Rozdział trzydziesty piąty

6.9K 266 19
                                    

Spojrzała ze zmarszczonymi brwiami na mężczyznę, który szybkim krokiem wparował do środka domu, podchodząc do niej i łapiąc ją za ramiona, by wstała.

— Zwariowałeś? O co ci chodzi? — spytała ze złością, bo przerwał jej w tak brutalny sposób oglądanie ukochanego serialu, który męczyła od kilku ostatnich tygodni.

— Zobacz, co ktoś zostawił nam przed domem.

Gwałtownie wyprostowała się na jego słowa i z przerażeniem podążyła za nim, stając jak wryta, gdy stanęła przed bramą.

— Żartujesz sobie chyba ze mnie... — zachichotała i spojrzała na niego z niedowierzaniem, szybko podbiegając do merdającej, włochatej kulki. — Boże! Nigdy nie widziałam piękniejszego pieska!

Przykucnęła przy małym stworzeniu, lekko głaszcząc go po główce. Miał takie miłe w dotyku i przyjemne włosy, że nie chciała odsunąć od niego dłoni.

— Cześć, malutki... Albo malutka — poprawiła się i posłała pytające spojrzenie brunetowi, który obserwował ją z lekkim uśmiechem.

— To pies.

— Ależ ty piękny! — zawołała z zachwytem, wciągnęła go delikatnie na swoje kolana, przytulając.

To najlepsza niespodzianka, jaką kiedykolwiek miała. Nikt nigdy nie dał jej jeszcze tak pięknego prezentu, który wywołałby w niej tyle pozytywnych emocji.

— O matko, zaraz się chyba popłaczę.

Nie potrafiła oderwać od niego wzroku. Był taki mały i uroczy, że rozpływała się na jego widok. Nigdy, nawet na zdjęciach, nie widziała piękniejszego psa.

— Caden... Nie spodziewałam się tego — przyznała szczerze, unosząc wzrok na mężczyznę, któremu rzuciła się po chwili na szyję. — Tak bardzo ci dziękuję. Nawet nie wiesz, jak bardzo jestem teraz szczęśliwa.

Mężczyzna lekko się uśmiechnął i krótko pocałował ją w usta, a następnie skroń.

— Nie ma rzeczy, której bym dla ciebie nie zrobił.

Wow, pomyślała. Te słowa uderzyły ją prosto w serce.

— Zostawisz go na chwilę z Agnes, musimy pojechać do zoologicznego po rzeczy dla niego. Zostawiłem to tobie, bo wiedziałem, że sama będziesz chciała dokonać wyboru — oznajmił, na co ta ochoczo skinęła, po czym podeszła do zwierzaka, biorąc go na ręce. Owinęła go w cienki kocyk, który przy sobie miał i podeszła z nim do Agnes, która kręciła się po ogrodzie.

— O Jezusie! Co to za piękny pies? — odezwała się urzeczona kobieta, podchodząc bliżej nich.

— To mój pies — poinformowała. — Niby Cadena też, ale myślę, że to ja będę jego Panią. Mogłabyś z nim zostać na godzinę? Pojadę do zoologicznego, żeby kupić mu wszystko, co potrzebne.

— Oczywiście, że tak!

— Dziękuję bardzo, Agnes. Wrócimy za godzinę — oznajmiła i wróciła do mężczyzny, który czekał na nią już w samochodzie.

— Możemy jechać?

— Pewnie.

Już po kilkunastu minutach znaleźli się w sklepie, wybierając kojec.

— Który ci się podoba? — zapytał, oglądając z nią rzeczy.

— Ten niebieski. Będzie dla niego idealny — odpowiedziała, pokazując na górną półkę. Mężczyzna wyciągnął dłoń i bez problemu podał jej wybrany przez nią kojec, na co ona cicho podziękowała.

Obietnica |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz