie wielkimi, pełnymi łez oczami. 

,,Zły sen" wyszeptała. 

Przyciągnąłem ją do siebie, czując jak delikatnie się trzęsie. Przyłożyłem usta do jej czoła, widząc jak przymyka oczy.

,,Opowiesz mi?" 

,,Śnił mi się wypadek. Wypadek, który miałam z moim bratem gdy byłam mała" powiedziała, ale urwała gdy załamał się jej głos. 

,,Chcesz mi o tym opowiedzieć?" spytałem, zerkając na nią.

Dove podniosła na mnie wzrok i zobaczyłem jak na jej policzek wypływają dwie olbrzymie łzy. Od razu starłem je, tuląc ją do siebie jeszcze mocniej.

,,Miałam wtedy 10 lat, mój brat 25. Nasi rodzice byli poza miastem i on zajmował się mną na weekend. Pamiętam, że na ulicach leżała wtedy masa śniegu, było przepięknie. Ethan postanowił, że pojedziemy na sanki. Wsadził mnie do samochodu, na pakę jeepa wrócił sanki i chciał jechać do swojego przyjaciela Zaca, który za domem miał olbrzymią górkę. Wpadliśmy w poślizg, Ethan nie zapanował nad autem. On zginął na miejscu, mnie zdążyli uratować. Do dziś pamiętam jego twarz, oczy bez wyrazu, krew spływającą po jego policzku. W uszach wciąż dźwięczy mi mój krzyk, płacz, błaganie żeby się obudził. Rodzice wrócili od razu. Przeprowadziliśmy się na drugi koniec stanu, bo mieszkanie tam gdzie wszystko o nim przypominało było zbyt bolesne" mówiła. 

Widziałem jak wiele bólu sprawiało jej opowiadanie o bracie. Znałem ten ból, sam straciłem ojca w wypadku, który przeżyłem ja i moja mama. 

,,Już jesteś bezpieczna. A on czuwa nad Tobą każdego dnia" wyszeptałem. 

Dove podniosła wzrok na mnie i złączyła nasze usta. Czułem słony smak jej łez na wargach. Oparła głowę o moją pierś, wtulając się we mnie i już po chwili zasnęła. Sam po chwili również odpłynąłem. 

,,Kiran wstań" obudziło mnie wołanie Dove. 

Poderwałem się z łóżka, nigdzie jej nie widząc, ale po chwili odetchnąłem widząc jak w samej piżamce i na bosaka, stoi na tarasie, w deszczu i śmieje się głośno, całkowicie przemoczona. Oparłem się o futrynę i uśmiechnąłem się.

,,Chodź!" zawołała, wyciągając w moją stronę dłoń.

,,Będziesz chora" odparłem. 

,,Chodź" poprosiła robiąc słodkie oczka, wiedząc że nie będę w stanie jej odmówić. 

Chwyciłem jej dłoń i przyciągnąłem do siebie. Objąłem ją ramionami i zaczęliśmy się powoli bujać, w kroplach coraz mocniej padającego deszczu. 

,,Dziękuje" usłyszałem jej cichy głosik.

,,Za co?" zdziwiłem się, patrząc na nią.

,,Za to, że mogłam Ci opowiedzieć o moim bracie. Staram się raczej to ukrywać. Ludzie zazwyczaj patrzą na mnie jak na biedną dziewczynkę, gdy się o tym dowiadują"

,,Jesteś tą samą cudowną, piękną kobietą, którą kocham całym sobą" powiedziałem, przyglądając się iskierom, które pojawiły się w jej oczach.

,,Też Cię kocham" wyszeptała, przymykając oczy przez padający deszcz.

,,Wejdźmy już do środka, bo nie chcę wozić Cię do lekarza z zapaleniem płuc" poprosiłem, ciągnąć ją do środka. 

...............................................................

Dove usiadła między moimi nogami, przegryzając paprykowe krakersy, a ja delikatnie suszyłem i czesałem jej włosy. Zerkałem ukradkiem na ekran leżącego przed nią laptopa, na którym leciał odcinek jakiegoś serialu. Dove wybuchała co chwila perlistym śmiechem. Zaplotłem jej włosy w gruby warkocz i otaczając ją ramionami przyciągnąłem bliżej siebie. 

,,Przyniosą nam zaraz śniadanie, bo zamówiłem go na dziesiątą, później możemy się na spokojnie spakować, a resztę dnia spędzimy sobie w zaciszu NASZEGO domu" powiedziałem podkreślając przedostatnie słowo. 

Dove odwróciła się i spojrzała na mnie.

,,Jesteś tego pewny?" spytała, przyglądając się mi.

,,Niczego nie byłem w życiu bardziej pewny" zapewnił mnie ,,Nie martw się, nim spytałem przemyślałem to milion razy" 

,,W takim razie jak długo nad tym rozmyślałeś?" zaśmiała się. 

,,Od pierwszego dnia gdy do mnie przyszłaś" przyznałem ,,Od pierwszego poranka gdy obudziłem się obok Ciebie i poczułem, że chce się tak budzić codziennie"  

Dove nic nie mówić wtuliła się we mnie z całej siły, usadawiając się na moich kolanach.  

..............................................

Jechałem cudowną drogą, w środku lasu, wsłuchując się w płynącą z radia cichą melodię. Dove juz jakiś czas temu zasnęła skulona na swoim siedzeniu. Zjechałem na poboczę, przykryłem ją szczelnie kocem, włączając ogrzewanie i ruszyłem wprost do swojego domu. Gdy zatrzymałem się na podjeździe, przed dom wyszła moja mama, która przyjechała posprzątać i rozpalić w piecu, ale zapewne nie mogła się powstrzymać aby ugotować obiad i zrobić zakupy na kolejny miesiąc. Chwyciłem Dove ostrożnie w ramiona i ruszyłem do domu. Wspiąłem się na piętro, kładąc ją w łóżku, po czym przykryłem ją kołdrą, ściagając wcześniej buty z jej nóg i wróciłem na dół do mamy.

,,Jak wam minął weekend?" spytała podsuwając mi kubek gorącej herbaty.

,,Było niesamowicie. Poprosiłem Dove żeby ze mną zamieszkała mamo" powiedziałem, czekając na reakcje kobiety.

,,To cudownie kochanie. Tak bardzo się cieszę, że nareszcie jakaś kobieta i to tak wyjątkowa jak ona, skradła twoje serce. Obiecaj mi, że tego nie schrzanisz" pogroziła mi palcem, wkładając kolejne pudełko do zamrażarki. 

,,Mamo, Dove to najwspanialsze co mnie w życiu spotkało i za nic w świecie bym tego nie zepsuł. Dla niej chce się zmieniać, dla niej chce bys lepszy. Coraz lepszy z każdym dniem" 

,,To kiedy będziesz chciał pierścionek po babci?" spytała śmiejąc się.

,,Mamo..." westchnąłem ,,Z tym jeszcze trochę poczekam. Nie chce żeby pomyślała, że się zbyt spieszę. Już i tak zamieszkamy razem po dwóch miesiącach. Gdybym wyciągnął nagle pierścionek, mógłbym ją wystraszyć" 

,,To prawda. Poczekaj, a poczujesz odpowiedni moment. A teraz już uciekam. Ucałuj ode mnie Dove jak wstanie. Na piecu macie obiad, musisz go tylko podgrzeć i ewentualnie doprawić" 

,,Dziękuję mamo" powiedziałem całując kobiete w policzek i zamknąłem za nią drzwi, ruszyając na górę.


My boss or my lover?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz