Rozdział XX

7 1 0
                                    

Znowu to miejsce. Widzę światło, spadam i wznoszę się jednocześnie w białym tunelu promieni. Cisza wokół mnie brzęczy od wszechobecnej mocy. Rozpływam się, stając częścią światła. Czuję się taka spokojna.

-Filipo.

Rozglądam się szukając źródła głosu, jednak ten jakby dochodził ze mnie.

-Dziecko.

Mrugam widząc delikatne zarysy postaci wyłaniające się z promieni światła.

-Kim jesteście?

-Tobą, przed tobą.

Trzy kobiety i mężczyzna będący najbliżej przybliżają się jeszcze bardziej. Mnie jednak intryguje ostatnia - czwarta kobieta. Mam wrażenie, że skądś ją znam.

-Witaj Filipo, dobrze móc znowu z tobą porozmawiać.

Znowu? Nagle dostaję olśnienia.

-Janka? Co się tu dzieje?

Choć kobieta ma gładkie rysy twarzy, nie pozwalające na stwierdzenie jej wieku, a z pewnością nie będące starcze jak przy ostatnim spotkaniu, dostrzegam u niej te same oczy.

-Twoja moc się ukształtowała, w końcu możesz nas widzieć. Jak i inne dusze z Mensae.

Patrzę na postacie z wyczekiwaniem.

-Jesteś ostatnią. Wybranką Boga. Twoim przeznaczeniem jest nawrócenie serca Lucyfera.

Mrugam jedynie, chłonąc ich słowa.

- Nasze ciała na Ziemi były martwe już od wielu lat, dlatego nie mogłyśmy żyć dłużej niż pozwalały nasze tymczasowe powłoki. Ty natomiast przyjęłaś Dar będąc żywą, dlatego nie dosięgną cię choroby i śmierć ze starości. Przeżyjesz tysiąclecia, czyniąc dobro, o ile nikt nie zamorduje cię niszcząc twoje serce.

-I spokojnie, nie będziesz się już starzeć.

Dodaje z uśmiechem najniższa z kobiet odpowiadając na moje obawy.

Postacie kiwają głowami na pożegnanie, zanikając powoli, gdy otwieram powieki. Początkowo na ciemnym tle widzę jedynie jasne plamy Daru, jednak kiedy wzrok się przyzwyczaja, widzę zatroskana twarz nad moim ciałem.

-Lucyfer.

Szepczę unosząc kąciki ust w lekkim uśmiechu.

-Jestem taka zmęczona.

-Idź spać, kochanie.

Jak zahipnotyzowana zapadam w głęboki sen. Jakby z oddali docierają do mnie jeszcze słowa Lucyfera.

-Weźcie ją do waszych uzdrowicieli, jest bardzo osłabiona.

***

Budzę się dziwnie odprężona. Podnoszę się powoli badając swoje ciało, jednak po krótkich oględzinach, ze zdziwieniem zauważam, że na moim ciele nie ma nawet śladu po zadrapaniach. Co więcej, moje odbicie w lustrze wygląda... inaczej? Ta sama twarz, to samo spojrzenie, jednak widzę też cerę bez przebarwień po trądziku, włosy lśnią, jakby ciemniejsze, a skóra na ciele jest znacznie gładsza niż ją zapamiętałam.
Nie rozmyślam nad tym dłużej, gdyż nie jest to najdziwniejszą rzeczą, mnie w ostatnim czasie spotkała. Zamiast tego pewnym krokiem wychodzę z pomieszczenia, które przypomina prywatny pokój w sali szpitalnej.

Wytężam słuch, z nadzieją usłyszenia jakichś głosów, które pomogłyby mi zorientować się w sytuacji. Jak się tutaj znalazłam? Co z Lucyferem? A Ash i jego siostra? Ile czasu w ogóle minęło od tamtego wydarzenia.

Ruszam w stronę lewego skrzydła i dopiero po dwóch zakrętach dociera do mnie jakikolwiek dźwięk życia w tym budynku. Lekkie szuranie nasila się z każdym krokiem, aż dochodzą do mnie ciche rozmowy.

-Ona nie może być Przyrzeczoną, to nie ma sensu.
-Może to jakiś trik, żeby ją przekonać i odebrać?
Rozpoznaję głos Sakury i dyrektora.
-A co jeśli to prawda? Jeśli Bóg ich powiązał?

Zatrzymuję się słysząc Asha. O czym on mówi? Jaka Przyrzeczona, jakie powiązanie? Nic nie rozumiem, jednak postanawiam nie wchodzić jeszcze do środka ciekawa ich rozmowy.
-Nie może tak być, to z pewnością podstęp Lucyfera.
-Ale Ash, sam widziałeś, mógł ją zabić na miejscu, porwać, cokolwiek, a on ją uzdrowił... i to jak na nią patrzył... Sakura przerwała szukając odpowiednich słów.

-Z uczuciem.
Ash kończy wypowiedź Sakury przepełnionym bólu i rezygnacji głosem.
-To co jej powiemy, gdy się obudzi?

Pytanie Sakury przerywa chwilę ciszy.

-Że została zaatakowana przez demony, które Lucyfer nasłał na was, żeby sztucznie jej pomóc. Wszystko zostało przez niego ukartowane, by zdobyć jej zaufanie. I to jest oficjalna wersja. – Oświadcza dyrektor.

Zaciskam pięści. Chcą mnie okłamać. Siedzą tu i obgadują oficjalną wersję kłamstw, którymi mają zamiar mnie karmić.
Rozluźniam ramiona i ze sztucznym uśmiechem na twarzy wchodzę do pomieszczenia. Zebrani spinają się lekko zmieszani moim widokiem, jednak uznają, że nic nie słyszałam, widząc moją wesołą aparycję.
-Dzień dobry, ktoś mi powie ile przespałam? I w ogóle co się tam stało?
Próbuję się nie skrzywić, kiedy dyrektor serwuje mi świeżo przygotowane kłamstewka.
-Więc on tam pojawił się ze swojej woli, bo wiedział, że tam będą?
-Tak.
-A to, że jestem jego Przyrzeczoną? Co miał na myśli?
Spoglądają na siebie w milczeniu.
-Próbował nas omamić. Sama pomyśl, jak istota boska jak ty mogłaby być mu Przyrzeczona, ktoś, kto został stworzony, by z nim walczyć? I skąd w ogóle by się tam wziął, jeśli nie wiedziałby, że demony was mają?
-A może stąd, że kiedy zemdlałam wezwałam go.
Patrzą się na mnie zdziwieni i jakby bledsi. Jednak ja nie skończyłam. Każde słowo wypowiadam z coraz większą agresją.
-A może jestem jego Przyrzeczoną, jak to przed chwilą stwierdziliście, zanim postanowiliście mnie okłamywać i „chronić" przed jego uczuciem? Co?! Może moje poprzedniczki przepowiedziały mi jakie jest moje zadanie i lepiej wiem co powinnam zrobić niż wy, którzy próbujecie sprzeciwić się woli Pana?!
Trzęsę głową i nie czekając na ich fałszywe odpowiedzi, wybiegam z pokoju. Biegnę szybko i ze zdziwieniem stwierdzam, że dobiegam do celu bez najmniejszej zadyszki czy kłucia w boku. Wchodzę do biblioteki i nie zważając na nawoływanie innych, ciągnę za klamkę do portalu, za którymi to po raz pierwszy rozmawiałam z Lucyferem.
-Kurwa.
Cicho klnę pod nosem. Drzwi są zamknięte. Pociągam ponownie i ponownie i ponownie...
-AAAAA!
Krzyczę sfrustrowana i z całej siły kopię w drzwi, w których po chwili znajduje się wielka dziura wielkości mojej stopy. Na chwilę zamieram i przyglądam się jej, nie wiedząc skąd we mnie tyle siły, żeby po chwili kolejnymi kopniakami powiększyć dziurę do moich rozmiarów.
Kiedy przechodzę przez portal, słyszę jeszcze nawoływania, jednak moim celem jest tylko jedno miejsce -Piekło.

Nosicielka: Wstąpienie / Nosicielka: ZstapienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz