Rozdział II

10 1 0
                                    


Ratownik stwierdza zgon. Powodem jest zawał. Umarła szybko, bez zbędnych męczarni, z uśmiechem na pomarszczonej twarzy. Wychodzę z budynku z pudełkiem, które pozwolono mi zabrać, szczęśliwie nie widząc na posesji anioła sprzed kilku godzin. Karcę się w myślach za wspominanie jego przystojnej sylwetki i skupiam się raczej na tym, czy był on prawdziwy, czy jedynie wytworem mojej zszokowanego umysłu.

Przez całą drogę miejskim autobusem próbuję myśleć o czymkolwiek innym, jednak myśli ciągle wracają do tego co się wydarzyło.

-To było dziwne.

-Co było dziwne?

Nawet nie zorientowałam się, że wypowiadam te słowa na głos zwracając uwagę jadącej tą samą linią sąsiadki, a zarazem najlepszej przyjaciółki.

-Nic Kate.

Kate jest dziwną osobą, śmiertelnie obrażoną, kiedy ktoś powie do niej zwyczajnie „Kaśka", ale poza tym jest niesamowitą kobietą i przyjaciółką. Jeśli miałabym komuś bezwarunkowo zaufać, to właśnie jej. Jednak ta sytuacja przerasta zwykłe zwierzanie się z problemów. Lepiej udawać, że nic się nie stało i nie martwić nikogo moimi prawdopodobnymi problemami psychicznymi... a jeśli nie psychicznymi, to jeszcze gorszymi.

-Pewna staruszka, zaprosiła mnie na herbatę, bo czuła się bardzo samotna, długo rozmawiałyśmy o dziwnych rzeczach, aż dała mi to pudełko, a potem umarła.

-Co?!

-Na zawał.

-Dlaczego poszłaś sama z jakąś obcą kobietą, mogła przecież sprowadzać dziewczyny dla jakiegoś psychola, albo sama być rąbnięta, nie czytałaś bajki o Babie Jadze?!

-Spokojnie, ja... spotkałam ją w sklepie, pomogłam jej zanieść zakupy i zwyczajnie zaproponował mi herbatę w podzięce. Nie chciałam jej zranić.

Kate w końcu odpuszcza mi moją głupotę, nawet, jeśli moja opowieść mija się z prawdą i nie mam pojęcia jak się znalazłam w tamtym domu.

-Co jest w pudełku?

-Jakieś książki, nie wiem dokładnie, nie przejrzałam jeszcze.

-Rozumiem, dobrze się czujesz? Jakby nie było, widziałaś jak ktoś umiera.

-Ta, jestem tylko trochę osowiała. Chyba do mnie nie do końca dotarło czego byłam świadkiem.

Kate kiwa głową ze zrozumieniem i zostajemy w ciszy do końca podróży.

-Kate?

Zaczynam niepewnie wychodząc z autobusu.

-Słyszałaś kiedyś o aniele imieniem Ashiri, albo górze Mensae?

-Em, niee... A co?

-Gdzieś usłyszałam te nazwy i tak tylko się zastanawiałam czy tylko ja ich nie kojarzę.

-Łał, jeszcze się okaże, że widok śmierci nawrócił cię na ścieżkę Boga.

-Hahah, pewnie ktoś opowiadał o jakiejś książce i mi się pomieszało. Ale dobrze wiedzieć, że się troszczysz o moje drogi duchowe. -Skręcam na podjazd mojego domu i macham na pożegnanie do mieszkającej dwa domy dalej dziewczyny.

-Do jutra.

Odchodzę od puszczającej ironicznie buziaki Kate, oddychając z ulgą, że moja improwizacja wystarczyła by oszukać przyjaciółkę. Z resztą, nawet nie skłamałam do końca. Sumienie to docenia. Tak jakby.

Nosicielka: Wstąpienie / Nosicielka: ZstapienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz