Rozdział XI

8 2 0
                                    


Zdenerwowana odświeżam stronę po raz setny w tej godzinie, napotykając zirytowane spojrzenie Ashiriego rozwalonego na moim worku-pufie.

-Możemy iść już trenować? Jak zdałaś, to nie zmieni tego fakt, że dowiesz się chwilę później.

Zabijam go wzrokiem za te słowa, na co speszony zapada się głębiej w pufie i wzdycha.

-Przyniosę coś do picia.

Kontem oka zauważam zamykające się za nim drzwi. Odświeżam zniecierpliwiona kolejne kilka razy, aż obok mojego imienia pojawiają się wysokie wyniki z wszystkich przedmiotów. Rozradowana zaczynam krzyczeć i rzucam się Ashiriemu na szyję, nie zważając, że oblewam nas wodą, którą trzymał w dłoni.

-Coś się stało?

Do pokoju zagląda mama.

-Dostałam się!

Ściskam ją mocno i obie cieszymy się jak szalone. Kiedy w końcu ją puszczam, ta rozbawiona zerka na przemoczoną koszulkę Ashiriego.

-Widzę, że to już tradycja.

Chłopak uśmiecha się słodko zakłopotany. Na co mama kieruje go w stronę łazienki, na odchodne zwracając się do mnie.

-Rozumiem, też bym chciała oglądać go bez koszulki.

Puszcza mi oczko. Chociaż normalnie bym się wkurzyła na jej krępujący komentarz, dzisiaj miałam na to zbyt dobry humor. Zdałam maturę! Szczerzę zęby w samouwielbionym uśmiechu i utrzymuję tego banana na ustach długo po tym, kiedy do pokoju wchodzi półnagi Ash nalegający na rozpoczęcie treningu.

Ucząc mnie nowych ciosów i pokazując niewielkie miejsca, które uderzone blokują ruchy przeciwnika, głowię się nad połączeniem studiów z treningami. Jednak nie chcę o tym myśleć, nie dzisiaj. Dziś jest dzień świętowania.

-Ash.

Patrzy na mnie pytająco.

-Chcę cię zabrać dzisiaj do pubu, będziemy świętować z Kate, Martą i jej nowym chłopakiem.

-Jesteś pewna, że chcesz, żebym tam był?

Odpowiadam rozanielona.

-Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu i chcę, żebyś zawsze był przy mnie.

Patrzy na mnie wielkimi oczami i uśmiecha się szeroko.

-To mam dla ciebie dobrą wiadomość, jak myślę.

Teraz to ja zerkam na niego zaciekawiona.

-Też startuję na twoją uczelnię. Nie będziemy mieć razem zajęć, ale będę blisko, żeby cię ochronić.

Milcząco patrzę się na niego, po czym rzucam się na niego z pięściami.

-Dlaczego nic nie mówiłeś! Ty dupku!

Uwieszam mu się na szyi.

-Dzisiaj, będziemy świętować nasze osiągnięcia.

Od tego czasu relacje się poprawiają. Znajomi twierdzą, że nasz związek przeżywa renesans, podczas gdy ja żałuję, że nie ma żadnego związku.

***

Wracam do domu, dzisiaj wyjątkowo bez eskorty Asha, którego wykładowca zatrzymał na apelu po rozdaniu świadectw.

Zasłaniam oczy przed popołudniowym słońcem, które nagle wynurzyło się zza chmur. Skręcam w zacienioną uliczkę, pustą o tej godzinie. Wzdrygam się czując czyjś dotyk na ramieniu. Gotowa zaatakować odwracam się, by zobaczyć nauczycielkę matematyki, która uśmiechnięta wita się ze mną, gratulując wyniku matur. Wchodzimy głębiej w uliczkę, cały czas rozmawiając, kiedy dostaję tępym narzędziem w tył głowy. Zataczam się i upadam udając zemdlenie. Kiedy profesorka pochyla się nade mną z obleśnym uśmiechem, wyuczonym ruchem uderzam ją z bańki i łokciem zmieniam tor lotu jej ręki. Kobieta zaczyna klnąć niemiłosiernie, ochrypłym głosem. Wyciąga nóż - którego trzonkiem mnie wcześniej ogłuszyła - ze swojego brzucha. W tej chwili chciałam podziękować Ashiriemu. Gdyby nie on, ten nóż tkwiłby właśnie w moim ciele. Zszokowana całą sytuacją wpatruję się w krwawiącą nauczycielkę, która mimo obrażeń, jakby ze zwiększoną siłą atakuje zakrwawionym nożem moją szyję. Odskakuję przed nią i rzucam się w bieg. O dziwo, starsza, ranna kobieta dotrzymuje mi kroku. Marszczę brwi. Jak to możliwe?

-Fi!

Zatrzymuję się słysząc swoje imię i patrzę na Ashiriego który kilkanaście metrów dalej stoi nad zwłokami starszej kobiety.

Adrenalina zaczyna powoli opadać, a ja zdaję sobiesprawę z tego co właśnie miało miejsce. Podchodzi i bierze mnie w ramiona. Niezauważyłam kiedy zaczęłam płakać. Ash delikatnie głaszcze mnie po głowie,jednak nie mogę się uspokoić. Tracę grunt pod stopami. To Ash wziął mnie naręce. Nie mam sił protestować, wtulam się w jego ramiona i nie zwracam uwaginawet kiedy unosimy się w powietrze.

Nosicielka: Wstąpienie / Nosicielka: ZstapienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz