Moja dłoń delikatnie przejechała po białej kartce. Cicho usiadłem między regałami książek. Plecami oparłem się o zimną, szklaną powierzchnię. Moje palce złapały długopis, który znalazłem w sklepie. Aktualnie znajdowałem się w jakiejś wielkiej galerii z wielką przeszkloną kopułą, której pojedyczne wzory geometryczne tworzyły nie równą powierzchnię. Kopuła trochę wyglądała jak fale, które zostały delikatnie wzburzone.
Dłoń trzymającą długopis delikatnie kreśliła kreski na czystej kartce. Później te nierówne kreski zaczęły powoli tworzyć wspólną spójność, a ja rozkoszowałem się przyjemnością płynącą z rysowania i chwilą samotności. Kiedyś lubiłem rysować, choć umiem rysować tylko twarze ale to właśnie mi teraz wystarczy. Wystarczy patrzeć jak czarny tusz formuje twarz, którą tak bardzo chce zobaczyć. Wysiliłem wszystkie szare komórki tylko po to by odtworzyć w głowie jego wygląd. Ostre zakończenie szczęki, wysokie kości policzkowe, ciemne obsydianowe oczy, które potrafiły uziemić duszę na samym dnie. Do tego brwi zawsze delikatnie zmarszczone z powodu nawyku, dwa pieprzyki umieszczone nad prawą brwią, długi nos, który tylko powodował że jego twarz stawała się tylko bardziej atrakcyjna. Usta, te usta, które były kopalnią tysiąca słów, tysiąca pocałunków, które potrafiły formować słowa te przyjemne i te okrutne. Wisienką na torcie były oczywiście czarne loki spływające po części twarzy. Te loki, niesamowicie miękkie i gładkie. Po prostu wyobrażałem sobie jak to jest znów zanurzyć w nich dłoń. Na koniec spojerzałem na swój rysunek. Cóż był to bardziej portret mojego ukochanego. Swoim palcem przejechałem po liniach, które układały się by odtworzyć to co nadal miałem w głowie. Tak naprawdę zapomniałem na chwilę gdzie jestem i uwolniłem swoje łzy. Strumienie lały się z moich oczu niczym kaskady. Pod oczami czułem ciężar powiek, które mówiły mi o niesamowitej ilości nieprzespanych godzin, o zmęczeniu i bólu każdego mięśnia. Ale nie tylko to, przede wszystkim o bólu serca, który został przez dłuższy czas ukryty w głębinach własnej świadomości. Tak bolało, wzywało do opłakiwania swojego nieszczęsnego losu. Ponadto niepewność czy Kiyoomi faktycznie nadal żyje, bo jeżeli nie to tak naprawdę robię to na darmo. Moje łzy spadały na kawałek papieru wprost na jego policzki. Na kartce widziałem jego twarz z uśmiechem przeznaczonym tylko dla mnie. To poczucie winy bo to moja wina że spotkało nas to co spotkało, a gdyby mógł cofnąć czas albo chociaż widzieć przyszłość. Oh...jak ciężkie jest poczucie winy, strach, odwaga podsycana miłością i dni wypełnione niepewnością. Strach przyćmiewa dobre postrzeganie rzeczywistości, nasze receptory w mózgu tylko krzyczą o ucieczkę.
Nigdy nie będziemy wystarczająco silni, nigdy nie znajdziemy odpowiedniej drogi, wszystkie nasze działania to nasze pragnienia, czasem przekładamy je na dobro innych osób ponad nasze, a czasem przekładany swoje dobre nad czyjeś. Ciężko zrównoważyć to wszystko, a nas dopada poczucie winy. Wydarzenia które widzimy, wydarzenia które słyszymy, te które dzieją się poza nami i te które nas nie dotyczą - żyjemy w tym świecie i tymi wydarzeniami. Ktoś wymyślił pieniądz, ktoś wymyślił prawo, ktoś wymyślił jak działa nasza moralność ale nikt nie uczył nas głodu, a głód ukazuje nam się w różnych postaciach. Głód rozumiany jako głód, głód zwycięstwa, głód pragnienia posiadania czegoś, głód zrobienia czegoś co sprawia nam przyjemność, głód pragnienia odczuwania miłości, głód na dotyk drugiej osoby. Głodem można nazwać pragnienie, a oba słowa mają dwa znaczenia. Znaczenia fizyczne jako potrzeba zaspokojenia potrzeby ludzkiej i znaczenie głębsze, bardziej psychiczne. To właśnie głód to pragnienie wyzwala w człowieku to co dobre bądź to co złe, to jest potrzeba, a my ludzie egoistyczne podmioty żyjące na tym świecie mamy wieczne potrzeby, od tych najbardziej prostych po te najbardziej skomplikowane.
Mój brat powiedział mi kiedyś że pragnienie czegoś to jak "weźmiesz dwa kęsy gdy jesteś głodujący ale to nie sprawi że zaspokoisz swój głód, to sprawi że będziesz chciał więcej..." . I tak jest. Jestem głodujący i to bardzo. Po prostu chce więcej.
Nagle usłyszałem trzask, a po drugiej stronie sklepu książki pofrunęły w górę. Wstrzymałem oddech, gdy serce przyśpieszyło w piersi do galopu na tyle bym mógł słyszeć ten odgłos w swoich własnych uszach. Jeden ze znaków że nadal żyje. Wyjrzałem za regału i nie musiałem długo czekać by wspomnienie dopadło mnie. Ciemny dym postaci przede mną objął wpierw moje nogi, a później resztę ciała i wtedy obraz wkradł mi się w oczy.
CZYTASZ
I swear II'I never be dead (SakuAtsu)
FantasyWszystko się zmieniło. Zdarzenia które nie miały prawa istnieć teraz są obecne i namacalne. Śmierć i prawo do istnienia są naszą walką. Masz wybór. Opowieść o tym jak bardzo człowiek może być zepsuty do szpiku kości czy jednak są w nim jeszcze odr...