Rozdział dwudziesty siódmy

7K 285 28
                                    

Wparował do domu, zakładając na twarz maskę, która ukryła strach, który odczuwał w środku. Sprawy się pokomplikowały i teraz miał nauczkę, by więcej nie popełniać takich błędów.

Pewnym krokiem wszedł w głąb domu, spoglądając na Celine, która siedziała na kanapie i wpatrywała się pustym wzrokiem w wyłączony telewizor. Wyglądała na smutną, przez co od razu poczuł uderzające w niego wyrzuty sumienia.

Nie powinien był jej okłamywać. Mógł wyznać prawdę i dzięki temu, uniknęliby tej nieprzyjemnej sytuacji.

— Nie robię afer z zazdrości, bo spotkałeś się z inną kobietą, okłamałeś mnie.

Zacisnął usta i ruszył w jej kierunku, siadając na przeciwko niej. Uniosła wyżej swój podbródek i dodała:

— Rozumiem, że ta kobieta z restauracji to twój znajomy adwokat?

Tym razem w jej głosie usłyszał kpinę i złość, przez co westchnął pod nosem z rozdrażnieniem.

Pierwszy raz brał udział w czymś takim. Do tej pory żył sobie sam i nie musiał się nikomu spowiadać, a teraz siedział tuż przed nią i tłumaczył się, by tylko nie uciekła do hotelu. Zdecydowanie nie podobała mu się ta sytuacja i w jednej chwili pożałował, że nie był singlem, który mógł robić sobie wszystko, na co tylko miał ochotę.

Ale zaraz po tym spojrzał na jej piękną, delikatną twarz i zrozumiał, że jednak woli mieć ją przy swoim boku.

— Nie, to nie był znajomy adwokat. Okłamałem cię — przyznał szczerze.

Rozchyliła na moment usta, ale za chwilę je zamknęła, nie decydując się na skomentowanie jego słów.

— Poczułam się... upokorzona — odpowiedziała mu z grymasem na twarzy. — Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, gdy dostałam zdjęcie. To nie było miłe.

Skinął i zastanowił się nad swoją odpowiedzią. Nie mógł wyjawić jej całej prawdy, bo była to tylko sprawa między nim, a Ethel. Gdyby ktokolwiek dowiedział się o tym, co robił, straciłby pracę.

— Spotkałem się z Ethel, widziałaś ją, gdy byliśmy na obiedzie w restauracji. Jednak, było to spotkanie czysto biznesowe — potwierdził, na co ona zmrużyła swoje oczy, chyba nie do końca wierząc.

— Tak? A kim ona jest?

— Ma swoją własną firmę. Potrzebowała pomocy w dokumentach, zgodziłem się, bo zaoferowała naprawdę duże wynagrodzenie — nieco skłamał, ale po części mówił prawdę. Naprawdę pomagał jej z dokumentami, ale nie dodał, że trochę je sfałszował, by nie mieszać jej w głowie i nie narażać siebie na niebezpieczeństwo.

Wciąż nie wyglądała na przekonaną, ale jej twarz lekko złagodniała.

— Naprawdę myślisz, że umawiałbym się z nią w restauracji, gdy ludzie już wiedzą, że jesteś moją narzeczoną? To byłoby nierozsądne.

Nie zamierzał co prawda jej zdradzać, ale nigdy nie wybrałby miejsca publicznego na miejsce schadzek.

— Masz prawo być zła, bo skłamałem, ale nie idź do hotelu. Jest już późno, nie chcę, żebyś tam jechała.

Tu było jej miejsce i nie zamierzał pozwalać na jej wycieczki do hoteli.

— Ale dlaczego nie powiedziałeś mi prawdy? — rzekła zdezorientowana, marszcząc brwi. — Przecież nie robiłeś nic złego. Wystarczyło mi tylko powiedzieć.

Westchnął, po czym potarł swoją brodę i rzucił krótko:

— Nie chciałem cię martwić.

Obietnica |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz