Rozdział 18 - Nic szczególnego, dzień jak co dzień

109 13 14
                                    

James: A co, jeśli nie? Rozpadamy się już na samym początku. To jest chore. Nie wytrzymamy dłużej — mówi łkając.

Kirk: James, posłuchaj, skarbie — łapie go za rękę, a drugą dłonią ociera mu łzy. — W każdym zespole przychodzi taki czas, że są kłótnie i spory, ale jeśli czujecie, że jesteście rodziną, to utrzymacie się i osiągniecie sukces.

James: Nie, nie, ja jestem beznadziejny, mam wokal jak nastolatek w mutacji i nie jestem dobrym liderem... Widziałeś, że coraz mniej ludzi przychodzi na koncerty? Ja to widzę. Gramy beznadziejnie i wątpię w sukces. Poza tym, jaka rodzina, skoro Lars spierdolił?

Kirk: James... Nawet tak nie myśl. Jesteście wspaniali, a ludzie was kochają. Nie gracie komercyjnie i porządni ludzie to docenią. A co do Larsa, myślę, że nie odszedł na dobre. Po prostu musi wszystko przetrawić. Daj mu czas.

Kirk dostrzega, że James zasnął wtulony w niego. Uważał to za przeurocze, jednak niewygodna pozycja zmusiła go do obudzenia Jamiego.

James: Oh, kurwa, co się dzieje? — budzi się James i jest roztargniony. — A mogłem pospać... — Mamrocze pod nosem. — Chcesz ze mną? — pyta zboczenie, patrząc się na Kirka.

Kirk: Przepraszam, że cię obudziłem, ale jesteś... Strasznie ciężki — mówi szczerze i uśmiecha się z rozbawienia. — Było mi niewygodnie, ale teraz chętnie z tobą pośpię, skarbie.

Dave w międzyczasie poszedł sobie na krótki spacerek i po chwili zobaczył takiego fajnego rudego jak on kota — O hej mały — kuca i głaszcze go — nazwe cie Dave Junior. — Dave postanowił wziąć Dejfa Juniora ze sobą.

Po chwili wraca do domu. — Ale ty fajny jesteś no! — Dave kładzie Dejfa na podłodze i idzie mu dać wody.

— Proszę to dla ciebie — kładzie miskę z wodą. Mruczek zaczyna pić. — Ciekawe czy chłopacy ciebie polubią... — Dave siada sobie na kanapie i obserwuje Juniora. — Może głodny jesteś? — Tak Dave gada z kotem.

Po chwili kot wskakuje na kolana Dave'a i się kładzie. Zasłodzenie.exe. — Ale ty słodki! — Mruczek zaczął sobie mruczyć, a Dave dostał cukrzycy.

Tymczasem u Kirka i Jamesa:

James rumieni się. — Mmm... w takim razie chodź. — mówi z uśmiechem.

Kirk, zamiast się położyć, całą swoją siłą podnosi Jamesa  tak, ze ten oplata nogi wokół jego talii. Idzie do pokoju Heta.

James: Jak ty mnie podniosłeś? — śmieje się James.

Kirk: Nie wiem, ale czy to ważne? — patrzy na Jamesa i by ułatwić sobie utrzymanie go w powietrzu, kładzie drugą rękę pod jego tyłek, który zdaniem Kirka był wręcz idealny, zupełnie, jak cały Het.

James: Mm, nieładnie to tak — mruczy James. — Gdzie ty mnie łapiesz? — uśmiecha się jak zbok.

Kirk: Tam, gdzie lubię najbardziej. — Gitarzysta uśmiecha się w taki sam sposób. — Poza tym, lubię robić nieładne rzeczy — mówi i siada na łóżku Jamesa, natomiast blondyn ląduje na udach Kirka, siadając okrakiem.

James: Wiesz, że jeszcze mnie boli? Nie mogę... — przypomina Het.

Kirk: Wiesz... Są jeszcze inne sposoby. — Dyskretnie patrzy na tyłek Jamesa. Nie chce mówić w prost, żeby go nie straszyć.

James domyśla się o co chodzi i zaczyna trochę panikować. — Em... ja nigdy tego nie robiłem... boję się...

Kirk: Wiem, że nie i do niczego cię nie zmuszę. — Delikatnie głaszcze jego policzek, uprzednio odgarnąwszy jego złote włosy z twarzy wokalisty.

James patrzy Kirkowi w oczy. — To dobrze. Ja na razie chcę odpocząć... Ostatnio za dużo się wydarzyło.

Dave w tym czasie głaszcze kota i się z nim bawi i takie tam.

Kirk: Wszystko zależy tylko od ciebie — mówi, trzymając Heta za ręce. — Jak chcesz, tak będzie.

James: Ehh... Cadillac poszedł się jebać, policjant dostał w jaja, kochaliśmy się w szpitalu, za dużo wrażeń jak na kilka dni — wylicza Het.

Kirk: Rozumiem cię, Jamie. — Przytula go mocno. — Może po prostu pójdziemy spać, hm? — pyta szeptem.

James: Dobrze... dobranoc — mruczy James i po chwili zasypia.

Kirk nie może zasnąć i kręci się z boku na bok. Po chwili rezygnuje ze snu i idzie na dół, zeby się napić soczku.

𝕸𝖊𝖙𝖆𝖑𝖑𝖎𝖈𝖆 𝕽𝕻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz