Koyoomi gdy tylko wrócili do Japonii postarał się jak najszybciej zarezerwować bilety do Turkmenistanu. Derweze leżało dwieście sześćdziesiąt kilometrów od Aszchabadu. Jest tam turkmeńska wioska na pustyni Kara-Kum. Zamieszkuje ją około trzystu pięćdziesięciu osób, głównie Turkmeni z plemienia Teke którzy prowadzą półkoczowniczy tryb życia.
Przepakowali swoje małe podręczne bagaże od nowa i ruszyli w podróż. Zmęczenie było ogromne, mnóstwo nieprzespanych nocy, stres i jedna wielka nadzieja. Kiyoomi w głębi wyobraża sobie jak łapie Atsumu w swoje ramiona, znów może słyszeć jego śmiech i widzieć szeroki uśmiech malujący się na jego twarzy. Tak bardzo pragnie tego szczęścia które ma. Wcześniej nie zwracał uwagi na tak małe niepozorne rzeczy jak szybkie przewrócenie oczami na to kiedy Kiyoomi mówił Atsumu że zamierza się szybciej położyć do łóżka, jak małe wredne uśmieszki kiedy Atsumu uzyskiwał to co chciał od Sakusy. Teraz to wszystko widzi i nawet jego wady, mimo że są wadami postrzega jako piękne. Wszystko w nim jest piękne oprócz tej twarzy bez koloru, bez wyrazu jakby nałożono maskę na tą twarz zupełnie innej osoby.
Obojgu czas w samolocie leciał bardzo długo, dłużył się i każda minuta wydawała się jakby minęło sto lat. Byli zniecierpliwieni, a zmęczenie tylko to potęguje. Gdy wreszcie dotarli musieli przejechać kolejne trzysta kilometrów ale nie mogli kontynuować tego w nocy z powodu przemęczenia organizmu. Na noc zatrzymali się w hotelu. Gdy tylko otrzymali kolację do pokoju, Kiyoomi chwycił szklankę ciepłej herbaty i usiadł przy parapecie patrząc w bezdenną ciemność.-O czym myślisz Kiyoomi-kun?- zapytał Kozume by przerwać ciszę między nimi, która trwała kilka godzin.
-Ohh tak tylko co zrobię gdy wybudzi się Ats...na pewno rehabilitacja, lekarze, odpoczynek...iii takie tam rzeczy prywatne...
-Takie tam rzeczy prywatne powiadasz?- Kenma zaśmiał się cicho co było dla niego nietypowe- masz cały plan życia chyba dla tego Atsumu. Przynaj się że masz ochotę go wylizać po jego przebudzeniu- postanowił się trochę podroczyć z ciemnowłosym towarzyszem.
-Co!?- krzyknął cicho rumieniąc się. Nie tego spodziewał się po Kozume- daj spokój! Chyba mówisz o tym co zrobisz z tym Kuroo.
-Spokojna głowa...ja już wiem co z nim zrobię- posłał uśmieszek diabła w pustą przestrzeń pokoju ale Kiyoomi to widział.
-Chyba jednak nie będę pytał. Nie brzmi to zbyt bezpiecznie bym powiedział w delikatny sposób.
Po tym chwilę znów zapadli w milczenie ale ta cisza nie była niezręczna, a wręcz przeciwnie była pożądana. Obum w piersiach biło serce z podekscytowania ze niedługo zobaczą to co najbardziej kochają. Obaj tego chcieli ponad wszelką miarę. Kiyoomi i Kozume udowodnili to podróżując po świecie i odkrywając tajemnicę ale nie sposób odmówić temu że Kenma to jednak geniusz sam w sobie. A może tylko mężczyzna zakochany tak bardzo że zrobiłby wszystko by odzyskać to co utracił. Można tutaj tylko stawiać pytania jak miłość może być wielka? Czy może nieograniczona? A może sposób na życie który odpowiada im najbardziej? Szczęście związane z ta drugą osobą? Uczucie bezpieczeństwa? A może to wszystko składa się na miłość? A może słowa też nie są wstanie tego objąć?
Większość nocy spędzili właśnie na takich myślach, takich prowadzących do nikąd i niczego nie zmieniając ale z jednej strony oczyszczających.
Gdy tylko nastał ranek natychmiast wyruszyli w drogę. Byli nieco bardziej wypączeci ale podekscytowanie było zbyt wielkie by myśleć rano o jakimkolwiek śnie. Chcieli znaleźć się tam najszybciej jak potrafili. Ich serca były niczym kanarki zamknięte w klatce, stres wspinał się po nich jak wspinacz na Mont Everest, szybszy puls jak palce przejażdające po strunach gitary które zostały wprawione w ruch dzięki czemu wydobywa się z niego dźwięk. Oczy próbowały widzieć szczęśliwą przyszłość, a uszy słyszeć najbardziej ukochany dźwięk. Głos drugiej osoby. Mimo że minęło tyle czasu Kiyoomi ma wyryty jego głos w swojej pamięci ale żeby nigdy nie zapomnieć odtwarza sobie wiele filmików na telefonie.
Po kilku godzinach jazdy wreszcie byli na miejscu i gotowi by zrobić to po co przyszli. Każdy krok wydawał się dla nich zbawieniem, nowym początkiem, nowym rozdziałem. Pustynia jak pustynia. Mnóstwo piachu, roślinność występująca dla tych terenów i ta wielka ognista dziura. Tak zwane wrota do piekła. Jedno z wejść tam ale nikt tam nie wejdzie gdyż jest to niebezpieczne, a oni są tylko ludźmi. Ludzie są ludźmi.
Sakusa wyjął ze swojej saszetki klucz który wyglądem przypominał srebrną skamienielinę. Ręka delikatnie mu drżała z nerwów. Zbyt długo czekał, a teraz nie jest wstanie się opanować ale Kenma złapał go za nadgarstek i pomógł mu wrzucić ten klucz w głąb wrót. Gdy tylko spadł na dno wybuchł mały ogień, a nagła siła odepchnęła ich dwa metry dalej. Na szczęście nic im się nie stało. W końcu udało im się!Z ostatnim rozdziałem nie wiem na jak długo was zostawię wiec będę polstaem i zarządzam czas na reklamy! Baaaay!
CZYTASZ
I swear II'I never be dead (SakuAtsu)
FantasyWszystko się zmieniło. Zdarzenia które nie miały prawa istnieć teraz są obecne i namacalne. Śmierć i prawo do istnienia są naszą walką. Masz wybór. Opowieść o tym jak bardzo człowiek może być zepsuty do szpiku kości czy jednak są w nim jeszcze odr...