Rozdział XVII

15 0 0
                                    


Budzi mnie pukanie do drzwi. Z jękiem wpuszczam gościa do środka. Ash rozsiada się na moim łóżku i mówi zdanie, którego od kilku dni unikałam.

-Musimy porozmawiać.

-Nie, nie musimy. Wyjdź.

Chłopak wzdycha.

-Fi, ty nie rozumiesz. Nie mówiłem ci, że jest taka możliwość, bo to jest bardziej skomplikowane niż nie zapłodnienie cię.

Zmykam drzwi słuchając go z uwagą.

-Antykoncepcja u aniołów nie jest chwilowa. Żebyśmy byli razem podano by nam napój powodujący bezpłodność. Dlatego nie chciałem, żeby do tego doszło, zanim oboje nie będziemy stuprocentowo pewni, że chcemy rezygnować z dzieci.

-Dla ciebie zrezygnowałabym ze wszystkiego. Kiedyś. Zanim stwierdziłeś, że ukrywanie przede mną takiego faktu jest odpowiednie. Co ty sobie myślałeś, że jak mi o tym powiesz, to od razu do nich pognam? Nie pomyślałeś, że mnie ta informacja też dotyczy?! Że nie tylko ty musiałbyś zrezygnować z dzieci? Że jeśli się kogoś kocha, to rozmawia się o takich rzeczach!

Ostatnie zdanie wykrzykuję już raczej jako stwierdzenie niż pytanie. Czuję ulgę, kiedy nękające mnie myśli nabierają kształtu i zamieniają się w te bolesne słowa.

-Fi żałuję, że ci nie powiedziałem. Nie potrafiłem się pogodzić z brakiem potomstwa. Ja wiem, powinienem ci powiedzieć i teraz jestem świadom, że zgodziłbym się na to, zgodzę się na wszystko, bo cię k...

-Nie! Nawet tak nie mów! Nigdy nie wypowiadaj tych słów bezmyślnie. Bo wiesz co? Jakaś idiotka jak ja, może w to uwierzyć.

Patrzę się na niego w pewien sposób zdziwiona, swoją bezwzględnością. Jednak rana jest zbyt świeża.

-Wynoś się, musze ochłonąć. Od teraz jesteśmy tylko przyjaciółmi.

Mam ochotę przytulić go, pocieszyć widząc smutek w jego oczach. Powstrzymuję się w ostatniej chwili i otwieram mu drzwi.

***

Na zajęciach z mocy zachowujemy z Ashem neutralne stosunki. To samo dotyczy się stołówki i grupowych spotkań, na których można powiedzieć, że zachowujemy wręcz przyjazne stosunki. Wybaczyłam mu i o dziwo nadal go kocham, ale nie chcę sobie dawać złudnej nadziei.

Kieruję się z Ashem do portalu. Jutro Wigilia, w końcu zobaczę mamę i Kate – ciekawe co słychać u tej wariatki. Tak bardzo za nimi tęsknię.

Przejściu przez portal towarzyszy dziwna mieszanka chłodu i gorąca. Coś przypominającego dreszcze gorączkowe. Po chwili stoję obolała, wymiotując do kosza stojącego w Zakrystii, do której się przenieśliśmy.

-Czemu czuję się jak kawał gówna?

Patrzę na swoje wymiociny.

-I czy to jest ektoplazma?

-To normalne. Po którymś razie zaczniesz to znosić lepiej.

Uśmiecha się do mnie przypominając stare czasy.

Wychodząc z Kościoła, orientuję się gdzie jestem –Solarza. Nie sądziłam, że portal mam niecałe dwa kilometry od domu. Biorąc pod uwagę, że potrafią być oddalone od siebie nawet o pięćdziesiąt kilometrów, to mam farta.

Spacerem zbliżamy się do mojego domu. Odwracam się do Ashiriego.

-To do zobaczenia za trzy dni. Będę się meldować co godzinę, jak ustaliliśmy.

Nosicielka: Wstąpienie / Nosicielka: ZstapienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz