Rozdział 20: "Rozlane, natarczywe myśli"

33 6 0
                                    

Pov Null
- Spróbuj na ten moment zasnąć. Jak nie będziesz mógł, to przyjdź do mnie - powiedziałem cicho ostatni raz do niego, a on tylko przytaknął i spróbował zasnąć. Ja tak samo. Przymknąłem swoje oczy i nie myśląc już o ranach, w końcu zasnąłem na dobre.
--------------------------------------------------------------

Pov Entity 

Próbowałem korzystać z rady Nulla, jednak nie udawało mi się to. Ciągle przed oczami miałem tę samą wizję lub jej kontynuację, w której Herobrine, z psychopatycznym uśmieszkiem na ustach, przebijał mi klatkę piersiową swoimi ostrymi szponami. W pewnej chwili nie mogłem już tego znieść, więc wstałem z mojego miejsca, otrzepałem trochę swoje ubranie i po krótkotrwałym obejrzeniu naszej polanki, udałem się na spacer. Nie chcę nikogo budzić, a i tak wiem, że już nie zasnę. Spacer może i dobrze mi zrobi. Pomyślałem, po czym ruszyłem w nieznanym mi kierunku. Przyznam się, że od dawna nie miałem takiej swobody jak wcześniej. Mimo, że lubię przebywać wśród mojego przyjaciela i innych, to i tak wolę czasami pobyć na własną rękę i nie przejmować się tym, czy inni będą się o mnie martwić. W końcu już jestem dorosły. Coraz głębiej zatapiałem się w moich rozmyślaniach, tym samym idąc przed siebie, a zarazem oglądając różnorakie drzewa jakie rosły po drodze. W tym momencie się zatrzymałem, by odetchnąć lekko chłodnym powietrzem. Noc była gwiaździsta, tylko gdzieniegdzie cienkie smugi chmur pokrywały migoczące na niebie światełka. Księżyc, natomiast, ujawniał się w postaci błyszczącego sierpa, emitując swe światło najjaskrawiej tej nocy i jednocześnie oświetlając kontury drzew. Raptem nabrałem powietrza swymi nozdrzami, później je wydychając. Znowu poczułem tę samą pustkę...jakby jego...nie było...Od razu przegoniłem te wstrętne myśli. Westchnąłem ciężko i znowu zacząłem oddalać się od obozowiska. Najpierw ten wredny koleś, a teraz to...prędzej czy później powinno mi to przejść, ale...jak długo mam czekać? - zadałem sobie pytanie retoryczne, a następnie z nieznacznym zrezygnowaniem podszedłem do pobliskiego stawu, do którego spadał mały wodospad. Przypominał mi on mój poprzedni, w którym czasami łowiłem ryby lub inne rzeczy. Na jego powierzchni wody tak samo, jak na tafli tego dawniejszego, znajdowały się lilie wodne, a niekiedy po jego bokach oprócz wysokiej trawy, można było zauważyć trzcinę cukrową. Wokół małego jeziorka rosła trawa oraz piękne niebieskie orchidee połączone z czosnkiem, które jedynie doprawiały urok tego zakątka. Podszedłem bliżej do wodnego akwenu. Wkrótce potem, na klęczkach, nabrałem trochę wody ze zbiornika i przemyłem sobie nią trochę moją twarz. W tej chwili poczułem ulgę jak i spokój, a myśli jakby, od tak sobie, zniknęły w ciemnej otchłani nieba. Jednak w pewnym momencie, kątem oka, dostrzegłem jak powoli, aczkolwiek swobodnie, znad stawu zaczynają unosić się pojedyncze krople wody, które połyskiwały białą poświatą. Wraz z nimi cały zbiornik zaczynał lśnić, z coraz to większym natężeniem światła, wspomnianym wcześniej kolorem. W końcu z podziwu wstałem z siedzącej pozycji i z zaciekawieniem przyglądałem się temu zjawisku. Jeszcze nigdy nie natrafiłem na magiczne jezioro. Dlatego mimo, że gdzieś tam w duchu odczuwałem odrobinę niepokoju, ciągle stałem niewzruszony, patrząc. Patrzyłem jak wybrane rośliny zwijały się w białe, półprzezroczyste wstążki, które czasami przecinały powietrze, a z niektórych kropelek tworzyły się czteroramienne gwiazdy, które zatrzymywały się w powietrzu. Najwyraźniej nie był to koniec "przemiany" stawu, gdyż gdzieś na środku zbiornika zauważyłem coś wyłaniającego się z jego tafli. Najpierw nie widziałem do końca kształtu przedmiotu czy postaci wychodzącej z wody, jednakże figura człowieka wyostrzyła się pod koniec transformacji. Teraz już, mogłem dojrzeć kobietę i mężczyznę, stojących na środku małego jeziorka. Kobieta nosiła białą suknię ze złotymi elementami, która szeroko ciągnęła się po powierzchni wody stawu. Natomiast mężczyzna miał na sobie strój przypominający ten mnicha, tylko w anielskiej bieli. Dziewczyna miała krótkie włosy, które sięgały jej do ramion, a chłopak posiadał mały wąs pod nosem. Wszystko byłoby może w miarę normalnie, gdyby nie ich kolor skóry, który nie był kremowy, a wchodził w odcienie jasnego niebieskiego. Po chwili zmienili oni swe barwy, ukazując te "prawdziwe", jednocześnie podchodząc bliżej obwódki wodnego akwenu. Na co ja, instynktownie i trochę wystraszony, zacząłem się powoli cofać, nie odwracając się do nich tyłem. Widząc moje zachowanie, mężczyzna powiedział:

- Nie bój się. Nie zrobimy ci krzywdy...Fredziu... - jego głos brzmiał anielsko, posiadał wyraźne echo oraz wielką delikatność czy coś na rodzaj sympatii.

- S-skąd...znasz moje i-i-imię? - zapytałem się go.

- Może to...niemożliwe...lub...jest trudne do zrozumienia dla ciebie...ale - zaczęła druga osoba - jesteśmy twoimi rodzicami...Fredku... - na te słowa ponownie, chociaż nie szybko, zbliżyłem się do dwóch postaci. Moment potem kobieta położyła delikatnie swoją rękę na mojej twarzy. Przez chwilę nie mogłem sobie przypomnieć tych obliczy. Wydawały mi się one bardzo znajome, jednak nie pamiętałem czy moi rodzice naprawdę wyglądali tak jak te osoby. Trochę czasu zajęło mi dojście do tych straconych wspomnień, ale jednak udało mi się pojąć to, że to są moi prawdziwi rodzice, którzy zginęli tamtej nocy...przez niego. Gdy już skończyłem filtrować moje zdarzenia w życiu, szybko wtuliłem się w ich dziwnie półprzezroczyste ciała, a z oczu, wolnym tempem, zaczęły mi lecieć łzy.
--------------------------------------------------------------
Taki mały disclaimer...

Rozdziały będą się pojawiać zazwyczaj w weekendy, ze względu na szkołę (wszyscy muszą się niestety katować 😢),
ALE
czasami mogę też wstawiać w czwartki lub piątki.

Też piszę inną książkę [jeszcze nie opublikowaną] z fandomu (Uwaga! SPOILER Uwaga!) Fnafa. Chciałabym ją skończyć (a niestety zaczynam, bo pomysł wpadł dopiero pod koniec wakacji 😒), a "Vs Herobrine" będzie oznaczone jako "w trakcie", gdyż nie mam aktualnie pomysłu na dalszy rozwój akcji (a planuję, żeby było ich dużo i żeby było można się przywiązać do bohaterów).

Więc jak na razie to tyle, po prostu postaram się wstawiać rozdziały regularnie, ale jeśli tak nie będzie to będzie to mniej więcej będzie to oznaczało ten "disclaimer".

Także dziękuję wszystkim, którzy to czytają i tym, którzy także zostawiają gwiazdki. Jesteście świetni. Wreszcie czuję się przez was doceniana.
Jeszcze raz dziękuję i życzę wam miłego dnia/popołudnia/wieczoru/nocki i miłego zapoznawania się z tymi dziwnymi wydarzeniami w tej książce!
Do zobaczonka kiedyś! ~~~❤️~~~

Vs Herobrine - Przepis na żelazo i dobrą przygodę [Tom 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz