-Czekaj- Suna zaczął- jedziesz z tym całym Kenmą do jakieś Meteoty tak?
-Tak?- Sakusa wypuścił dym z płuc i znów zaciągnął papierosem. Ostatnio znalazł w tym przyjemność na zszargane nerwy. Gorzkość dymu trzymała go w równowadze.
-Czyś ty postradał rozum do reszty!?- rozłożył ramiona szeroko w geście zaskoczenia- masz zamiar gonić po świecie dla jakiś bajek!?
-Wolę to robić niż siedzieć z założonymi rękoma! Wolę to niż codziennie budzić się w pustym łóżku! Wole to niż codziennie patrzeć samotnie w telewizję! Bez niego to wszystko jest bez sensu! Bez niego już nie mam po co żyć...-łzy spłynęły po jego policzkach- wyobraź sobie że musisz żyć bez Osamu. Czy nie chciałbyś zrobić wszystkiego co możesz?
-Chciałbym...-odpuścił.
Nie było trzeba więcej słów. Nie było potrzeby tego komentować. Suna był sceptycznie nastawiony do tego. Wietrzenie w jakieś głupoty nie było w jego stylu. Chociaż sam w głębi wiedział, że nie jest to wszystko normalne. Ponadto chciał załagodzić ból swojego partnera. Wyszedł z balkonu ustępując miejsca swojemu chłopakowi. Po prostu usiadł na kanapie niedaleko okna balonowego. Słuchał ich rozmowy. Ludzie mówią że tak nie wypada ale Rintarou przywykł do tego szczególnie mieszkając wcześniej przez dłuższy czas z bliźniakiem.
Komuś wydawać by się mogło że jemu nie zależy na Atsumu w żadnym stopniu. Ale to kłamstwo. Byli najlepszymi przyjaciółmi, byli współlokatorami, często dzielili się smutkami, radościami i pomagali sobie. Był dłużny Atsumu i był winny swoich uczuć ze przeszłości, a gdy mieszkał z nim miał nie odparte wrażenie że wracają. Wiedział że wiele osób uważa Atsumu za egocentrycznego dupka, cynicznego bachora, a także za kłamcę. Ale nie rozumiał tych ludzi bo każdy kto poza go bliżej będzie wiedział i będzie czuł jak Tsumu obdaża swoją miłością ludzi, których sobie ceni. Blondyn zawsze stawiał kogoś cennego dla siebie przed sobą, był wstanie dużo poświęcić i wypróć sobie żyły. Ani Suna, ani Osamu tego nie potrafili. Nie potrafili poświęcić dla kogoś tak wiele. Nawet by nie umieli. Nie byli najlepszymi doradcami uczuciowymi. Dlatego on i Osamu też rozumieli się bez słów. Ale też Rin uwielbia tą całą miłość i poświęcenie Atsumu.-Kiyoomi...-zaczął młodszy bliźniak- kochasz bardzo mojego brata prawda?
-Bardzo?- zaśmiał się- to chyba za mało by wyrazić jak bardzo. Owinął mnie sobie wokół palca...tą swoją delikatną stroną, tą stroną cynicznego dzieciaka, swoim szerokim, pięknym uśmiechem, urocznym śmiechem...nawet tym głupim głosikiem, którego używa gdy udaje że jest obrażony. Ale to latająca kulka miłości z wieloma wadami.
-Nigdy mu tego nie mów! Będzie tylko bardziej gwiazdożył!- zaśmiali się obaj- wierzę że sprowadzisz do mnie brata z powrotem...ufam ci...widzę to w twoich oczach. Jesteś zdeterminowany...
-Atsumu nie będzie wierzył w to że trzymałeś mnie w normalności...dzięki rozmowom z tobą jeszcze nie popadłem w depresję- znów się zaśmiał.
Po kolejnej godzinie Suna i Miya pożegnali Kiyoomiego. Zielonooki od razu rzucił się na usta swojego chłopaka. Smakował każdy milimetr jego ust. Ale nie trzeba być geniuszem by wychwycić smak ryżu. Dłonie wyższego trzymały policzki chłopaka, a kciuki gładziły skórę pod nimi.
Młodszy Miya owinął dłonie wokół pasa Rina i przycisnął ich ciała do siebie. Pocałunki stawały się coraz bardziej namiętne i chciwe. Rintarou popchnął niższego na łóżko i zawisł nad nim. Chłonął cały jego widok i dłoń delikatnie wpełzła pod jego koszulkę. Palcami delikatnie kreślił ślady na nagiej skórze chłopaka. Szybko zerwał koszulkę z Osamu i przyssał się do jego obojczyka. Dłonią ściskał i szczypał sutek chłopaka pod nim, później delikatnie mielił między swoimi palcami co niższego wprowadzało w ekstazę. Jęczał głośno i nie chamował się. Suna przycisnął ich krocza do siebie i tarł ale nie czekał długo nim Osamu do niego dołączy. Po chwili złączył dłonie z dłońmi swojego chłopaka splatając ze sobą palce. Nogi Osamu nadal w połowie znajdowały się poza łóżkiem, a stopy dotykały chłodnej podłogi. Natomiast Rin podpierał się jednym kolanem na łóżku, a druga noga w całości znajdowała się poza łóżkiem by utrzymać równowagę i tarcie kroczy. Samu w tym celu podnosił biodra ku górze i wykorzystywał mięśnie pleców. Dłonie bliźniaka powędrowały na kark lisiopodobnego i zniżył go by złączyć ich usta i języki w szalonym pocałunku. Był on długi i niedbały. Po prostu w tej chwili potrzebowali siebie, a niższy potrzebował dowodu że żyje. Żaden z nich nie chciał czuć się samotny.
Z minuty na minutę powietrze zdawało stawało się coraz bardziej gęste. Obaj przesiesili się całkowicie na łóżko zrzucając po drodze wszystkie części odzieży. Suna przyjechał opuszkami palców po opalonej szyi swojego chłopaka.-Kurwa...Samu. Wiem że nie jest to może zbyt romantyczne czy coś- wyższy westrznął- chciałem zrobić to inaczej ale chce usłyszeć to teraz- spojrzał w oczy swojego chłopaka.
-Tak?- zamrugał kilka razy.
-Chce żebyś zaraz odpowiedział tak, tak jak przed chwilą- Rintarou zaśmiał się nerwowo.
-Ok- niższy też się roześmiał.
-Ok też jest w porządku- schował na moment głowę w ramieniu swojego wybranka.
-No gadaj!- Osamu potarł ich krocza zniecierpliwiony.
-Wyjdziesz za mnie?- wyciągnął spod swojej poduszki malutkie zamszowe pudełko.
Osamu zamrugał. Spodziewał się raczej kolejnego głupiego wyznania ze strony siatkarza. Nie spodziewał się TEGO! Ale jaka mogła być inna odpowiedź...
-Tak...-spłynęły mu łzy- jasne że tak!
Zielonooki ucałował usta swojego partnera i włożył mu na palec piękny pierścionek. Opadł obok niego by mogli dawać sobie leniwe i czułe pocałunki.
P.S rozdział niespeawdzoby i nie dam rady teraz skończyć następnego!Mam nadzieje że twoje serce cieszy się SunaOsą!
CZYTASZ
I swear II'I never be dead (SakuAtsu)
FantasyWszystko się zmieniło. Zdarzenia które nie miały prawa istnieć teraz są obecne i namacalne. Śmierć i prawo do istnienia są naszą walką. Masz wybór. Opowieść o tym jak bardzo człowiek może być zepsuty do szpiku kości czy jednak są w nim jeszcze odr...