Rozdział dwudziesty czwarty

7.1K 302 28
                                    

Stanął przed znanym mu budynkiem, mając ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. Przyjeżdżając tutaj, nie spodziewał się takiego przebiegu wydarzeń. Nigdy nie przypuszczał, że Celine mogłaby wykazać się aż tak dobrym sercem i pomóc mu odzyskać rodzinę, za co był jej bardzo wdzięczny, bo sam nigdy nie odezwałby się jako pierwszy. Nie chciał próbować, bo obawiał się odrzucenia, które z pewnością złamałoby mu serce, po raz kolejny.

Nalegał, by kobieta przyjechała tutaj razem z nim, ale ona nie chciała się zgodzić. Uważała, że najlepiej będzie, gdy porozmawia ze swoją mamą w cztery oczy, bez niej. Dlatego stał przed furtką, zaciskając zęby i bojąc się nacisnąć jednego przycisku.

Wziął głęboki wdech i przymykając oczy, nacisnął niewielki guzik.

Minęła chwila, gdy usłyszał dźwięk otwarcia furtki, którą pchnął do przodu, wchodząc na kamienną ścieżkę. Jego dom wciąż wyglądał niemal identycznie, jak tego dnia, gdy widział go po raz ostatni. To tylko sprawiło, że mocniej zakuło go w sercu na te niemiłe wspomnienia.

Wstrzymał oddech, gdy drzwi domu nagle się otworzyły i stanęła w nich jego matka, spoglądając na niego z niedowierzaniem, jakby był tylko wytworem jej wyobraźni.

Zauważył, że ona też niewiele się zmieniła. Mimo wielu, długich lat, wciąż była piękną kobietą z czarującym uśmiechem i ciemnymi, gęstymi włosami, które zaplatała w koka.

Kobieta zasłoniła usta dłonią i rzuciła się biegiem w jego kierunku, natychmiast przyciągając go do siebie, przez co zdrętwiał.

— Tak bardzo cię przepraszam, synu — odezwała się, jeżdżąc swoją dłonią po jego plecach. Zadrżał, bo robiła to zawsze, gdy był jeszcze małym chłopcem. — Tak bardzo żałuję. Codziennie plułam sobie w brodę, chcąc się z tobą skontaktować, ale bałam się, że nie chcesz mnie już znać.

W końcu po chwili oddał uścisk, obejmując kobietę.
On sam miał wrażenie, że było to po prostu nierealne i zaraz obudzi się całkiem sam w swoim domu.

Minęło tyle lat...

Kobieta odsunęła się od niego, unosząc głowę do góry, by móc spojrzeć na jego twarz. Sięgała mu nawet nie do ramienia, przez co patrzył na nią z góry, nie wiedząc, co odpowiedzieć.

— Wyrosłeś na bardzo przystojnego mężczyznę. Widziałam cię wcześniej jedynie na zdjęciach, ale na żywo prezentujesz się jeszcze lepiej — odparła z dumą w głosie, dotykając jego ramienia. — Wejdź do środka, ojciec jest w pracy i będziemy mogli na spokojnie porozmawiać.

Skinął niemrawo, po czym ruszył za nią, wchodząc do środka domu. Rozejrzał się z zainteresowaniem, próbując wyłapać, co się zmieniło, ale nie zauważył niczego, oprócz zmiany dodatków. Cóż, jego matka zawsze miała świra na punkcie pasteli i miliona pierdół, które stały tylko po to, by się kurzyć.

— Nic się nie zmieniło.

Kobieta spojrzała na niego przez ramię, przytakując. Zaprosiła go do salonu, przez co usiadł na sofie, trochę się rozluźniając.

— Jestem z ciebie naprawdę dumna. Tak świetnie sobie poradziłeś, gdy... — zaczęła, ale nie była w stanie dokończyć przez drżenie jej głosu. — Jest mi tak cholernie wstyd. Nie mogę patrzeć na siebie w lustrze bez wyrzutów sumienia.

Ciężko patrzyło mu się na smutek matki, ale czy jej słowa cokolwiek zmieniały? Nie mogła cofnąć czasu. Stanęła po stronie ojca i choć pokazywała, że naprawdę tego żałuje, to nie miało większego znaczenia. Stracił ją w momencie, gdy najbardziej jej potrzebował i nie mógł udawać, że nie miał jej tego za złe, bo bardzo się na niej zawiódł.

Obietnica |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz