Odbiłem kolejne uderzenie ale poleciałem tym razem do tyłu na Kuroo i razem przetoczyliśmy się kilka metrów dalej. Zawyłem z bólu gdy kolano chłopaka przez zderzenie znalazło się w moim brzuchu. Wspomnienie Kuroo zamachnęło się w moją stronę. Gdy miało nadejść uderzenie instynktownie skuliłem się przygotowując na cios ale do moich uszu doszło tylko szczeknięcie broni.
-Co tam młody!?- krzyknęła Emma- czujesz się kilka lat starszy!?
Dziewczyna kosą zwinnie odepchnęła ostre ramiona monstrum. Skoczyła i uderzyła z całej siły w tą broń, ponieważ reszta ciała potwora była tylko niczym czarny, gęsty dym. Potwór postawił kilka kroków w tył. Zawył. Jego wycie przeszywało mi czaszkę, było to niczym dźwięk z najgorszego koszmaru. Ciężki do opisania, to było coś pomiędzy syczeniem, a wrzaskiem w pomieszczeniu z wielką ilością szyb, które odbijały nieprzyjemny dźwięk. Zasłoniłem dłońmi uszy ale dziewczyna stała niewzruszona.
-Można powiedzieć że mi aż zmalał...-podniosłem swoje rzeczy- do wielkości fasolki- wypuściłem powietrze z płuc które nagromadziło się od stresu.
-Dobre- zaśmiała się- będzie ci łatwiej zwiewać!!
Dziewczyna rzuciła w stronę Kuroo jego plecak, a w moją mój. Dziewczyna pobiegła do czarnowłosego dźwigając go ku górze za kołnierz i dała mu siarczystego liścia. Potwór wcale też nie czekał i rzucił się w naszą stronę. Wziąłem głęboki oddech i razem z tamtą dwójką pobiegłem przez betonowe, podziemne korytarze. Światło migotało, a krople spadały z betonowego sufitu. Czas wydawał się zwolnić, a my biegliśmy z zapartym tchem. Po twarzy spływał mi pot, a na łydce czułem nieprzyjemne pieczenie. Oddech stał się ciężki, a całe powietrze wdychałem ustami. Moja twarz odwróciła się by zerknąć przez ramie. Masywny stwór biegł za nami, ze swoją straszną melodią i niszczył przejście podziemne kawałek po kawałku. Przed nami pojawiały się pęknięcia na ścianach, a światło które tylko mrygało zgasło na dobre. Spanikowałem, słyszałem tylko oddech moich towarzyszy. Biegłem, tak szybko jak nigdy, na tyle szybko by nogi prawie plątały się pod sobą, a stopy nie układały zbyt równo na powierzchni podłogi. Uczucie suchości przeszło mi również w płuca. Wydawało mi się że powietrze które wdycham zawiera malutkie cząstki jakiś ostrzy, które rani mi krtań i płuca. Ciężkości w klatce piersiowej tylko rosła, płuca nie mogły pomieścić powietrza, gorąc zaczął przechodzić mi przez gardło, aż dotarł do twarzy. Każda część mojego ciała paliła w szaleńczym biegu. Serce galopowało. Biegliśmy na oślep ale przed siebie, nie zatrzymując się.
-W lewo!- krzyknęła Emma przede mną.
Prawie bym zaliczył zderzenie ze ścianą ale w ostatniej chwili udało mi się zrobić ostry zakręt. W jednej sekundzie wydawało mi się że moje ciało zaliczyło ostry kąt i tylko kilkanaście centymetrów dzieliło mnie od ziemi. Lecz dzięki adrenalinie moje ciało pokonywało wszelakie przeszkody, nawet te które stawiało moje ciało przede mną. Jedynie co poczułem to mocne naciśnięcie na mięśnie łydek i skręt obolałych kostek. Ból promieniował będąc jednocześnie znikomy do minimum dzięki adneralinie, która wydawała mi się transportować w mojej krwi i nerwach rozsianych po całym ciele.
W moje oczy wdarło się delikatne światło. Niczym światełko na końcu tunelu. Wszystko za nami upadało. Pęknięcia były tylko większe, a nich na nasze ciała opadał szary pył.-Szybko! Szybko!- krzyczała w naszą stronę- już niedaleko! To ten most!
Nie wiem ile czasu minęło ale jak na zawołanie moje policzki poczuły powiew świeżego powietrza. W oczy wdarło się światło ksiezczyca, który złowieszczo był pogrążony w fioletowej barwie. Biegłem przez rozchebotany most. Nogi gubiły się pod sobą. Dłonie mocno złapały liny. Wtedy powietrze znów przeszył ten dźwięk. Z końca tunelu zauważyłem jak wspomnienie jest przysypywane przez gruzy, a po chwili rozpływa się w ciemności nocy. Wypadliśmy na drugą wyspę. Natychmiast padłem na kolana, a dłonie przetrzymywały mnie. Pot spływał mi po czole niczym wodospad. Ręce i nogi boleśnie drżały z bólu, adrenaliny i strachu. Nagle wszystko wywróciło się do góry nogami, a ja widziałem nocne niebo i gwiazdy. Postać przede mną jęknęła jakby spotkała się z jakimś bólem. Emma kopnęła postać raz w brzuch, a za drugim razem kopnęła postać na tyle by ta spadła z wyspy w nicość.
Leżałem płasko na plecach, jęczałem z bólu, a świat przede mną wirował. Ból narastał z tyłu głowy pomieszany z gorącym uczuciem niepokoju. Wszystko dla mnie działo się w zwolnionym tempie. Podwinąłem nogi pod brodę, było mi ciężko złapać powietrze. Poczułem szarpnięcie w górę, a świat przed moimi oczami jeszcze bardziej zawirował. Poczułem ciepłą ciecz wypływającą prosto z mojego nosa. I w tym momencie czułem ciągnięcie przed siebie. Moje nogi włóczyły się. Czułem że znów biegnę. I teraz..nie wiem jak ale zobaczyłem to. Chwyciłem katanę wyjmując ją z pochwy i ustawiłem w odpowiednim miejscu ostrze mojej broni. Strzała została przepołowiona na pół, a w momencie zetknięcia grotu z ostrzem moja świadomość powróciła do stanu normalnego. Do moich oczu dotarło światło, a moim oczom ukazał się niesamowity krajobraz. Zieleń zlewała się w tym krajobrazie, a ptaki ćwierkały przyjemnie dla ucha. Krople wody spływały po dużych liściach. Niewątpliwie była to dżungla. Jednak pod moimi nogami nagle zabrakło gruntu ale poczułem mocny uścisk na moim nadgarstku. Kuroo trzymał mnie, a za nim dziewczyna pomagała mu mnie wciągać.-Nie trać czujności- warknęła gdy moje ciało znalazło się na ziemi.
Spojrzałem za siebie. Była to pułapka.
-Boże...mam dość tego jak wszystko zmienia się w ciągu jednej sekundy...
-Przepraszam- wychrypiał Kuroo.
-Wyjaśnisz później- wstała na drżących nogach- a ty Atsumu witaj na kolejnej wyspie...odtąd witaj w świecie żywych kanibali i hybryd.
-Żywych kanibali i hybryd?- uniosłem brew do góry.
-Myślałeś że znajdziesz tu tylko szaleńców i wspomnienia? Nie powiem wspomnienia są najgorsze ale tamto to była dopiero rozgrzewka- pomogła mi wstać- ale resztę powiem w bardziej bezpiecznym miejscu.
Wiedziałem że teraz niczego się nie dowiem więc po prostu udałem się za dziewczyną i ciemnowłosym, który wydawał się mieć niezbyt wyraźną minę.
Wydarzenie z metra musiało mocno siąść mu na psychikę ale jak widać nie mamy czasu na pogawędki.
Szliśmy bardzo ostrożnie. Bez pośpieszu, a Emma badała praktycznie każdy krzak. W tym czasie nie wiedząc i tak dokładnie co się dzieje patrzyłem na miejsce z zachwytem. Drzewa były tu niesamowicie wysokie, miały grube pnie i po kilkanaście metrów wysokości. Coś podobnego widziałem z Kiyoomim w Kostaryce tylko tutaj było jeszcze bardziej dziko. Dotarliśmy pod wielkie drzewo, które wewnątrz miało wielki otwór. Było to na tyle imponujące że moja szczęka była po prostu otwarta z wrażenia.
Gdy zobaczyłem że pozostała dwójka wchodzi do środka drzewa pośpieszyłem za nimi.
Jednak lubię gify (⌒▽⌒)
Juz stworzyłam akcję do trzeciej części wraz z zakończeniem teraz tylko pisać rozdziały ;)
CZYTASZ
I swear II'I never be dead (SakuAtsu)
FantasyWszystko się zmieniło. Zdarzenia które nie miały prawa istnieć teraz są obecne i namacalne. Śmierć i prawo do istnienia są naszą walką. Masz wybór. Opowieść o tym jak bardzo człowiek może być zepsuty do szpiku kości czy jednak są w nim jeszcze odr...