Pov Null
- Po prostu...upewnijmy się, że nie zrobisz tego ponownie...i tyle - powiedziałem, lekko przesuwając ręką po jego plecach.
- D-dobrze - odpowiedział Entity, po czym ja dodałem - spokojnie, musisz się jeszcze dużo nauczyć...i ja ci w tym pomogę.
--------------------------------------------------------------Pov ??? (Chłopak)
Nie robiłem nic wielkiego w ten dzień. Wtedy będąc w domu, ćwiczyłem nowe ruchy walki. Od małego szkoliłem się już na wojownika i nieustannie powtarzałem stare ciosy. Przyznam, że trochę się już nudziłem, uderzając żelaznym mieczem o słomiany manekin. Nagle usłyszałem krzyki dobiegające z zewnątrz mojego domu. Ciekawy zdarzeń, wyszedłem z mojej chatki i zobaczyłem przybiegających pędem górników, którzy poszli kopać w nowo odkrytej jaskini. Odkąd nasza wioska znajdywała jakieś groty, zawsze odczuwałem lekki niepokój, który potem pomagał mi w moim szkoleniu. Wszyscy mieszkańcy naszego małego miasteczka wyszli na dwór, by, również jak ja, zobaczyć co się dzieje. Wreszcie ludzie uspokoili zdobywców i głównodowodzący naszej wioski mógł zadać swoje pytania:
- Co się stało? Czemu jesteście tacy przestraszeni? Czy ktoś zginął, bądź jest ranny?
- P-panie - zaczął jeden z przy biegłych tu mężczyzn - m-może t-to l-legenda cz-czy bujda, a-ale - nie dokończył swojego zdania, gdyż w tym momencie przerwał mu coraz bardziej zirytowany wódz naszej wioski - no, mówże wreszcie po ludzku. Co tam się wydarzyło?
- W-widzieliśmy N-Nulla - po wypowiedzeniu tych słów, wszyscy wsysneli powietrze.
- I-i Entity' iego - dodał inny górnik. W tym momencie niektóre osoby na te straszne wiadomości pobladły, a nawet pojedynczym dzieciom zaczęły napływać łzy do oczu. Ta wieść wstrząsnęła mną równie mocno, co innych mieszkańców tej wioski. Na szczęście te wszystkie godziny treningów nie były do końca tak zmarnowane jak myślałem.
- Dobrze, wszystkich proszę o spokój. Jak wiemy legendy są niebezpieczne, jednak da się je pokonać. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by zadbać o wasze bezpieczeństwo. A teraz...poszukujemy ochotników do zabicia obydwu legend i wyznaczamy za nie 5,000 diamentów! - przemówił jeszcze raz, tym razem z nutką entuzjazmu, nasz głównodowodzący.
Ludzie byli po części tym zachwyceni, ale także wiedzieli, że nie nadają się na to straszne zadanie.
- Kto się pisze? - zawołał ostatni raz wódz naszej wioski.
- Ja! - krzyknąłem, zarazem podnosząc swoją rękę do góry. W chwili, gdy wykonałem ten gest, publiczność wszczęła swoje okrzyki radości.
- Świetnie! Ktoś jeszcze? - znajomy mi głos ponownie zapytał, gdyż wszyscy nie mieli wątpliwości do tego, że jeden śmiałek zostanie łatwo pokonany przez nadnaturalne istoty.
- Jeszcze ja! - zawołała moja koleżanka Sara, którą znałem praktycznie od dzieciństwa. Ona także lubiła sztuki walki, jednak nie myślałem, że dojdzie aż tak daleko.
Moja koleżanka podeszła zaraz po mnie do podwyższenia, na którym stał nasz wódz i razem z nim poszukiwaliśmy chociażby jeszcze jednego ochotnika do pokonania Nulla i Entity' iego. Ku moim oczekiwaniom, zgłosił się jeszcze jeden chłopak, który nie wyglądał jakby miał zdziałać dużo na polu walki. Mimo to, także zgłosił się do pomocy. Nazywał się Kristoff. Znałem go mniej niż Sarę. W dodatku zawsze był niepewny co do swoich poczynań, a jeszcze jakby tego było mało wcześniej w kółko odradzał nam wykonywania naszych propozycji.
- Czy ktoś jeszcze chce się zmierzyć z mocarnymi potworami? - po tym pytaniu nastała głucha cisza w naszej wiosce - Nikt? - nasz wódz ciągle próbował zachęcić innych do walki, zadając to pytanie. Nie powiem, lecz w jego oczach można było dostrzec, że nie pokładał w nas jakiejś wielkiej nadziei.
- Cóż, ci oto śmiałkowie: Bartosz, Sara i Kristoff, pójdą pokonać dwie legendy, tym samym przywracając pokój na naszym terytorium! - oznajmił głośno nasz głównodowodzący, a reszta zgromadzonego tu ludu zaczęła wyrażać głośno swoje okrzyki radości, jednocześnie chwaląc nas za naszą odwagę. Odprowadzeni wiwatami szczęśliwości, poszliśmy razem do jaskini, gdzie ostatni raz widziano obydwie legendy. Aż wierzyć mi się nie chciało, że ja - zwyczajny wojownik Bartek wraz z moim koleżeństwem - będziemy walczyć przeciwko najpotężniejszym istotom tego świata. Czułem się dumny z moich postępów. Po drodze nic nie rozmawialiśmy ze sobą, ponieważ nawet nie mieliśmy o czym. Mijały sekundy, a nawet minuty ciszy, aż wreszcie dotarliśmy do wejścia groty. Uzbrojeni po zęby w tarcze, łuki i miecze, weszliśmy z lekką dawką adrenaliny do wnętrza jamy. Posprawdzaliśmy wszelakie korytarze, a tu Nulla z Entity' im jak nie było tak nie ma. Zacząłem się zastanawiać czy ta ekspedycja w ogóle ma jakiś sens, gdyż jaskinia zdawała się nie mieć końca. Finalnie zdecydowaliśmy na rozdwojenie się, by wzmocnić nasze pole poszukiwania naszego celu. Ciągle nic nie znajdowaliśmy...Pov Entity
W końcu przestałem płakać, jeszcze raz przeprosiłem Nulla za to co wcześniej zrobiłem, a potem spytałem się go:
- To co będzie teraz? Mamy tam skoczyć czy jak? - w duchu bardzo tego nie chciałem. Niestety Null tylko kiwnął głową i skoczył pierwszy w daleką otchłań, zostawiając mnie samego, stojącego przed wielkim kanionem.
- Null, nie! - krzyknąłem, myśląc, że mój przyjaciel zaraz zginie. Bardzo się myliłem, ponieważ nagle Null zaczął lewitować w powietrzu. Super, to jego następna moc. Ale...o nie...
Pomyślałem o skoku i mimo tego, że mój strach z każdą chwilą wzrastał, poszedłem w ślady mojego przyjaciela, jeszcze za nim ten krzyknął, bym skakał. Poczułem osunięcie się gruntu pod moimi stopami, lecz w duchu powtarzałem sobie rzeczy związane z lewitacją. Niebo, ptaki, latanie, umiem to, potrafię...potrafię latać...ścisnąłem swoje powieki bardziej niż poprzednio, a potem poczułem dziwne uczucie stania w miejscu. Udało się. Tak samo jak Null unosiłem się w powietrzu. Nareszcie posiadam jakąś nową moc! Null tylko podleciał do mnie, mówiąc:
- Dobra robota, Entity - ja tylko skinąłem głową, równocześnie szeroko się uśmiechając, po czym zauważyłem iskrę zmęczenia w oczach mojego przyjaciela. Po chwili lewitacja Nulla, jakby na moment się wyłączyła i prawie zacząłby spadać, gdyby nie to, że chwyciłem go, a on założył mi od tyłu jego lewą rękę na moją szyję tak, by nie spadł.
- Null, co się dzieje? - zapytałem z troską w głosie.
CZYTASZ
Vs Herobrine - Przepis na żelazo i dobrą przygodę [Tom 1]
AventuraFred nie ma się gdzie podziać. Jednak pewnego dnia znajduje jaskinię, w której zamieszkuje. Szukając surowców i podziwiając piękny krajobraz wokół jego tymczasowego domu, Fred odkrywa coś, a raczej kogoś zupełnie nowego. Jak rozwinie się akcja? Kog...