Rozdział IV

13 0 0
                                    


Widzę światło, spadam i wznoszę się jednocześnie w białym tunelu promieni. Cisza wokół mnie brzęczy od wszechobecnej mocy. Rozpływam się, stając częścią światła. Jednak, czuję się spokojna.

***

Budzę się, wciąż czując spokój panujący w moim śnie. Słyszę warkot miksera dobiegający z kuchni i patrzę na zegarek nie mogąc uwierzyć, że już 10. Dokładnie rozciągam odrętwiałe ciało, zarzucam cienką, bawełnianą sukienkę w kwiatki i schodzę na spotkanie z mamą.

-Dzień dobry, śpiąca królewno.

-Dzień dobry, co to się stało, że pozwoliłaś mi spać do 10?

-Stwierdziłam, że potrzebujesz trochę odpoczynku po przeżyciach z wczoraj.

Racja, staruszka. Nie wiem jak mogłam prawie o niej zapomnieć. Prawie.

-Ta. Chyba wpłynęło to na mnie bardziej niż myślałam.

Wskazuję na wypełnioną masą formę do pieczenia.

-Co to za okazja?

-Gości będziemy mieć jutro. Przyjeżdża ciotka Elka z Krakowa z dziećmi, więc nie snuj planów na jutrzejszy dzień.

-Jasne, ale dzisiaj jestem zarezerwowana przez Kate.

-Jeśli tylko posprzątasz mieszkanie, to reszta doby jest cała twoja. W lodówce masz śniadanie.

Otwieram lodówkę w poszukiwaniu pożywienia, nie znajduje jednak nic co by nadawało się do bezpośredniego spożycia.

-Mamo.

-Tak?

-Nic tutaj nie ma.

-Jak to nic?

-No nic. W sensie, jest szynka, mleko, itd., ale nie ma tu twojego śniadania.

-Skoro masz szynkę, to sobie zrób.

Typowa. Gdybym nie odziedziczyła po niej charakteru, to nie wytrzymałabym z tą kobietą prawie osiemnastu lat życia razem.

Robiąc sobie kanapki, nie mogę przestać myśleć, o przedmiotach, które czekają na mnie w pudełku. Nie pomagają sprzątanie kibla, szorowanie brudnej kanapy w salonie, a tym bardziej hordy pająków i pyłków kurzu, oblepiających każdy kawałek mojego ciała. Gdy kończę jest już czternasta, czyli zostały mi dwie godziny do spotkania z Kate i Martą. Biorę szybki prysznic, ciesząc się na widok drobinek brudu wirujących i znikających w odpływie wanny. Jakim cudem w tym domu było tyle lepkich i zakurzonych miejsc? Z uczuciem świeżości zawijam włosy w kokon z ręcznika i szykuję się na spotkanie ze znajomymi.

Przegryzając zagarnięty z kuchni obiad, suszę włosy, które powoli skręcają się już w naturalne fale. Zerkam na swoje odbicie w lustrze i zauważam pierścionek na moim palcu. Dotykam go.

-Dziwne. Przez cały dzień nie zauważałam, że go mam.

Burknęłam sama do siebie.

Przypomniało mi to jednak, że zanim zjawią się dziewczyny mam jeszcze dwadzieścia minut, żeby jeszcze raz spojrzeć na książki. Otwieram więc pierwszą z ich, napisaną w niezrozumiałym dialekcie, która przedstawia anatomię człowieka, z elementami wykraczającymi poza te które widywałam w podręcznikach. Nie mając ochoty głowić się nad tym sięgam po drugą książkę. Ta jest znacznie ciekawsza. Z nielicznych wyrazów zrozumianych z pierwszej strony, wnioskuję, że jest o jakiejś religii, jednak niektóre słowa są dla mnie zbyt trudne do rozszyfrowania, wymieniam więc ją na książkę, która - o dziwo- okazuje się być całkiem zrozumiała. Wygląda jak encyklopedia mitycznych bestii i demonów. Może być dosyć ciekawa. Odkładam ja więc na komodę obok łóżka, żeby potraktować jako lekturę w wolnym czasie i otwieram ostatni zeszyt z tekturową okładką.

Nosicielka: Wstąpienie / Nosicielka: ZstapienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz