Rozdział 29 - Kamper

78 10 19
                                    

Dave w tym samym czasie poszedł do pobliskiego lasu i usiadł opierając się o drzewo.

Dave: Ja chyba nie jestem nikomu potrzebny... Zawsze jestem sam. Tylko w pomaganiu jestem najlepszy... — Rudemu zaczęły spływać łzy po policzkach. — I w dodatku jestem pierdolonym ćpunem i alkoholikem.

Lars niespodziewanie wyłonił się zza jakiegoś drzewa.
— Co ty pierdolisz? Nie jesteś. Prędzej to ja jestem ćpunem, bo zacząłem brać ostatnio. — Wskazuje na siedzibę kumpli z komuny hipisowskiej, gdzieś niedaleko w lesie.

Lars: Tam mieszkam na razie

Dave: Co? Co ty tutaj robisz..?

Lars: Mówię, że mieszkam tutaj

Dave: Ale czemu?

Lars: W zgodzie z naturą — mówi

Dave: Aj ja chyba mam jakieś kurwa zwidy.

Lars: Gdzie tam. To ja, naprawdę, przecież nie jestem duchem.

Dave: Ja już sam nie wiem...

Lars: A wiecznie w kiblu nie będę się golił. Aj, nie pierdol, nie pierdol.

Dave: Ta.

Lars: Co się stało? Nie w humorze jesteś?

Dave: Nic. Przyszedłem sobie do lasu tak o i sobie płaczę. Normalka.

Lars: — No nie wiem. Słuchaj, wiesz co, chodź do nas na chwilę, bo mamy takiego basistę z nami. Pogadacie sobie o tych... E. Pierdołach. Instrumentach.

Dave: Eee, no dobra

Lars: Oj, nie będzie źle

Dave wstaje i wyciera oczy.

Lars: Serio

Dave: No dobrze

Lars prowadzi Dave'a gdzieś w głąb lasu, przechodząc między drzewami i jeszcze przez jakąś ścieżkę. — No, na miejscu — Pokazuje jakiś kamper. — Jesteśmy tam w 4 osoby w sumie. Więc na spokojnie się zmieścimy.

Dave: Aha... No ok.

Lars podchodzi i otwiera drzwi, a w progu ukazuje się jakiś typ, w sumie, wygląda gejowsko, brązowe włosy i bandana na łbie, jakieś lenonki i skręt w ustach.

Jim: Kto... Kto to?

— A ten? A to mój kolega z zespołu — mówi Lars.

Dave: Em... hej.

Jim: No, hej

— Too, to może ja pójdę się odlać — przypomina sobie Lars i idzie w jakieś krzaczory.

Dave: Ta.

Jim: To ten, zapraszam, wejdź, tylko muszę wywietrzyć, bo jebie buchem. Chyba, że palisz

Dave: Spoko i dzięki. Coś tam palę.

Jim: Pewnie w piecu — śmieje się. — Nie no, żartowałem.

Dave: Ta — uśmiecha się lekko.

Wpuszcza Dave'a do środka. Jacyś dwaj hipisi jeszcze tam siedzieli. Patrzą na Dave'a.
— Ty, niezła dupa — mówi jeden.

Dave: ...

Hipis I: A, przepraszam, to chłopak. Wybacz. No bo te włosy. Ładne.

Dave: Eee, dziękuję

Hipis I: Nie ma sprawy, dziecko

Hipis II: Ej, w sumie to Junior i ty pasujecie do siebie. Nie mówię że coś więcej, po prostu, hm, widać podobieństwo w stylu.

Dave jest zdziwiony tym wszystkim. — Gdzieś ty mnie Lars zaprowadził... — mówi pod nosem.

Tymczasem Lars przyszedł i trzasnął drzwiami aż wypadły z zawiasów.
— Jestem! Co tam, jak tam?

Dave: Kurwa, Lars... Serio.

Hipis I: Ty weź lepiej drzwi napraw

Hipis II: I, rozkręć sytuację, bo tutaj mamy niezręczną, z Juniorem i... Jak ci na imię, dziecko?

Dave: Dave

Hipis II: Hmmm, Dave — drapie się po bródce z zastanowieniem — napijesz się czegoś? Albo zajarasz z nami?

Dave: Emm... no mogę się napić. Trochę mnie suszy

Hipis II: No to wspaniale! Ej, Paul, przynieś wódę albo whisky, jak nie to absynt.

Paul: Dobra, lecę

Przynosi aż trzy butle alkoholu.

Hipis II: I jeszcze leć po kieliszki, na jednej nóżce, hyc hyc.

Paul: Ech... Dobra — wywraca oczami.

Dave: Sporo tego macie. Ej Lars?

Hipis II: A, nazbierało się, poza tym absynt jest nielegalny w Ameryce...

Lars: No co tam, Dave?

Dave: Jak wy wszyscy się poznaliście?

Lars: A, wiesz, przez jakiś czas musiałem spać na ulicy. Ale później oni podjechali wanem i tak się gapią na mnie. I mówią, że wyglądam idealnie. Ja nie wiedziałem o co im chodzi, byłem zwykłym menelem — śmieje się.

Dave: No to ciekawie — uśmiecha się

𝕸𝖊𝖙𝖆𝖑𝖑𝖎𝖈𝖆 𝕽𝕻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz