Przetarła dłonią zmęczone oczy i wstała ze swojego łóżka, narzucając sobie koc na ramiona, by nie było jej zimno podczas wycieczki do lodówki.
Gdy tylko zeszła na dół i znalazła się blisko kuchni, przystanęła, czując piękny zapach, przez który zaburczało jej w brzuchu.
Agnes już nie było w domu, gdyż dochodziła dwudziesta, a kobieta kończyła pracę kilka godzin wcześniej. Więc, kto gotował...?
Niemożliwe, pomyślała z uśmiechem na twarzy.
— Cóż za widok — odezwała się po przekroczeniu kuchni, po której sprawnie poruszał się brunet.
— Właśnie miałem cię wołać. Przygotowałem dla nas kolację — oznajmił, na co ta zamrugała kilkakrotnie zaskoczona.
— Z jakiej to okazji? — uniosła brew.
— Popsułem wczorajszy wieczór — przyznał, na co ta oparła się biodrem o blat i spojrzała na niego z zainteresowaniem. — Sobie, jak i zarówno tobie. Postanowiłem coś przyrządzić, byśmy mogli zjeść w spokojnej atmosferze, bez kłótni czy kopania pod stołem — posłał jej znaczące spojrzenie.
Uśmiechnęła się niezręcznie, przytakując na ten pomysł. To był dobry ruch z jego strony, wiedział jak ją udobruchać.
— Pomóc ci w czymś?
— Wyjmij jedynie talerza i sztućce — odpowiedział, mieszając coś na patelni.
Skinęła głową i ułożyła wszystko na stole, zaraz siadając na wysokim krześle przy blacie.
— Wiesz, nie zepsułeś kolacji — oznajmiła po chwili, gdyż nie chciała, by czuł się z tym źle. — Teraz już rozumiem twoje zachowanie. Sama nie wiem, czy dałabym radę zachowywać się normalnie w takiej sytuacji. Nie musiałeś... — dodała, wskazując głową na to, co robił w kuchni.
— Ale chciałem — wtrącił, wzruszając ramionami. — Ty też ostatnio przygotowałaś kolację, teraz chyba moja kolej, prawda? — uniósł brew.
— Prawda... — mruknęła z lekkim uśmiechem na twarzy.
Jeszcze nikt nigdy nie przygotował dla niej kolacji, więc było to naprawdę miłe uczucie, że ktoś się dla niej stara.
Widziała tak wiele różnic w zachowaniu Austina i Cadena, że zastanawiała się, jak to możliwe, że im obu udało się namieszać w jej głowie. Z pewnością była to zasługa dużej różnicy wieku, która ich dzieliła, ale mieli zupełnie inne charaktery. Austin był niedojrzały, nie dawał nic od siebie, a jedynie oczekiwał. Natomiast Caden, ostatnio bardzo mile ją zaskakiwał, pokazując swoje zaangażowanie, o które nigdy by go nie podejrzewała. Jeszcze jakiś czas temu była pewna, że ich relacja będzie składała się z samych awantur i złych chwil.
A tu taka niespodzianka. Czuła się z nim swobodnie i dobrze, a bariera, którą na początku odczuwała wydawała się zniknąć. Teraz nie zwracała uwagi na jego status czy wiek, a koncentrowała się wyłącznie na jego charakterze.
Była cholernie zagubiona, bo zdążyła poczuć do niego przywiązanie, które odbierało jej racjonalne myślenie. Wiedziała, że jeśli za bardzo w to wejdzie i zbyt mocno się zaangażuje, to skończy ze złamanym sercem, bo jakoś nie mogła wyobrazić sobie ich szczęśliwego zakończenia.
Bo choć czuła się przy nim wspaniale, wiedziała, że to nie partner na życie dla niej.
— Nie pozwól mi się do tego przyzwyczaić — mruknęła pół żartem, pół serio, gdy odwrócił się w jej stronę.
Uniósł brew, nieco zbity z tropu.
— Dlaczego?
— Bo to nie będzie trwało wiecznie.
CZYTASZ
Obietnica |18+
RomansCaden Powell. Celine słyszała to nazwisko niejednokrotnie. Podczas rodzinnych obiadów i kolacji wypowiadane było niemalże szeptem. Nie miała pojęcia, jaka kryła się za nim tajemnica, ale ucieczka z domu sprawiła, że to właśnie on stał się dla niej...