Rozdział trzydziesty

6.5K 297 24
                                    

Długo zastanawiała się nad tym, co powinna była zrobić, bo sentyment nie pozwalał jej na rozstanie się z rodzinnym domem. Samo wynajęcie go komuś obcemu było dla niej bolesne, ale zrozumiała, że nie było to już miejsce dla niej i mogło posłużyć komuś innemu. Miała tylko nadzieje, że starszy mężczyzna dobrze się nim zajmie i jeszcze kiedyś będzie mogła tam zajrzeć.

— Sprzedam dom.

Mężczyzna uniósł brwi, jakby nie spodziewał się takiej decyzji.

— Jesteś pewna? Mam nadzieję, że nie sugerowałaś się tylko moimi słowami i robisz to dla siebie — rzekł gładko, na co ta natychmiast zaprzeczyła.

Robiła to po to, by móc zagoić rany. Musiała ruszyć w końcu naprzód i zapomnieć o bolesnej przeszłości, a dom tylko jej to utrudniał, o wszystkim przypominając.

— Jestem pewna. Tak będzie dla mnie lepiej — potwierdziła ze słabym uśmiechem na twarzy.

Caden skinął, po czym wstał z fotela i chwycił w dłoń swoją komórkę.

— W takim razie od razu zadzwonię do agenta nieruchomości — poinformował ją i zostawiając pocałunek na jej głowie, wybrał odpowiedni numer.

Opadła na jego fotel i westchnęła głośno, licząc, że nie pożałuje tego kroku.

Ostatnio czuła się coraz lepiej. Miała przy sobie mężczyznę, który sprawił, że naprawdę poczuła się kochana. Wreszcie nie odczuwała tej pustki oraz samotności, która raniła jej serce i powodowała nieprzyjemną ciężkość na klatce piersiowej. Cieszyła się, że zawalczyła o siebie i odnalazła to, czego tak silnie szukała oraz potrzebowała przez ostatni czas.

Caden chyba naprawdę się starał. Przestał być obojętny, zaangażował się i każdego dnia pokazywał, że stawiał ją bardzo wysoko, tak samo jak ona jego. Odnaleźli wspólny język i zrozumieli, że jeśli tylko zadbają o swoją relację, może być ona naprawdę udana i zdrowa.

Drgnęła, gdy jej telefon w dłoni zaczął nagle wibrować. Przeniosła na nie swoje spojrzenie i odebrała natychmiast przychodzące połączenie.

— Hej, Ruth. Jak się czujesz? — zaczęła natychmiast wesołym tonem. Cieszyła się, że wreszcie oddzwoniła po kilku próbach skontaktowania się z nią.

— To ja, Kevin.

Przełknęła ciężko ślinę, a uśmiech natychmiast opuścił jej twarz. Czuła w kościach, że ta rozmowa nie będzie należała do przyjemnych skoro mężczyzna dzwonił z telefonu Ruth.

— Kevin... — wymamrotała. — Dlaczego dzwonisz? Z Ruth wszystko w porządku?

— Jest cała i zdrowa — odpowiedział krótko, na co ta rozchyliła lekko usta, nie mogąc nic z siebie wydusić. Zacisnęła usta i skrzywiła się, czując bolesne uczucie w brzuchu. — Dzwonię, bo chcę z tobą porozmawiać i prosić cię, byś nie wtrącała się w nasze sprawy. Ruth o wszystkim mnie poinformowała i nie podoba mi się, że wtykasz nos w nieswoje sprawy.

Przymknęła na moment powieki, po czym pokręciła głową z dezaprobatą na jego nieprzyjemny ton.

Mimo wszystko, nieco się przestraszyła. Wciąż nie zapomniała o słowach Cadena, który ją ostrzegał.

— Widziałem też wasze wiadomości. Naprawdę radziłbym ci zająć się swoim własnym związkiem szczególnie teraz, gdy przechodzicie kryzys spowodowany Ethel — oznajmił z dziwną, nagłą wesołością w głosie. — Czyż nie? Przyjrzałaś się jej dokładnie?

Broda jej niepokojąco zadrżała, gdy wypowiedział imię kobiety. Uderzył w jej najczulszy punkt.

Idiota, pomyślała z odrazą.

Obietnica |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz