Rozdział XII

8 1 0
                                    


Budzę się w olbrzymim łóżku i rozglądam po pokoju. Ogromny telewizor naprzeciw mnie jest wyłączny, obok niego powieszone jest kilka ślicznych pastelowych obrazków, nadających temu miejscu przytulności. Oprócz obrazków od szarych ścian odróżniają się drzwi do garderoby, zajmujące większą część jednej ze ścian. Poza tymi rzeczami i oczywiście ogromnym łóżkiem, na którym leżę, nie ma tu nic innego. Wstaję zdezorientowana i potykam się o plecaki rzucone niedbale obok łóżka. Otwierają się szerokie drzwi, na co przewrażliwiona ostatnią akcją szykuję się do obrony. Jednak zamiast demona wchodzi Ash, na co oddycham z ulgą i opadam na pachnącą nim pościel.

-Przestraszyłeś mnie.

-Przepraszam.

Podaje mi kubek z herbatą, za co mu dziękuję.

-Jak się czujesz?

Biorę spory łyk, czując błogie uczucie ciepła rozpływające się po moim ciele.

-Co to było? Dlaczego mnie zaatakowała?

Siada na podłodze przede mną.

-Mówiłem ci, że będą tacy, dla których twoja śmierć będzie priorytetem.

-Dlaczego?

-Bo widzisz, kiedy umrzesz, twój Dar wróci na Mensae i będzie czekał na odpowiednią osobę, a to może trwać nawet dziesięciolecia, podczas których demony i cała reszta miałyby wolną rękę. Teraz mamy ważniejsze sprawy, niż roztrząsanie tego, ponieważ będą kolejne.

Kładzie mi list na kolana. Biorę go i zdziwiona czytam.

-Co to za miejsce?

-Dostajesz stypendium w Akademii Watykańskiej, elitarnej placówce w której Duchy, Nefilim, Magowie i okazjonalnie Nosiciele uczą się wykorzystywać swoje zdolności do obrony, oraz walki ze złem. To tak w dużym skrócie.

Ash obejmuje moje drżące ręce swoimi.

-Fi, widziałaś co się dzisiaj stało. Ataków będzie co raz więcej, a ty nadal nie opanowałaś mocy Daru. Tam będziesz otoczona przez ludzi, którzy chcą ochronić ciebie, nawet za cenę własnego istnienia. Nauczysz się walczyć, używać mocy i skończysz z pensją Gwardii Watykańskiej. Proszę, zgódź się. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda.

Mówiąc to delikatnie obejmuje dłonią moją twarz. Czuję ciepło rozlewające się po moim ciele promieniujące z miejsca w którym jego skóra dotyka mojej. Pozwala mi się to uspokoić.

-Jak to zrobiłeś?

Pytam odczuwając brak jego dotyku.

-Tego też się nauczysz, tylko pozwól siebie chronić.

Uśmiecha się do mnie pokrzepiająco. Waham się przez moment, jednak przekonana spokojem jego niebieskich oczu zgadzam się.

***

-Fi, jesteśmy na miejscu.

Czuję jak ktoś potrząsa moje ramię.

Niechętnie otwieram oczy nie wiedząc co się dzieje. Dopiero widząc łagodny uśmiech Ashiriego dociera do mnie, że zasnęłam na tylnej kanapie jego minivana. Rozciągam się, sycząc na ostry ból w szyi.

Przypominając sobie gdzie jesteśmy, wyglądam za okno. Gmach budynku swoim kształtem naśladuje romański klasztor, jednak jasno szare ściany z ciemno zielonymi elementami i dach w kolorze gorzkiej czekolady, nadają mu dziwnego uroku nowoczesnego poligonu wojskowego. Wychodząc z samochodu zauważam, że znajdujemy się na ogromnym dziedzińcu otoczonym lasem, gęstniejącym wraz z odległością od Akademii. Za nami znajduje się niknący w oddali wjazd. Z każdym kolejnym krokiem zbliżającym mnie do budynku czuję się co raz bardziej obserwowana, jednak nie mogę znaleźć winowajców, co tylko wzmaga mój niepokój. Przechodzimy przez pusty hol, prowadzący na wewnętrzny dziedziniec, który okazuje się być gigantyczną areną, na której w chwili obecnej osiem osób prowadzi sparing. Nie było by w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie walka jednej z par, która zaczęła mieć miejsce w powietrzu.

Nosicielka: Wstąpienie / Nosicielka: ZstapienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz