Rozdział 5

82 6 22
                                    

Tory zaskrzypiały, w ciemnym wagonie było słychać tylko tarcie metalu o metal. Uśmiechnąłem się i chwyciłem rękojeść katany. Lekko pociągnąłem miecz w górę. Żelazo złowieszczo zaświeciło odbijając błysk światła od starych szyb. Po chwili wyciągnąłem całość ze świstem.

-Jeden starczy - podskoczyłem z nogi na nogę.

W jednej sekundzie skoczyłem przed siebie szczerząc się śmierci prosto w twarz. Wbiłem miecz prosto w głowę mężczyzny, a z rany wypłynęła świeża krew ale natychmiast wyjąłem go i przesunąłem ręką w tył za siebie podrżynając krtań jakiegoś chłopaka, który z łoskotem upadł na podłogę pojazdu.
Światła bawiły się jeszcze lepiej niż ja. Grały mi na nerwach gdyż mrugały jak szalone by drażnić moje gałki oczne.
Przede mną pojawił się inny mężczyzna i chciał zrzucić się na mnie ze sztyletami ale natychmiast złapałem go wolna dłonią za gardło. Zacząłem ściskać. Mężczyzna wił się przede mną, desperacko próbując złapać oddech. Jego oczy podążały ku górze, a twarz nabierała purpurowego koloru. Czułem jak miażdżę jego krtań, jego kości pod skórą. Słyszałem tylko stare metro i piski dochodzące jeszcze z ledwo żyjącego mężczyzny.  Gdy poczułem że jego ciało zwiotczało i stało się ciężkie, rzuciłem ciałem mężczyzny w bok wagonu.
Poczułem jak ktoś złapał mnie i przewrócił, a moja głowa wystawała z wagonu przez to że drzwi w pojeździe były wyrwane. Widziałem tylko migoczące światła i czułem powiew zimnego wiatru. Była tu jakaś stacja ale pociąg nieubłaganie zbliżał się do kolejnej ściany. Kobieta od kilku sekund próbowała mnie mówiąc brzydko ujebać gdziekolwiek. Czując przypływ adrenaliny krzyknąłem i spiąłem wszystkie mięśnie. Kopnąłem kobietę kolanem w brzuch i w ostatniej sekundzie przed zderzeniem mojej głowy z ścianą usiadłem i też od razu postanowiłem wstać na nogi. Kobieta zawrczała na mnie prawdopodobnie z powodu wibrującego głodu u niej.

-Oj...szmato- zamachnąłem się kataną na której nadal była krew, która teraz ozdabiała ściany i podłogę wagonu, a na to kobieta oblizała usta- co za suka.

Z wypowiedzeniem tych słów rzuciłem w nią kataną, która przebiła jej oko i tym samym przyszpilając trupa do metalowej ściany pociągu. Szybko podbiegłem do niej widząc że zbliża się stacja na której mamy wyskoczyć i zabrałem moją broń.
Gdy zobaczyłem światło dochodzące ze stacji (które też mrygało co chwila swoją drogą) pośpieszyłem i wyskoczyłem z wagonu, a w tym samym czasie Kuroo i Emma też to zrobili wyskakując z innych wagonów. Skoczyłem na stopy ale i tak przeturlałem się dwa metry dalej. Kuroo leżał plackiem na peronie, a Emma jako jedyna stała patrząc na nas rozbawiona. Podczas tych kilku dni nauczyłem się że jest prawdziwą maszyną do zabijania i nadal jej nie dorostam do pięt mimo że praktycznie porzuciłem swoje człowieczeństwo. Prędzej bym nazwał teraz siebie bestią bądź potworem. Nie żebym był jedyny taki bo bynajmniej Emma zasługuje na miano arcypotwora, a Kuroo sprytnej bestii. 
Nasz odpoczynek nie potrwał długo bo już słyszałem jak ze schodów zbiegają szaleńcy. Droga do naszego celu z dnia na dzień staję się coraz trudniejsza. Natychmiast wstałem na proste nogi ale od razu zostałem powalony na ziemię mocno uderzając plecami o marmurowe płyty w metrze. Z moich ust wydobyła się cała wiązanka przekleństw czując jak od uderzania zabraka mi tchu, a kości i mięśnie znów boleśnie się napinają by walczyć o życie. Stacja również do najczystych nie należy i leżą tu różne pręty i inne materiały budowalne otoczone w kurzu. Dziewczyna która się na mnie rzuciła nie była jakaś specjalnie duża ale i tak cholernie silna. Przetrzymywała mi rękę gdzie trzymałem katanę. W powietrzu widziałem już krew i latające części ciał. A to ręka, a to noga, czasem tłów ale najczęściej same odcięte głowy. Kuroo w tym czasie używał pistoletów bo tak było sprawniej i bezpieczniej. Słyszałem tylko wystrzały z jego broni, a w powietrzu czułem zapach zgnilizny i prochu mieszanego z kurzem znajdującego się na stacji. Każdy był zajęty ratowaniem swojego tyłka więc musiałem też sobie poradzić. Wolną ręką natknąłem się na cegłę i chwyciłem ją w dłoń uderzając w jej głowę. Z ust dziewczyny wydobyła się żółć i krew która znalazła się na mojej twarzy. Uderzałem ją w to samo miejsce z całej siły. Z każdym uderzeniem słyszałem jak miażdżę jej czaszkę, a z głębokiej rany tryska krew, która pod naporem mojej siły uderzenia rozchlapywała się jeszcze na wszystkie strony. Chwilę patrzyłem na martwą twarz dziewczyny, cały prawy bok jej głowy i twarzy został zmiażdżony przeze mnie na tyle by jej prawe oko wyleciało i luźno trzymało się żył. Odruch wymiotny napłynął do gardła ale powstrzymałem się i moja żółć wróciła do żołądka.
Zrzuciłem ciało dziewczyny ze mnie i poczułem tylko ugryzenie w łydkę.

I swear II'I never be dead (SakuAtsu)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz