Rozdział 22

48 3 0
                                    

Wampiry dalej nas ścigały a odrąbanie im głowy było jedyną możliwością unicestwienia ich, a później podpalenie. Czyli tak jak w normlanych filmach. Na moje nieszczęście musiał mi się przypomnieć film zmierzch. Tylko szkoda że tutaj nawet nie ma miligrama romantyzmu, a rzekłbym nawet dość odważnie że jest tutaj strach wysiąkający z naszych ciał razem z okropnym potem. I będzie to idealne stwierdzenie kiedy stwierdzę iż brakuje mi dezodorantu, kulki czy nawet normalnej kąpieli. Dałbym się teraz porąbać za gorąca kąpiel.
Wracając do głównego tematu naszego zmartwienia to opadamy z sił, moja krew chuczy mi w żyłach docierając do twarzy która jest cała czerwona. A kolejną złą wiadomością jest to że złamałem jedną katanę, a pamiętam co uczyła mnie Emma. Stracić broń to jak stracić rękę bądź nogę. Na szczęście została mi jeszcze jedna i dwa wampiry na głowie. Upadliśmy na środku miasta dysząc i wyostrzając nasze zmysły dźwiękowe. Słyszeliśmy od czasu do czasu ciche szmeranie, a to znaczyło że wampiry wciąż na nas polują, a tak naprawdę z drugiej strony bawią się z nami. Nie jesteśmy dla nich przeciwnikiem ale gdybym miał siedzieć tutaj wieczność też na ich miejscu bym się bawił.
Kuroo chwycił nas za nadgarstki i szybko wprowadził do jakiegoś domu na parterze budynku piętrowego. W tej samej chwili wpadł wampir do środka przez okno rozbijając okno w drobny mak, a odłamki szkła swisnęły w naszą stronę. Szybko osloniliśmy się rękoma. Poczułem jak jeden z odłamku wszedł mi pod skórę rozcinając ją. Jest to szybki, piekący ból, a po chwili zaczyna się pulsowanie obolałego miejsca oczywiście z uratą krwi w organizmie. Krew sączyła się z rany i spływała po mojej rannej ręce. Spojrzałem na ranę i ku mojemu szczęściu odłamek nie jest zbyt wielki by był jakiś groźny.
Spojrzałem w stronę moich przyjaciół i uznałem że im też większą krzywda się nie stała ale to było nagłe gdy Emma jedynym zamachnięciem odrąbała głowę wampirowi gdy ten był zahipnotyzowany moją krwią wsiąkająca w moje ubrania. Ale po chwili stało się również coś czego się nie spodziewałem ani nikt z nas tego nie spodziewał. A nawet nie było możliwości reakcji. Ostatni trzeci wampir chwycił Kuroo i swoim długim sztyletem odciął mu lewą rękę od łokcia. Czułem jak w tej chwili krew odpływa z mojej twarzy, czas zwalnia, a moje usta otwierają się w krzyku, którego nie słyszałem przez moje zrozpaczenie. Cały świat stracił kolory, czułem się jakbym poruszał się w szarawym świecie. Moja ręka ałtomatycznie sięgnęła w stronę katany, gdy w uszach słyszałem tylko obrzydliwy śmiech wampira. Gniew panował nade mną i nie potrafiłem się uspokoić. Nienawidzę tu wszystkiego co się dzieje, codziennie jestem zmuszany do w utrzymywania okropności, do zabójstw i porzucenia człowieczeństwa, codziennie muszę walczyć o swoje życie i żyć w cierpieniu znosząc wewnętrzny ból. I tak tęsknota za czymś co się kocha, za czymś do czego chce się wrócić. Głupia nadzieja że Kiyoomi nadal żyje, głupia nadzieja że Osamu sobie radzi, głupia nadzieja że mój brat ponownie jest z Rinem. Głupia nadzieja że uda nam się stąd wyjść żywymi. Byłem wściekły. Moje ostrze znów zetknęło się z szyją kolejnego wampira i znów zabiłem kolejnego ale też złamałem kolejne ostrze. Złamał się tak jakby moje uczucia były nie wystarczające. Jakbym zbyt mało pragnął tego dokonać. Mam ochotę sobą gardzić.
Po mojej twarzy spływały żywne łzy, a Emma podbiegła do Kuroo i zaczeła opatrywać go dużą ilością materiału. Ale on stracił rękę, stracił dużo krwi. Jeżeli chcemy by przeżył musimy ruszać dalej...na ostatnią przystań.

-Emma...nie możemy tu czekać. Tetsuro umrze jeżeli zaraz nie dostaniemy się na ostatnią wyspę i tego nie skończymy!- wrzasnąłem gdy gorące łzy nadal spływały mi obficie po twarzy- błagam Tetsu...-skróciłem jego imię- wytrzymaj...

-Za tobą!- wrzasnęła Emma, a mi jedynie udało się od skoczyć krok dalej.

Za mną stało wielkie wspomnienie i na moje nieszczęście całkowicie mnie pochłonęło.

Klęczałem w kałuży krwi, czując poczucie winy. Tym razem nie byłem osobą strojącą z boku, tym razem musiałem przejść ten koszmar od nowa. Moje dłonie były ułożone na martwym ciele Wakatoshiego, który leżał na zimnej posadzce z wyprutymi wnętrznościami. Kręciłem nerwowo głową powtarzając sobie w głowie jedną myśl, że to nie może znów się dziać. Ale jednak działo się.
Krwi na podłodze było coraz więcej, ta krew była na moich dłoniach i ubraniach. Dlaczego miałem poczucie winy? Moja intylicja podpowiadała mi że gdybym tu nie przyszedł mężczyzna nadal by żył, a gorsze było to że byłem o niego zazdrosny i gdzieś w głębi siebie czułem szczęście że nigdy więcej nie będzie bliżej Kiyoomiego. Wtedy odkryłem że jestem naprawdę okropnym człowiekiem. Nie zasługuje na niego, nie zasługuje tyle miłości i dobra. Nie zasługuje na szczęście.
Moje ciało przesunęło się pod ścianę, nic nie słyszałem i nic nie czułem już. Jestem zbyt zszokowany, zbyt załamany psychicznie. Mogłem tylko patrzeć jak jego krew brudzi mnie dalej, a nawet jeżeli zmyje to ze swojego ciała ślady wewnętrzne zostaną jakbym był naznaczony jego śmiercią. Śmierć. Właśnie czym jest śmierć? Bardzo filozoficzne pytanie, dochodzące do pograniczna filozofii. Może musimy szukać tego czego nie widzimy żeby dostrzec to czym jest naprawdę prawda.
Ale moje myśli znów się rozwiały gdy spojrzałem na ciało Kiyoomiego i zwinąłem się w kłębek. Później słyszałem jak przez wodę że ktoś do mnie krzyczy. A gdy ciepłe czoło dotknęło mojego czoła poczułem ulgę i mojego spojrzeć w oczy mojego ukochanego.

-Wybacz sobie. Bo to nie twoja wina- nie wiem czy Omi to wtedy powiedział ale wiem że tak uważał i nadal uważa.

Jego słowa rozproszyły wszystkie złe cienie z mojego umysłu, z mojego serca. Jestem tylko człowiekiem. Nie muszę za wszystko odpowiadać, nie muszę brać wszystkiego na swoje barki. Moje ciało rozluźniło się, a głowa oczyściła ze wszytskiego...mogłem otworzyć oczy.

Wspomnienie zniknęło. Zniknęło, a razem z nim żal w moim sercu. Mimo że na moich policzkach wciąż znajdują się zaschnięte łzy, a moje oczy są podpuchnięte to już nie płacze. Wszystko wróciło do normy. No prawie.
Zdruzgotany spojrzałem na koto podobnego i widziałem jak robi się blady i jak ciężko oddycha. Emma wykonała dobrą robotę owijając jego rękę. Niestety jedyny sposób na to by przetrwał to uwolnienie nas z tego gówna.
Emma chwyciła mnie za ramię i pociągnęła w stronę ostatniej wyspy, a moje oczy posłały Kuroo obietnicę tego że zdażymy. A w jego oczach widziałem determinację i siłę że się nie podda.
Musimy się spieszyć...

 Musimy się spieszyć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dwa rozdziały do końca, a mi powróciła wena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Dwa rozdziały do końca, a mi powróciła wena. Powiem wam że jutro na 5 do pracy muszę wstać ale kto wie może coś jeszcze napisze. Bardzo tez bym chciała rozpocząć pisanie 3 części haha.

Przepraszam za bledy - rozdział nie sprawdzany. Może kiedyś to naprawie XD

I swear II'I never be dead (SakuAtsu)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz