,,Skarbie budzimy się" obudził mnie zachrypnięty głos Kirana.
,,Czyżbyś zdarł sobie wczoraj gardło?" spytałam, przeciągając się.
,,Może odrobinę. Podali nam już śniadanie" powiedział, wyciągając do mnie obie dłonie, żeby podnieść mnie z łóżka.
Ruszyłam do salonu, trzymając kurczowo jego dłoń. Kiran odsunął mi jedno z krzeseł, w trakcie gdy ja przyglądałam się jedzeniu leżącemu na stole. Cudownie pachnące placuszki z syropem klonowym i owocami, a obok nich pięknie pachnąca herbata.
,,Wygląda cudownie" przyznałam, chwytając sztućce do ręki.
,,Zajadaj bo mamy na dzisiaj masę planów"
,,Co na dzisiaj zaplanowałeś?" spytałam, wąchając pachnącą dziką różą herbatę.
,,Pojedziemy w góry, ubraniami się nie przejmuj, kupiłem nam. Wrócimy na obiad, a później mamy resztę dnia w spa. Gdy już skończymy, szef kuchni zgodził się ugotować przy nas kolację, więc musimy się odpowiednio ubrać. Ale to nie będzie problem. Później zapewne będzie tak zmęczeni, że od razu padniemy spać" mówił, krojąc swoje placuszki.
,,Będziemy chodzili po górach?" upewniłam się.
,,Tak. Pójdziemy z przewodnikiem i jeszcze dwoma innymi parami. Mają nas prowadzić jakimś szlakiem krajobrazowym" mówił, obserwując moją reakcję ,,Nie lubisz chodzi po górach?"
,,Uwielbiam, od dziecka chodzę. Ale Ty nie wyglądasz na osobę, która gustuje w takich atrakcjach" zaśmiałam się.
,,Słońce zdobyłem kilka szczytów. Nie takich jak Ty zeszłej nocy, ale równie imponujących" powiedział, a ja rzuciłam w niego zwiniętą serwetką.
,,Jakie ubrania nam kupiłeś?" spytałam.
,,Spodnie, z wkładką termiczną żebyś mi nie zmarzła. Bluzki termiczne, polary i kurtki przeciwdeszczowe. Do tego specjalistyczne buty i skarpetki. Mam też plecaki na wody i jakieś przekąski" mówił dumny z siebie.
,,Mam nadzieje, że wziąłeś dobry rozmiar" zaśmiałam się, odkładając sztućce na talerz.
,,Znam każdy milimetr twojego ciała. Wiedziałem dokładnie jaki rozmiar wziąć" przyznał ,,A skoro już o tym rozmawiamy to leć się przebrać, bo za dwadzieścia minut musimy być na zbiórce, bo ruszą bez nas"
Podniosłam się z krzesła i ruszyłam do sypialni. Otworzyłam szafę, w której znalazłam idealnie rozwieszone na wieszakach ubrania. Założyłam wszystko na siebie, schowałam wodę do plecaka, porywając jeszcze po drodze żelki i krakersy.
,,Wychodzimy!" usłyszałam wołanie Kirana.
Wybiegłam za nim z pokoju, ruszając do holu, w którym już wszyscy już na nas czekali. Wprost z budynku przenieśliśmy się do dwóch podstawionych dla nas jeepów. Zajęłam miejsce obok Kirana, ściskając jego błoń. Wyglądałam przez okna na piękne widoki lasów, gór, widząc w oddali jezioro.
,,Pojedziemy jakieś dziesięć minut i rozpoczniemy wspinaczkę. Potrwa ona około cztery godziny, następnie wrócimy do hotelu, w którym będzie czekał na państwa obiad" poinformował nas przewodnik, zajmujący miejsce obok kierowcy.
Gdy auta się zatrzymały wszyscy wysiedliśmy i ruszyliśmy w górę szlakiem. Szłam przed Kiranem, który co jakiś czas delikatnie szczypał mnie w pośladek, wywołując tym mój śmiech. W trakcie drogi na górę zatrzymaliśmy się kilka razy aby się napić i zrobić kilka zdjęć. Jednak gdy po niecałych dwóch godzinach dotarliśmy na górę, widok zapierał dech w piersiach. Rozglądałam się nie mogąc uwierzyć, że takie miejsce jak to w ogóle istnieje.
CZYTASZ
My boss or my lover?
Roman d'amourKochałam moją pracę, kochałam pisać, kochałam patrzeć na uśmiechnięte twarze ludzi, którzy czytali co co wyszło spod mojego pióra. Jednak on zmienił całe moje życie. Jeden wieczór, jedno wydarzenie, zmieniło wszystko.