Rozdział VII

20 1 0
                                    

Płacz Marcina przy zwłokach żony śni mi się tej nocy. Budzę się o czwartej i siedzę nie mogąc uspokoić myśli. Nie wiedząc co robię sięgam po telefon i pisze do Marcela.

„hej, nie mogę spać, a ty?"

„ja nigdy nie śpię "

Mija krótka chwila po czym dostaję kolejną wiadomość.

„wszystko ok?"

„mam... ciężki okres

wszyscy wokół mnie umierają, czy to nie jest trochę dziwne?"

„Nie, taka jest kolej rzeczy, po prostu teraz bardziej to dostrzegasz"

Patrzę się na ekran coraz bardziej upewniając się w tym, że ten gość jest dziwny. A jednak coś mnie do niego ciągnie... głupia. Co za czort mnie podkusił, żeby do niego napisać? Wibracja.

„Jutro porozmawiamy

poczytamy książki ;)

słodkich snów"

Dziwny. Definitywnie jest z nim coś nie tak. Bardzo nie tak. Jednak poczułam się trochę lepiej po tej krótkiej wymianie zdań i po dłuższej chwili zapadłam w głęboki sen.

***

Zrywam się z łóżka słysząc budzik. Zerkam - 7.30, obudził mnie dopiero ostatni alarm. Szybko ogarniam się do szkoły, stwierdzając, że częściej powinnam się śpieszyć, bo wyglądałam naprawdę dobrze. Pewnie przez dłuższy sen. Niestety mama nie wyglądała już tak kwitnąco.

-Przepraszam, nie zrobiłam dzisiaj śniadania.

Patrzę w jej podkrążone oczy, odpowiadając, że nie ma potrzeby, bo i tak jestem spóźniona. Wtedy jak na potwierdzenie moich słów słyszę klakson auta pod swoim domem. Wybiegam zamyślona nad stanem matki i z automatu wsiadam do samochodu zapinając pasy, aż dociera do mnie muzyka, tak inna niż muzyka Kate. W sumie, wszystko jest inne niż w samochodzie Kate, nawet sama Kate jest dzisiaj jakaś wyższa i bardziej owłosiona na twarzy.

-Chryste Panie!

-Blisko.

Uśmiechną się rozbawiony.

-Co ty tu robisz? Pod moim domem?

-Mówiłem ci, że porozmawiamy dzisiaj.

-A skąd do cholery ty wiesz gdzie ja mieszkam?

-Jestem stalkerem.

I rusza.

-Wypuść mnie.

-Sama wsiadłaś. Poza tym, spóźnisz się do szkoły.

Resztę drogi spędzamy w ciszy. Kiedy tylko zatrzymuje się na parkingu pod liceum wyskakuję z auta jak poparzona i odwracam się gwałtownie widząc, że podąża za mną.

-Okej, podwiozłeś mnie, nie musisz mnie śledzić.

-Czy nie na tym polega życie stalkera? Z resztą, mam prawo tu być, zapisałem się do tej szkoły.

Staję jak wryta.

-Serio?

-Serio, serio.

Rusza przodem, a ja z niedowierzaniem wpatruję się w szerokie barki, które drżą z rozbawienia. Zamykając drzwi widzę jeszcze ciekawskie spojrzenia osób na parkingu.

Po drugiej lekcji to już była wiadomość dnia. „Mała Fi przyjechała z jakimś przystojniakiem" - domysłom i teoriom nie było końca. Zazdrosne spojrzenia dziewczyn spotykały mnie na każdym kroku.

Nosicielka: Wstąpienie / Nosicielka: ZstapienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz