Rozdział 7 - Wyprawa do szpitala

139 17 92
                                    

Dave usiadł na łóżku Jamesa i było mu głupio za to co powiedział Larsowi.
Natomiast Kirk wrócił do pokoju Heta i pomógł Larsowi się pozbierać, przepraszając go za całą tę akcję.

- Ałaaaa, kurwaa - syczy Kirk wpieprzając się na gitarę. Nawet nie zdążył się zorientować kiedy zrobiło się tak późno. Bardzo dużo wypił i ledwo stał na nogach...

Kirk w końcu wyszedł z pokoju i chciał iść do Het, nie wiedział po co, przecież i tak był w szpitalu, ale czuł że musiał. Przeszedł przez korytarz przy okazji przewracając się kilka razy i robiąc dużo hałasu, doszedł do pokoju Jamesa, wszedł do środka i padł jak długi na niestety puste łóżko ukochanego.

Dave się przebudził poprzez hałas na korytarzu. Zaspany wstał z łóżka i wyszedł zobaczyć co się stało. Zauważył otwarte drzwi od pokoju Jamesa, więc tam się pokierował.

- Ooo... Kirk... czemu tam leżysz...? - mówi zaspany Dave.

Nie odpowiedział, bo nie wiedział co. Leżał tak, patrząc na Dave'a, który zdawał się martwić.

- Tak cholernie mi go brakuje... Jest bez niego tak pusto i... Zimno - nie wiedział jak inaczej opisać to, jak się wtedy czuł. Był pijany, ale czuł, że ma świadomość.

Dave: - Rozumiem, Kirk. Też czuję taką pustkę bez niego... ale jeszczę trochę i do nas wróci - mówi nadal zaspany. - No, ale... prędzej do ciebie.

Kirk: - Martwię się, że coś się dzieje, a my nic nie wiemy - wzdycha, wtulając twarz w jedną z poduszek leżących na dużym łóżku.

Dave: - Na pewno nie... chociaż nie wiadomo - poszedł usiąść na łóżko. - O Jezu... Kirk, ile ty wypiłeś tego piwa?

Przyszedł Cliff.

Cliff: - Widziałem, jak pił. Dużo tego było. Co do Jamesa... Nie wiem. Może nic mu nie jest, może wszystko dobrze?

Dave: - Oby

Kirk: - Wypiłem ze cztery piwka i skończyłem tą wódkę, co była tam - wskazał wzrokiem na komódkę stojącą naprzeciwko łóżka, tuż po prawej stronie od wejścia.

***

Kirk obudził się rano, w łóżku Jamesa, z bólem głowy i potężnymi mdłościami, nie pamiętał wiele z poprzedniego wieczoru, zaledwie jakieś urywki.

Akcja rozpoczyna się w samochodzie. Dave kieruje, niezbyt umiejętnie, Kirk poddenerwowany siedzi z tyłu, Cliff siedzi z przodu przy kierowcy. Nudy, nudy na drodze. Żadnych korków. W końcu, to było po 6 rano. Kirk nalegał, żeby pojechać do szpitala jak najwcześniej. Bał się.

- Dave, dawaj szybciej, do cholery - ponagla Kirk, niecierpliwiąc się.

- No już no.

Dave dodał gazu, aż wszystkich do foteli przywarło.

- Oj, cierpliwości, Het nie ucieknie. To znaczy, z jego buntowniczą krwią to nie wiadomo co mu do głowy przyjdzie - mówi Cliff, podziwiając ulice LA przez szybę.

Dave: - Czy teraz lepiej?

- O kurwa, ale zawał, Dave co ty odpierdalasz - zdziwiony Cliff podskoczył, gdy Rudy powtórzył ten manewr.

Dave: - No Kirk chciał, żebym się pośpieszył no to no

- Powiedzmy... - mamrocze pod nosem. Ma odczucie, że jego zniecierpliwienie irytuje pozostałych chłopaków.

Przy okazji Mustaine założył okularki i podgłośnił jakąś muze fajnom takom nwm z czego. Prawdopodobnie "Voodoo Child" Hendrixa.

Cliff: - Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy - przypomina basista.

Jest jakiś zakręt.

Dave: - Ło kurwa - strzelił drifta.

Kirk: - Kurwa, Mustaine! - krzyczy opierając się o szybę.

Dave: - Sorki.

Cliff definitywnie wygląda tak, jakby miał zaraz zejść na zawał. Bowiem nie był przyzwyczajony do takich manewrów, jakie odpierdalał Dave Mustang.

Dave spojrzał na Cliffa

- Ale spokojnie, Cliff, wszystko jest pod kontrolą - uspokaja Rudzielec.

Kolejny zakręt

- Pa tera.

- Pod kontrolą? Ja nie chcę być pod taką kontrolą! - przerażony Cliff próbuje przejąć kierownicę.

Dave: - A nie?

Kirk: - Gdyby Het tu znami jechał i coś by mu się stało, już byś nie żył. - Zakłada ręce na pierś i robi minę obrażonego dziecka. Nie jest w humorze przez dobijającego go kaca po wczorajszych ekscesach.

Dave: - Nie stało by się nic. Jestem kurde Mustaine dziki driver.

Kirk: - Z tobą wszystko jest możliwe.

Dave: - Hmm możliwe.

Kirk śmieje się ale po chwili poważnieje. - To brzmi groźnie i mało zachęcająco.

Dave: - Aa no dobra. - To może... o szpital.

Kirk parska śmiechem.

Dave: - Dobra jesteśmy na miejscu - mówi i parkuje.

Kirk: - Oo, no w końcu! - wypala i gdy tylko się zatrzymują wybiega z samochodu, prawie wpadając pod nadjeżdżającą ciężarówkę.

- Kurwa, Hammett uważaj trochę... - mówi Dave wysiadając z samochodu.

Kirk: - Nie mam na to czasu! - biegnie w stronę drzwi i wpada do budynku.

- Jezu - Dave biegnie za Kirkiem.

- Co jest- pyta, nie wiedząc o co chodzi przyjacielowi.

- Po co się tak śpieszysz... i tak nie wiemy gdzie on narazie jest.

---------------------------------

CDN hehehe

𝕸𝖊𝖙𝖆𝖑𝖑𝖎𝖈𝖆 𝕽𝕻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz