Rozdział pierwszy

10.9K 474 53
                                    

— Celine McGuire?

Jasnowłosa skinęła, gdy starszy, siwowłosy mężczyzna wysiadł z luksusowego samochodu, otwierając jej drzwi.

— Nazywam się Drew, pan Powell wysłał mnie, bym zawiózł cię do jego posiadłości.

Wciąż była nieufna i niepewna, jednak odetchnęła z ulgą, że kierowca faktycznie został wysłany przez mężczyznę. Nie musiała przynajmniej obawiać się podróży, która jeszcze kilka minut temu przyprawiała ją o dreszcze strachu.

— Dziękuję — odparła cicho, wsiadając do środka samochodu. Opadła na wygodne, skórzane siedzenie, wyczuwając drogi, męski zapach, który unosił się w samochodzie. Zapięła pas bezpieczeństwa, wlepiając wzrok w widok za szybą.

Nie zamierzała zagadywać obcego mężczyzny. Jedyne, czego chciała to bezpiecznej oraz spokojnej podróży.

Ale Drew, jak widać, miał inne plany.

— Skąd Pani przyjechała? — zapytał miłym, ciekawskim tonem.

— Z okolic Portland.

Mężczyzna skinął z uznaniem, co było niezrozumiałe dla Celine.

— Trochę Pani przejechała.

Tym razem to ona przytaknęła, cicho wzdychając.

Nie chciała być niemiła, ale ta rozmowa nieco ją męczyła i wcale nie pomagała w uspokojeniu się.
Miała wrażenie, że głowa zaraz wybuchnie jej z nerwów i tych wszystkich emocji, które w tamtej chwili odczuwała.

— Za dwadzieścia minut powinniśmy być na miejscu. Pan Powell kazał Pani przekazać, że w środku przywita Panią jego gosposia.

— Dobrze.

Celine poczuła się bezpieczniej na myśl o kobiecie, która miała na nią czekać w domu Cadena. Nie chciała być sama, a tym bardziej z mężczyzną, którego nawet nie znała. Była przerażona wizją ich pierwszego spotkania, które miało nastąpić już za kilka godzin.

Zgodnie ze słowami kierowcy, po upływie dwudziestu minut zatrzymali się przed wysoką bramą, za którą krył się duży, piękny dom.

Kobieta nie spodziewała się niczego innego. Już kilka lat temu jej rodzice przeklinali mężczyznę za pieniądze, których się dorobił. Zazdrościli mu wszystkiego, co miał, powtarzając, że życie jest niesprawiedliwe.

Może nie była to ogromna willa z basenem i kilkoma piętrami, ale dom mężczyzny zdecydowanie różnił się od tego, z którego uciekła.

— Jesteśmy na miejscu. Wezmę Pani bagaż i zaprowadzę Panią do środka.

Celine miała ochotę przewrócić oczami na ten kulturalny, oficjalny ton mężczyzny. Podążyła tuż za nim, aż znalazła się przed drewnianymi drzwiami, które otworzyła im starsza, uśmiechnięta kobieta.

— Ty musisz być Celine. Zapraszam do środka.

Dziewczyna odebrała swój bagaż, wchodząc przez drzwi. Wstrzymała na moment oddech, podziwiając wnętrze domu.

W jednej chwili zrozumiała zazdrość jej rodziców.

— Nazywam się Agnes i pracuję dla Pana Powella. Zaprowadzę cię do pokoju, który tobie przydzielił.

— Dziękuję.

Była zakłopotana i przestraszona, nawet mimo tego serdecznego uśmiechu, który widniał na twarzy starszej kobiety.

— Pan Powell nigdy nie ma gości, więc cieszę się, że zaszczyciłaś nas swoją obecnością. Może wreszcie nie będzie tu tak ponuro — zachichotała, a Celine nie mogła się z nią nie zgodzić.

Obietnica |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz