Rozdział 14: "Kłopotliwe rany"

50 7 26
                                    

Pov Null

Momentalnie powiedziałem, a może nawet krzyknąłem:
- Nie zbliżajcie się...ugh...do mnie pod żadnym...pozorem. Nie wiem...gnuh...co się teraz dzieje, nie...nie panuję nad sobą. Nie chcę was s-skrzywdzić, więc...ugh...p-proszę...odsuńcie się ode mnie!
--------------------------------------------------------------
Pov Entity

Od początku wiedziałem, że te rany nie zwiastują niczego dobrego i właśnie...stało się, to. Null ciągle w bólu, powoli szedł w stronę lawy. Koło niej znajdował się jeszcze mały kawałek kamiennej posadzki kanionu, na której mógłby jakoś przeciwstawić się złej sile działania jego szram, a przy okazji trochę odpocząć. Sara wraz Krisem i Bartkiem stali w kompletnym szoku, nie wiedząc co zrobić, natomiast ja pomimo zastrzeżeń Nulla podbiegłem do niego, po czym dotknąwszy miejsca bólu, zostawiłem coś na kształt zielonej pianki czy glutka. Po wykonaniu tej akcji, szybko się cofnąłem, a mój przyjaciel syknął, gdy owa maź została prze ze mnie nałożona na jego łopatkę.

- Ugh...Mówiłem wam ch-chyba...nie...nie zbliżajcie się do m-mnie. Mogę w-wessać przypadkiem waszą en-energię - mówił Null z ustami pełnymi czarnej śliny - n-nie chcę...tego..nie chcę...ugh...was zranić - dokończył z trudnością. Nie lubię patrzeć jak on tak cierpi. Po czym spróbowałem się do niego zbliżyć, ale tak, by mój przyjaciel mnie nie wchłonął. Spróbowałem włączyć nową moc. Próbowałem mu pomóc, wykorzystując hologramy moich rąk.

Pov Bartek

Podczas gdy Entity starał się wesprzeć Nulla, ja także chciałem się na coś im przydać. Przynajmniej pokryjemy ten dziwny występek Sary, a także będziemy czuli, że byliśmy im w stanie jakoś pomóc. Dlatego niewiele myśląc, rozkazałem Krisowi i Sarze:

- Kris zatamuj wodę jakimiś blokami, ja z Sarą zajmę się pozbyciem tego dopływu lawy. Dalej! Działamy szybko i teraz! - powiedziałem zawzięcie, a moi kompani zabrali się wraz ze mną do roboty.

Pov Null

Bezsilnie schyliłem się ku podłodze, jakby jakaś postać celowo przygniatała mnie do ziemi. Nogi, których prawie nie czułem, miałem ugięte w kolanach. Natomiast lewą ręką trzymałem ciągle początek mojej prawej łopatki, która bolała niemiłosiernie. Z moich ust wydobywała się jakaś nieznana mi substancja o większej gęstości i o dużo ciemniejszym kolorze niż moja własna ślina. Po części czułem, że była ona, niejako, zmieszana z moją krwią. W dodatku blokowała mi ona dostęp do powietrza, przez co zaczynałem się dusić. W tym momencie chciałem tak bardzo umrzeć jak nigdy. Chciałem, by ten koszmar wreszcie się skończył. W pewnej chwili kątem mojego lewego oka zauważyłem coś białego. Nie widziałem dokładnie, gdyż obraz całego świata rozmazywał mi się coraz bardziej.

- Null! Null! Proszę...odezwij się - słyszałem jak ktoś krzyczał, lecz jego wyrazy były stłumione w moich uszach. Nagle pomyślałem tylko o jednym i odpowiedziałem wołającemu:

- Entity...n-nie...n-nie podchodź - mój głos coraz bardziej chrypiał od nadmiaru czarnej cieczy w moim przełyku.

- Spokojnie, nic mi nie będzie - rzekł i wtedy poczułem czyiś ruch na moich plecach, jakby ktoś zaczął mnie masować. Przy tych czynach moje ciało drżało, a ból raz to się wzmacniaj, raz to ustępował.

- U-ugh...p-proszę...z-zostaw m-mnie...p-pozwól m-mi o-odejść - mówiłem mu to, będąc przygotowanym na śmierć.

- Nie pozwolę ci na to - powiedział, lecz tego nie byłem już w stanie usłyszeć, gdyż zacząłem dostrzegać następne zmiany w mojej "chorobie". Przez moje prawe oko widziałem już tylko na czerwono, a moja prawa ręka zaczęła zmieniać się w tą wywernopodobną. Tak samo stawało się z moją prawą nogą. Palce u mojej ręki zaczęły się bielić u ich czubków, tym samym zaostrzając się. Czułem się jak prawdziwy potwór. Wiedziałem, że nim po części jestem, ale że aż takim? Dla pewności i bezpieczeństwa Entity' iego stworzyłem wokół siebie czarną tarczę, która w pewnych momentach malała, a w innych lekko się powiększała.
- Null...zdejmij tę tarczę - rozkazał mój przyjaciel, a z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Nie tylko z powodu bólu fizycznego, ale także i psychicznego. Co jeśli Entity zginie? Co jeśli odbiorę mu życie? W głębi duszy bardzo tego nie chciałem, lecz posłuchałem słów mojego przyjaciela i...zdjąłem tarczę. Widziałem jak on się powoli do mnie zbliżał. Ja ciągle tkwiłem w tej samej pozycji, nie wiedząc co robić. Próbowałem walczyć z tym czymś, co nagle obudziło się w moim środku, ale ciągle przegrywałem. Poddanie się także nic nie wskórało. Z tego powodu wolałem już zginąć, niż tak jak teraz się męczyć. Wtedy przez samoistnie kapiące mi z oczu łzy, spojrzałem na Entity' iego.
- Null? - ociężale podniosłem głowę, patrząc mu prosto w oczy, przestraszony. Na jego twarzy pojawiły się współczucie wraz z troską. I...nagle...nie wiem jak, ale...poczułem coś innego...

Vs Herobrine - Przepis na żelazo i dobrą przygodę [Tom 1]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz